3/02/2013 09:58:00 AM

Nicky Pellegrino "Przepis na życie"



Autor: Nicky Pellegrino
Tytuł: "Przepis na życie"
Tytuł oryginału: "Recipe for life"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 400





"Przepis na życie" to powieść o poszukiwaniu swojego miejsca, o miłości i gotowaniu. Opisane są w niej losy grupy kobiet, w szczególności Babetty i Alice. Alice to młoda Angielka, która po porzuceniu jej przez chłopaka i przeżyciu napadu rzuca studia i wyjeżdża do Londynu. Zamieszkuje u przyjaciółki Leili i podejmuje pracę w restauracji. Babetta natomiast to starsza Włoszka mieszkająca wraz z mężem w Triento. Razem zajmują się ogrodem w Villa Rosa. 
Ich losy splatają się, kiedy matka Leili kupuje dom Villa Rosa, a dziewczyny przyjeżdżają do niej na wakacje.
Gdzieś we Włoszech. Może właśnie tak wyglądało
powieściowe Triento?

Rozdziały na przemian opowiadają o losach Alice i Babetty, przy czym te dotyczące Angielki pisane są w pierwszej osobie.
Nie mam zastrzeżeń do sposobu prowadzenia narracji. Książkę czyta się bardzo dobrze. Natomiast właściwie żaden z bohaterów, oprócz Babetty, nie wzbudził mojej sympatii. Alice początkowo nie irytowała, jednak jej późniejsze niezdecydowanie zaczęło mnie denerwować. Nie chciała przejąć kontroli nad własnym życiem, nie podejmowała prób uporządkowania relacji z bliskimi, tkwiła w dziwnych związkach, ponieważ to było dla niej wygodne. Babetta z kolei była staruszką, której życie nie oszczędzało. Od lat ciężko pracowała. Potrafiła jednak cieszyć się pięknem miejsca, w którym mieszkała, obecnością bliskich, pracą w ogrodzie i gotowaniem. To naprawdę pozytywna postać.

A może tak prezentowało się miejsce,
w którym Alice uczyła się przyrządzać
pizzę?

Pierwsza część powieści, opisująca pierwszy pobyt Angielek w Villa Rosa, podobała mi się najbardziej. Później życie bohaterów coraz bardziej się komplikowało, a podejmowane przez nich decyzje coraz mniej mnie satysfakcjonowały.

Tak mogła z kolei wyglądać kuchnia Babetty

Mimo wszystko jest to przyjemna lektura. Jednak polecam mieć przy sobie podczas czytania coś dobrego do jedzenia - opisy smakowitych włoskich potraw są naprawdę kuszące.

Moja ocena: 4/6
______________________
Źródła zdjęć: 
http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/62000/62532/155x220.jpg
http://media-cache-ec3.pinterest.com/550x/e7/63/22/e763223b0aa370b250c9f63cb98b80cd.jpg
http://media-cache-lt0.pinterest.com/550x/6c/56/4b/6c564b29c0a461441f0a3474c3c7d0c5.jpg
http://media-cache-lt0.pinterest.com/550x/3e/93/e8/3e93e812f5fd2b3ba9e687924c97a521.jpg

19 komentarzy:

  1. Jeśli będę miała ochotę na lekką i niezobowiązującą lekturę, która pomoże mi odprężyć się, to na pewno sięgnę po "Przepis na życie". Oczywiście wcześniej zaopatrzę się w coś do jedzenia. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie książki powodują, że chce mi się jeść:D Ale mimo wszystko, miło się je czyta:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tej autorki "Wakacje w Italii" i bardzo mi się podobała. Taka lekka lektura, ale wciąga czytelnika. Mam ochotę na pozostałe dwie, w tym tą, o której tutaj piszesz. Już wyobrażam sobie, jak spaceruję uliczkami z bohaterkami. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie kojarzę w ogóle tej książki a przecież ostatnio oglądałam na stronie wydawnictwa niemal wszystkie powieści obyczajowe. Może po prostu mi umknęła. W każdym razie będę ją miała teraz na uwadze.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. ZDECYDOWANIE NA TAK! Kocham śródziemnomorskie klimaty :)

    Zapraszam na kulturka-maialis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Na razie nie mam na nią szczególnej ochoty, ale generalnie nie mam nic przeciwko takim lekkim obyczajówkom :) + uwielbiam opisy potraw i gotowania, dlatego kto wie, być może po nią sięgnę.
    To bardzo ciekawe co u mnie napisałaś, ja osobiście nie mam takiego wrażenia, ponieważ czytałam "Trzy tygodnie z moim bratem" Nicholasa Sparksa o jego życiu i odebrałam go bardzo pozytywnie. Wiem, że można zmanipulować czytelnikiem, tym bardziej kiedy pisze się samemu o sobie, jednak czytając po prostu czułam płynącą od niego pozytywną energię, jest dla mnie człowiekiem pełnym ciepła i miłości. Wiem, że może to naiwne, ale wierzę swojej intuicji co do ludzi :). Ale to co mówisz może być prawdą, samą mnie to zdziwiło, kiedy sprawdziłam czas pomiędzy wydaniem książki, a tworzeniem filmu. Jednak bardziej podejrzewałabym tutaj agenta Sparksa. Z tej samej książki wiem, że kiedy pisarz informował swojego agenta o pomyśle na książkę nie było czasu do stracenia i kontrakt z wydawnictwem zostawał podpisany niemal od razu a termin oddania książki do druku ustalony z góry. Agenci (nie tylko pisarzy) nie tracą czasu, działają od razu i kują żelazo póki gorące, dlatego całkiem możliwe jest, że kontrakt na ekranizację książki został omówiony już wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym dodać, że bardzo podobają mi się zdjęcia jakimi urozmaiciłaś recenzję! :D

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za dłuugi i pozytywny komentarz!;)
      Co do Sparksa - lubię go jako pisarza i jako człowieka. Nie do końca podoba mi się fakt tak szybkiego ekranizowania jego nowych powieści (czyjkolwiek byłby ten pomysł, ale uwaga o agentach jest bardzo słuszna) i ogólnie jakoś wolę te starsze książki. Nie czytałam jeszcze "Trzech tygodni z moim bratem", ale chętnie to zmienię. Wtedy sama będę mogła lepiej się wypowiedzieć na temat tego pisarza.

      Też podobają mi się te zdjęcia;) Znalazłam je na stronie pinterest.com

      Usuń
    3. Rozumiem Cię, też nie lubię takiego komercjalizmu. Polecam, bardzo wzruszająca książka, choć długo zajęło mi jej przeczytanie i myślę sobie, że tytuł jest dosyć adekwatny :D. Co nie oznacza, że jest nudna, ale nieco się dłuży momentami. To fajna strona, mnóstwo tam inspiracji :D Dziękuję za opinie dotyczące filmów :)

      Usuń
  7. Bardzo fajne zdjęcia wybrałaś. Niestety nie mam na razie ochoty na książkę z Włochami w tle. "Romans po włosku" skutecznie mnie zniechęcił na dłuuugi czas.

    OdpowiedzUsuń
  8. Boję się takich książek o gotowaniu, bo potem jestem ciągle głodna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co dzis zrobiłam? Weszłam na Twojego bloga, zajrzałam do starszych notek i spisałam wreszcie te tytuły, które mnie ciekawiły. Kopsnę się do biblioteki :D Dzięki Tobie mogę sobie poznać ciekawe tytuły bez konieczności przekopywania się przez półki :)

    PS Ja aktualnie czytam "Listy Lennona" i jako fanka The Beatles jestem zachwycona :D Gorzej tylko z targaniem tego wszędzie (mam czas na czytanie głównie jeżdżąc MZK) bo wielkie to bydlę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi;) Życzę udanej wizyty w bibliotece;)

      Znam ten ból...czasem po prostu wyrzucam inne potrzebne rzeczy z torebki, żeby zmieściła mi się tam aktualnie czytana książka;)

      Usuń
  10. Trochę mi sie już "przejadły" włoskie klimaty, ale tak ogólnie je lubię, więc pewnie kiedyś i tę książkę przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć! Zostałaś wyróżniona u mnie na blogu! :)
    http://mrucznie.blogspot.com/2013/03/poszukiwanie-wasnego-m-wyroznienia.html

    OdpowiedzUsuń
  12. W tym momencie nie znajdę dla niej czasu, ale nie mówię jej kategorycznie nie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger