10/31/2013 05:10:00 PM

David Mitchell "Atlas chmur"

David Mitchell "Atlas chmur"

Autor: David Mitchell
Tytuł: "Atlas chmur"
Tytuł oryginału: "The Cloud Atlas"
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 535
"(...) każdy gra swoim własnym językiem, we własnej tonacji, gamie i barwie. W pierwszej serii każdą partię solo przerywa następna: w drugiej, każda partia przerwana w serii pierwszej ma swój dalszy ciąg" /s. 469/
Adam Ewing podróżujący przez Pacyfik w połowie XIX wieku. Młody kompozytor, usiłujący za pomocą oszustwa zdobyć pracę w Belgii w dwudziestoleciu międzywojennym. Dziennikarka Louisa Rey, prowadząca ważne śledztwo w Kalifornii w latach 70. XX wieku. Żyjący współcześnie angielski wydawca Timothy Cavendish, uciekający przez chcącymi wymusić od niego pieniądze młodymi ludźmi. Sonmi ~451, genetycznie modyfikowana pracownica restauracji, żyjąca w Azji przyszłości. I wreszcie Zachariasz - młody chłopak, mieszkaniec Hawajów, którego życie przypadło na okres ostatecznego upadku cywilizacji. Historie tych ludzi składają się na "Atlas chmur". Ich losy splatają się ze sobą, pomimo tego że żyją w różnych miejscach i czasach. Okazuje się, że każda nasza decyzja może mieć ogromny wpływ na przyszłość innych...

Cytat z początku recenzji odnosi się do "Atlasu chmur" - kompozycji stworzonej przez młodego muzyka, bohatera jednej z opowieści. Jest to jednocześnie opis konstrukcji samej książki. David Mitchell stworzył niezwykłą powieść. Można odnieść wrażenie, że czyta się dzieła kilku różnych pisarzy - powieść fantastyczną, obyczajową, komedię... Wszystkie zawierają jednak pewne łączące je elementy, które przewijają się przez cały tekst książki.

Scena z filmu - ekranizacji książki Mitchella
Lektura "Atlasu chmur" jest niecodziennym doświadczeniem. Zmieniające się co chwilę postaci oraz konwencje literackie, kilka historii połączonych jednym wątkiem, śledzenie tych związków, wskazówek umieszczonych w tekście...to bardzo interesujące. I pobudzające wyobraźnię.

Czy w "Atlasie chmur" można się pogubić? Z pewnością możliwa jest lekka dezorientacja, kiedy kolejne opowieści urywają się, a ich miejsce zajmują następne. Dopiero po historii Zachariasza, będącej centralną częścią powieści, wszystkie elementy układanki zaczynają wskakiwać na swoje miejsce. Ale czy otrzymujemy jedno, konkretne zakończenie? Nie liczyłabym na to. David Mitchell dostarcza nam tematu do rozmyślań. Ale wnioski musimy wysnuć już sami.
"- Daj spokój, kto to w ogóle jest recenzent? - tłumaczyłem. - Facet, który tylko szybko czyta, zawsze wie najlepiej, ale nigdy nie powie nic mądrego..." /s. 157/
Moja ocena: 5/6
_____________________
Źródła zdjęć:
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/155000/155296/155x220.jpg 
2. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/11/05/c6/1105c69637b637974ed3b5c8668fa826.jpg

10/28/2013 06:54:00 PM

Ponure Poniedziałki: Stephen King "1408"

Ponure Poniedziałki: Stephen King "1408"

O co chodzi z tym ponurym poniedziałkiem? To nazwa nowego cyklu na blogu *fanfary* 
W skrócie: bardzo lubię opowiadania, a moim ulubionym gatunkiem literackim jest horror. Dlaczego więc nie połączyć tych dwóch rzeczy i nie publikować co jakiś czas recenzji/opinii na temat opowiadań grozy? Tych lepszych i tych gorszych, mniej lub bardziej strasznych, należących do klasyki gatunku oraz dopiero co napisanych... Mam nadzieję, że chociaż kilku osobom spodoba się ten cykl;) I że przy okazji wspólnie odkryjemy nieznanych nam dotąd autorów i naprawdę dobre prace. Bo poradzenie sobie z krótką formą literacką, jaką jest opowiadanie, jest sztuką którą nie każdy, nawet doświadczony pisarz, w pełni opanował. A teraz zapraszam na pierwszą recenzję...


Stephen King, "1408". Opowiadanie pochodzi z tomu "Wszystko jest względne" (Warszawa: Prószyński i S-ka, 2005)
"Sądzę, że to, co jest przerażające dla jednej osoby, nie musi być takie dla innej (...) ale bałem się, pisząc to opowiadanie" Stephen King
1408. To właśnie w pokoju o tym numerze na trzynastym (przepraszam, na czternastym - przecież trzynaste piętro oficjalnie nie istnieje) piętrze nowojorskiego hotelu Delfin dzieją się bardzo niepokojące rzeczy. Świadczy o tym choćby duża liczba samobójstw i - pozornie - śmierci z przyczyn naturalnych wśród osób zatrzymujących się właśnie tam. Teraz chce tam przenocować Mike Enslin - autor książek o nawiedzonych miejscach, który tak naprawdę nie wierzy w zjawiska paranormalne. Wszyscy wiemy jednak, że nie jest to najlepszy pomysł...
"(...) w pokoju 1408 nie ma duchów i nigdy ich nie było. Jest tam coś innego - sam to poczułem - lecz to nie obecność ducha"
To dosyć znane opowiadanie Stephena Kinga, jedno z tych które zostały zekranizowane. Poznałam tę historię w prawidłowej (według mnie) kolejności, czyli - najpierw utwór literacki, potem film. I o ile opowiadanie naprawdę mnie przestraszyło - a to zdarza się niezwykle rzadko - to film mnie po prostu znudził. Po kilku latach postanowiłam przeczytać "1408" jeszcze raz. Niestety, tym razem już się nie bałam. Lektura była jednak przyjemnością. 


Ten krótki (38 stron) utwór podzielony został na cztery części. Najbardziej podobała mi się pierwsza z nich, zawierająca m.in. opis spotkania pisarza z dyrektorem hotelu. Dyrektor Olin za wszelką cenę chciał przekonać Mike'a, że ten nie powinien nawet przekraczać progu pokoju 1408.W trakcie rozmowy na jaw wychodziły nowe fakty dotyczące miejsca. Atmosfera robiła się coraz bardziej niepokojąca...
"W horrorach powinien się pan czuć jak w domu. Mógłby pan grać ponurego starego kamerdynera, który usiłuje ostrzec młode małżeństwo przed Zamkiem Zagłady"
Rzeczywiście, dyrektor Olin znakomicie nadawałby się do tej roli. A pierwsza część opowiadania bardzo dobrze przygotowuje czytelnika na opis zdarzeń, które spotkały Mike'a Enslina w pokoju 1408. Pokoju, w którym rzeczywiście nie ma duchów. Za to jest coś o wiele bardziej przerażającego...

Stephen King w komentarzu do opowiadania napisał, że jest to jego wariacja na często wykorzystywany w horrorach temat "Nawiedzonego pokoju w oberży". Udało mu się stworzyć jego bardzo ciekawą interpretację. Podczas lektury można zachwycać się konstrukcją opowieści i stylem autora. Można również po prostu wciągnąć się w opowiadaną historię i pozwolić się przestraszyć. Polecam oczywiście ten drugi sposób...
"Tu dziewięć! Dziewięć! Zabiliśmy twoich przyjaciół! Wszyscy przyjaciele nie żyją!"
Moja ocena: 5/6 
___________________________
Źródła zdjęć:
1.http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/18/81/3b/18813ba36fa1f5797f525ad7d74255c9.jpg
2. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/bc/0d/56/bc0d5625717afa4969f6d56571c68476.jpg

10/23/2013 08:43:00 AM

Dagmara Półtorak "Tak trudno być mną!"

Dagmara Półtorak "Tak trudno być mną!"

Autor: Dagmara Półtorak
Tytuł: "Tak trudno być mną!"
Wydawnictwo: W.A.B. 
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 316

Książka polecona (i pożyczona) przez Miss Unpredictable

Odpowiednia książka na poprawę humoru - to jest to! Czego potrzebujemy? Oryginalnych bohaterów, wyróżniających się nieprzeciętnymi cechami osobowości. Nieprawdopodobnych zdarzeń, które jednak może - ale tylko może - mogłyby mieć miejsce w rzeczywistości. Oraz dużej dawki humoru. Jednak kiedy wymienione powyżej czynniki występują w ilościach wręcz hurtowych, efekt może być przeciwny do zamierzonego...

Główną bohaterką i zarazem narratorką powieści jest dwudziestodwuletnia studentka, opisująca w swoim pamiętniku różne zdarzenia z życia swojego oraz rodziny. Matka, jej mąż były oraz mąż obecny, dwóch niesamowicie irytujących braci, oryginalni dziadkowie, pies Killer oraz tajemniczy nieznajomy przybyły z Anglii - w takim towarzystwie nie ma miejsca na nudę. Matka wymyśla nowe sposoby na zabicie męża/pogodzenie się z nim (czasami jedno łączy się z drugim), młodszy brat snuje niecne plany przejęcia władzy nad całym światowym zapasem cukru, a główna bohaterka wraz z przyjaciółmi prowadzi akcję "Kubły prawdy", mającą na celu przyłapanie sąsiada na kradzieży pojemników na śmieci.

Tak wygląda normalny dzień w domu głównej bohaterki

Podczas lektury nie można się nudzić. Czasem trudno się powstrzymać przed wybuchami śmiechu. Podobały mi się nawiązania do twórczości Stephena Kinga (szkoda, że było ich tak niewiele). Z drugiej strony, natłok nieprawdopodobnych i groteskowych sytuacji może zmęczyć czytelnika - wtedy trzeba na chwilę oderwać się od powieści. Mniej więcej od połowy książka zrobiła się nieco nudna. Przynajmniej według mnie. Wtedy bowiem pojawiło się coś na kształt wątku romantycznego. I nie było już tak śmiesznie. Tak, mam dziwne podejście do tego typu historii...

Powieść "Tak trudno być mną!" jednych zachwyci i rozbawi, innych zdenerwuje. Myślę jednak, że jeżeli podejdzie się do tej książki z odpowiednim dystansem, lektura może być całkiem przyjemna;)

Moja ocena: 4/6
________________________
Źródła zdjęć:
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/51000/51029/155x220.jpg
2. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/2f/d8/9a/2fd89a4aa4a8841b7dcb7356462eaba5.jpg

10/14/2013 04:50:00 PM

Charlotte Bronte "Profesor"

Charlotte Bronte "Profesor"

Autor: Charlotte Bronte
Tytuł: "Profesor"
Tytuł oryginału: "The Professor"
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 312

Tytułowy profesor to Anglik William Crimsworth. W poszukiwaniu pracy wyruszył on aż do Brukseli. Tam otrzymał posadę nauczyciela języka angielskiego w szkole monsieur Peleta. Samotny młody człowiek, pozbawiony rodziny (stracił rodziców, a z bratem i wujami z różnych przyczyn nie utrzymywał kontaktu) był zdany tylko na siebie. Jego losy z dużym wyczuciem i znajomością tematu opisała Charlotte Bronte. Sama autorka również uczyła angielskiego w belgijskiej szkole. Podobnie jak William odnalazła tam miłość, jednak w jej przypadku uczucie było z góry skazane na porażkę - jego obiektem był żonaty mężczyzna. 

Charlotte Bronte przy pracy nad swoją pierwsza powieścią
Narratorem powieści jest sam profesor. Szczegółowo opowiada on o zdarzeniach, które sprawiły że znalazł się w Brukseli, o ludziach których spotkał na swojej drodze oraz o uczuciach jakie mu towarzyszyły. Na początku polubiłam głównego bohatera za jego uczciwość oraz rozsądek. Jednak wraz z rozwojem akcji moje uczucia zaczęły ulegać zmianie. William miał denerwującą właściwość oceniania ludzi - i odczytywania ich charakterów - na podstawie ich wyglądu zewnętrznego. Fizjonomika (nauka o rozpoznawaniu cech charakteru z twarzy) była bardzo popularna w XIX wieku, jednak zbyt częste odwoływanie się do niej było dla mnie nieco irytujące. 
Profesor był bardzo pewny siebie i swoich osądów. Uważał też, że zawsze postępuje odpowiednio i jest bardzo rozsądnym człowiekiem. Nie podobało mi się jego uprzedzenie do religii katolickiej - jej wyznawców uważał za złych ludzi, a potwierdzały to oczywiście jego obserwacje. Bohater kochał za to wszystko, co angielskie - religię, ludzi, obyczaje. Również opis relacji Williama i jego wybranki nie przypadł mi do gustu. Ale to już temat na osobny post, poza tym musiałabym zdradzić zbyt dużo treści książki.


Jeden z bohaterów powieści wydał mi się za to bardzo interesujący. Myślę tutaj o Hunsdenie, młodym człowieku o arystokratycznym pochodzeniu. Był on ironiczny, lubił obrażać swoich rozmówców i traktował ich z wyższością, przez co wydawał się dosyć antypatyczny. W trudnych momentach pomagał głównemu bohaterowi, często jednak raniąc przy tym jego uczucia. Zainteresowało mnie, dlaczego Hunsden był właśnie taki - czy to były wrodzone cechy charakteru, czy też w jego życiu wydarzyło się coś, co uczyniło go tak specyficznym człowiekiem. Niestety, autorka nie pokusiła się o rozwinięcie tego wątku - jedynie pod sam koniec powieści dowiadujemy się nieco o przeszłości Hunsdena.

"Profesor" jest pierwszą powieścią Charlotte Bronte. I to widać - jej styl nie jest jeszcze w pełni ukształtowany, a niektóre pomysły są nieco naiwne. Mimo wszystko jest to interesująca lektura - choćby ze względu na osobę autorki. Z pewnością miłośnicy dziewiętnastowiecznych powieści będą zadowoleni.

Moja ocena: 4/6
_____________________
Źródła zdjęć:
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/148000/148155/155x220.jpg
2. http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/ed/92/b7/ed92b77fcad4cba0d0ea30f472969e92.jpg
3. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/da/61/e6/da61e637d1c15e2c350036e42c2a7d22.jpg

10/09/2013 12:19:00 PM

Stephen King "Doktor Sen"

Stephen King "Doktor Sen"

Autor: Stephen King
Tytuł: "Doktor Sen"
Tytuł oryginału: "Doctor Sleep"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 655

"Widział w lustrze swoją twarz z zawieszonym przed nią słowem REDRUM wybitym na jego czole jak piętno. To nie był sen. W umywalce leżała koszulka zamordowanego dziecka, a w wannie kapelusz pełen krwi. Nadciągało szaleństwo. Widział, jak się zbliża, w swoich własnych wybałuszonych oczach." /s. 107/
"Doktor sen" to kontynuacja kultowego już "Lśnienia". Danny Torrance, któremu udało się przeżyć pamiętną i tragiczną zimę spędzoną w hotelu Panorama, jest już dorosły. Lśnienie (czy też - w tym tłumaczeniu - jasność) go nie opuściło. Nadal posiada swoje niezwykłe zdolności, które jednak niesamowicie go męczą - nie jest dobrze wiedzieć (i widzieć) zbyt dużo... Żeby zagłuszyć męczące go wizje, sięga po alkohol i szybko zaczyna go nadużywać. Jak jego ojciec...
Tymczasem po drogach Ameryki podróżuje Prawdziwy Węzeł - tajemnicza organizacja, której członkowie tropią ludzi posiadających jasność i żywią się ich siłą życiową. Dan będzie musiał zmierzyć się z nimi, żeby chronić Abrę - dziewczynkę obdarzoną jeszcze większą mocą niż on, której pewnego dnia udaje się skontaktować z mężczyzną za pomocą myśli. Jak poradzi sobie z duchami z przeszłości oraz z ciemną siłą, która może się okazać większa niż moc Dana i Abry razem wziętych?

Powieść jest utrzymana w stylu "starego, dobrego Kinga". Głównym bohaterem jest mężczyzna obdarzony nieprzeciętnymi, paranormalnymi zdolnościami, który musi stawić czoła niebezpiecznemu przeciwnikowi. Autor opisuje na zmianę wydarzenia dotyczące Dana, Abry oraz Prawdziwego Węzła. Podoba mi się, że Stephen King tak dobrze radzi sobie z dużą ilością wątków (co szczególnie wyraźnie widoczne jest w "Bastionie") - wszystko jest czytelne, wydarzenia nie mieszają się ze sobą, a w odpowiednim momencie łączą się w całość. Czyta się to z prawdziwą przyjemnością. Czasami też z przerażeniem - w końcu mamy do czynienia z dziełem króla horroru.

Podczas lektury - co może zabrzmieć trochę paradoksalnie - nieco przeszkadzała mi znajomość stylu autora. Wiedziałam, do czego zmierza powieść i mniej więcej w jaki sposób się zakończy. Chwilami byłam więc troszkę znudzona. Na szczęście nie udało mi się przewidzieć zakończenia (które nie do końca było w stylu Kinga!), a całość czytało się bardzo dobrze. 
Ciekawie było dowiedzieć się, jak potoczyły się dalsze losy bohaterów "Lśnienia". Sam King przyznał, że interesowała go ta kwestia, a jedno pytanie ("Hej, nie wie pan może, co się stało z tym dzieciakiem ze Lśnienia?") usłyszane na spotkaniu autorskim, również zmotywowało go do rozmyślań. Ostatecznie impuls do powstania powieści przyszedł jeszcze z innej strony - o tym jednak przeczytacie już sami w posłowiu.

"Doktor Sen" klimatem różni się od pierwszej części. Z jednej strony - szkoda. Z drugiej jednak - ciężko byłoby stworzyć coś w identycznym stylu. Poza tym, chociaż teraz chodzi o starcie z Prawdziwym Węzłem, duchy z Panoramy nadal nie dają o sobie zapomnieć. 

Mam małe zastrzeżenia co do redakcji książki. Kilka błędów stylistycznych, parę literówek... to niedużo jak na ponad 600 stron powieści. Mimo wszystko trochę szkoda, że takie niespodzianki się pojawiły.


"Doktor Sen" to dobra kontynuacja. Powieść potrafi wciągnąć, zainteresować, przestraszyć...a czyż nie o to chodzi, kiedy szukamy mocniejszych wrażeń?
"To wszystko było w dziwny sposób logiczne. Od samego początku - jeszcze zanim go w ogóle zobaczył - wiedział, że hotel Panorama to złe miejsce. Teraz już zniknął z powierzchni ziemi, doszczętnie spłonął, ale kto mógł zagwarantować, że razem z nim spaliło się całe zło? Na pewno nie on. W dzieciństwie nawiedzały go widma, którym udało się uciec." /s. 415/
Moja ocena: 4,5/6
_____________________________
Źródła zdjęć: 
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/178000/178864/177670-155x220.jpg
2. http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/7a/18/8a/7a188a98bcf035da5f83a44de45dd455.jpg
3. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/ff/f6/eb/fff6eb8ca7a6277ef40cddb860a415dc.jpg

10/03/2013 07:52:00 PM

Jeffery Deaver "Porzucone ofiary"

Jeffery Deaver "Porzucone ofiary"

Autor: Jeffery Deaver
Tytuł: "Porzucone ofiary"
Tytuł oryginału: "The bodies left behind"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 319

Kiedy ktoś dzwoni pod 911, a potem nagle przerywa połączenie, wiadomo że należy to sprawdzić. Ale czy wysłanie do domku położonego na kompletnym odludziu tylko jednej policjantki jest dobrym pomysłem? Zazwyczaj pewnie tak, ale tym razem Brynn McKenzie naprawdę miała pecha. Na miejscu odkryła dwie ofiary brutalnego morderstwa. Sama również znalazła się w niebezpieczeństwie, ponieważ przestępcy nie opuścili jeszcze miejsca zbrodni. Brynn uciekła do lasu - w końcu znajdowała się w parku stanowym - a po drodze przyłączyła się do niej cudem ocalała z masakry kobieta, znajoma zabitego małżeństwa. Rozpoczął się dramatyczny pościg. Tylko...kto tak naprawdę był mordercą, a kto ofiarą?

Jeffery Deaver jak zwykle zaskakuje czytelnika. Zgrabnie łączy wszystkie wątki i często udaje mu się wprowadzić osobę oddającą się lekturze w błąd. Muszę jednak przyznać, że tym razem autorowi nie do końca udało się mnie oszukać. Może dlatego, że przeczytałam już wiele jego powieści i - na wszelki wypadek - we wszystkim wietrzę podstęp?


W porównaniu do innych książek Jeffery'ego Deavera "Porzucone ofiary" nie wypada najlepiej. Fabuła powieści jest przemyślana, autor zaskakuje i wprowadza ciekawe zwroty akcji... ale brakowało mi lepszej intrygi i głównej bohaterki, którą mogłabym bardziej polubić. Czytanie o zabawie w kotka i myszkę, jaką prowadzili przestępcy i policjantka, było interesujące, chociaż chwilami nieco męczyło. Nie można było oprzeć się wrażeniu, że całość odbywa się według schematu: Brynn wyprowadza w pole morderców i zdobywa chwilową przewagę - mężczyźni odgadują zamiary policjantki i są coraz bliżej. I tak na zmianę.

Mimo wszystko "Porzucone ofiary" to dobra, trzymająca w napięciu powieść. Myślę jednak, że spodoba się przede wszystkim tym, którzy dopiero rozpoczynają poznawanie twórczości Jeffery'ego Deavera. Dla fanów autora może być nieco przewidywalna. 

Moja ocena: 4,5/6
___________________
Źródła zdjęć: 
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/50000/50608/155x220.jpg
2. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/b8/39/b4/b839b451fd119ca64efb34143e908af9.jpg
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger