Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ray Bradbury. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ray Bradbury. Pokaż wszystkie posty

10/16/2017 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Pazdziernikowa kraina"

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Pazdziernikowa kraina"

Opowiadania pochodzą ze zbioru "Pazdziernikowa kraina" (C&T, 2009)


Pazdziernik to piękny miesiąc. Liście zmieniają kolory i wszystko wygląda zupełnie inaczej. Robi się trochę zimniej i może momentami bardziej ponuro, ale... to wszystko ma swój urok. Dodatkowo ten miesiąc jest idealny do czytania horrorów;) Dlatego kiedy Luka z Przestrzeni Tekstu zaproponowała na pazdziernik twórczość (między innymi) Raya Bradbury'ego wiedziałam, że muszę wrócić do tego właśnie zbioru opowiadań. Dzisiaj, trochę nietypowo jak na Ponure Poniedziałki, zapraszam na wpis o trzech tekstach jednego autora - każdy jest inny, a jeden bardziej przerażający od drugiego...


Na początek: "Zbiegowisko".
Zastanawialiście się kiedyś jak to jest, że w miejscach wypadków bardzo szybko zbierają się gapie? Pół biedy, jeśli ten tłum nie przeszkadza poszkodowanym, wzywa służby ratunkowe, a nawet sam jest pomocny. Gorzej, jeśli tłoczy się wokół ofiary wypadku, zabiera jej powietrze... I jak to jest, że bardzo często w tym tłumie widać te same twarze?

Głównym bohaterem tekstu jest mężczyzna o nazwisku Spallner. Miał on wypadek samochodowy, z którego na szczęście wyszedł prawie cało, choć nie obyło się bez wizyty w szpitalu. Bardziej jednak niż dolegliwości fizyczne, Spallnera męczyło coś innego - to wrażenie, że tłum gapiów pojawił się wokół niego prawie natychmiast po całym zdarzeniu. Nie daje mu to spokoju, staje się wręcz obsesją. Zaczyna śledzić informacje o innych tego rodzaju zdarzeniach i dochodzi do zaskakującego wniosku - twarze w tłumie się powtarzają. Ale dlaczego? Czego chcą od ofiar? Kim są? 

To dobre opowiadanie, choć nie takie, które zapadnie w pamięć na dłużej. Chociaż, tak jak w przypadku innych tekstów Bradbury'ego, również i ten jest bardzo niepokojący. Razem z głównym bohaterem zaczynamy się zastanawiać, kim są tajemniczy ludzie, czerpiący taką przyjemność z obserwowania skutków różnych wypadków. Wyjaśnienie nie do końca mnie usatysfakcjonowało, ale... 

...ale kolejnym opowiadaniem, które przeczytałam, był "Pajacyk z pudełka". I tutaj już było o wiele lepiej.

Edwin to chłopiec, który mieszka wraz z matką w ogromnej posiadłości, będącej dla nich całym światem. Dom jest otoczony przez gęsty las, w którym mieszkają Bestie, dlatego Edwin nie może tam chodzić. Nie chce przecież zostać przez nie zgnieciony, jak kiedyś jego ojciec... Dni chłopca mijają na zabawach z matką, nauce w towarzystwie tajemniczej Nauczycielki i zwiedzaniu ogromnego domu. Edwin musi jednak pamiętać, że niektóre drzwi są zamknięte nie bez powodu, do niektórych pomieszczeń naprawdę nie wolno wchodzić. Ale przecież potrzebną mu wiedzę czerpie z opowieści Nauczycielki i z książek. To nic, że wiele tomów ma część stron wyrwanych lub zaklejonych, że tak wielu rzeczy mu nie wolno...

To piękny, wręcz baśniowy tekst. Skrywający tajemnicę, którą nie jest bardzo trudno przejrzeć. Zdecydowanie zrobicie to szybciej niż Edwin. Tytułowy pajacyk z pudełka jest tutaj pewnym symbolem, który również będzie łatwo rozszyfrować. Sam pomysł jednak, jak również i wykonanie, zasługują na najwyższą ocenę. Opowiadanie może wywołać dreszcze, a historia Edwina nie opuści nas jeszcze przez jakiś czas od zakończenia lektury. Przynajmniej tak było w moim przypadku. To połączenie baśniowości z bardzo prozaicznym zakończeniem... niesamowicie spodobał mi się ten pomysł.

Ostatnim tekstem, o którym dzisiaj napiszę, jest "Kosa".

Wszystko zaczęło się bardzo obiecująco: oto mamy rodzinę, która musiała opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania i znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Mieli jednak siebie i mieli środek transportu... przynajmniej do czasu, aż skończyła im się benzyna. Stało się to jednak w pobliżu chatki, otoczonej ogromnym polem pszenicy. Jak się okazało, poprzedni właściciel domku zmarł i teraz rodzina mogła zamieszkać w tym miejscu - mieli dach nad głową, pełną spiżarnię...czego chcieć więcej? Tylko... co z kosą, znalezioną przy martwym staruszku? Co miał znaczyć wyryty na niej napis: Kto mną włada - włada  całym światem! I dlaczego pszenica otaczająca chatę miała takie dziwne właściwości...?

To opowiadanie spodobało mi się chyba najbardziej. Ray Bradbury ponownie świetnie połączył ze sobą elementy baśniowe oraz te bardzo prozaiczne. Mamy więc tajemniczą chatkę, do której bohaterowie trafiają na pewno nie bez powodu. Dziwne zboże, które niedługo po ścięciu gnije, a na drugi dzień wyrasta ponownie. Kosę, która nie jest tylko i wyłącznie symbolem, ale ma konkretne działanie. A to wszystko nie tak daleko autostrady prowadzącej do Kalifornii i stłoczonych na niej aut...

Mam trochę zastrzeżeń co do samego zakończenia, ale nie będę teraz o tym pisać, żeby wszystkiego nie zdradzić. Mimo wszystko, tutaj - tak jak i w poprzednim opowiadaniu - urzekła mnie atmosfera całego tekstu. Oraz niepokój, jaki Ray Bradbury potrafił wprowadzić do wszystkiego, co pisał. To niewygodne uczucie, że pozornie nie dzieje się nic niezwykłego, ale pod powierzchnią codziennych (przynajmniej dla bohaterów) zdarzeń kryje się coś strasznego. Autor udowodnił, że nie trzeba bardzo wyszukanych i fantastycznych pomysłów, żeby wywołać u czytelnika dreszcze. Wystarczy napisać o niezwykłych przypadkach w - wydawałoby się - zwykłym życiu...

Tak, pazdziernik to zdecydowanie najlepsza pora na lekturę opowiadań Raya Bradbury'ego.

Teksty przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html

_________________
Zródła zdjęć: https://pl.pinterest.com

9/04/2017 12:23:00 PM

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Naznaczona ogniem"

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Naznaczona ogniem"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Pazdziernikowa kraina" (C&T, 2009)
"Przez długi czas stali w oślepiającym blasku słońca, obserwując jaśniejące cyferblaty swoich staroświeckich zegarków na łańcuszku, choć cienie chwiały się, słaniały im u stóp, a pod przewiewnymi letnimi kapeluszami pełzły strużki potu"
Dwóch staruszków wpatrujących się w drzwi pewnej kamienicy w upalny, letni dzień. Na kogo czekają? Czy to umówione spotkanie? A może mają zamiar śledzić tę osobę? Co mają z tym wszystkim wspólnego wysokie temperatury oraz narastająca wściekłość? I co się stanie, kiedy termometr wskaże 33 stopnie Celsjusza?

Ponieważ zaczął się wrzesień, postanowiłam wrócić do kojarzącego się z jesienią zbioru opowiadań Raya Bradbury'ego. I zaskoczyło mnie w nim opowiadanie pasujące bardziej do wakacji - o upale oraz o tym, jak działa on na ludzi. Wiadomo przecież, że zbyt wysokie temperatury mogą mieć wpływ na bardziej agresywne zachowania, co potwierdzają badania współczesnych psychologów. Ale już Szekspir pisał, że w tak gorące dni krew nie jest lodem. Nie należy się więc dziwić głównym bohaterom "Naznaczonej ogniem", że są dosyć zaniepokojeni zachowaniem obserwowanej przez nich kobiety. Jeden z nich chce za wszelką cenę zapobiec mogącemu się zdarzyć nieszczęściu. Tylko... czy mu się to uda? I kto w całej tej historii będzie prawdziwym agresorem?


Bardzo lubię opowiadania Bradbury'ego. Nie musiał epatować brutalnością, żeby stworzyć niezwykły, mroczny nastrój swoich tekstów. Tak jak i tutaj. Z pozoru w opowiadaniu nie dzieje się nic, co mogłoby przerażać: ot, wściekła na cały świat kobieta i dwóch staruszków, którzy uparli się, żeby ją śledzić. To brzmi nawet zabawnie. Gdyby nie to, że do końca nie wiemy, co konkretnie złego może się stać. Za to przeczuwamy, że coś wydarzy się na pewno. 

Muszę sobie dozować teksty tego autora. Niektóre są dla mnie niezwykle przygnębiające. Jednak ich ponury klimat i piękny, literacki język (a także tytuł całego zbioru;) sprawiają, że są one świetną lekturą na jesień. Która - przynajmniej dla mnie - rozpoczęła się już z początkiem września;)

Moja ocena: 5/6

Opowiadanie przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html
____________________
Zródło zdjęcia:

11/28/2016 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Emisariusz"

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Emisariusz"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Pazdziernikowa kraina" (C&T, 2009)

"Martin wiedział, że znów jest jesień, bo wbiegając do domu, Pies niósł wiatr, mróz i woń jabłek, przeobrażających się pod drzewami w moszcz. W ciemnych sprężynkach kudłów Pies aportował płatki astrów, pyłki mydlnicy, skorupki żołędzi, sierść wiewiórek, pióra odlatujących drozdów, trociny z drewna świeżo ściętego na opał i liście, sypiące się niczym węgliki z rozpłomienionych koron klonów"
Pies był najlepszym przyjacielem Martina. Martin zaś był po prostu chorym chłopcem, który nie mógł wychodzić z domu. Ale miał Psa. Wysyłał go - swojego emisariusza - do lasu, nad rzekę, do miasteczka... a zwierzę za każdym razem ochoczo biegło, i wracało z nowymi zapachami, nowymi skarbami ukrytymi w sierści, nowymi opowieściami. Czasem pies sprowadzał Martinowi gości. Najczęściej przychodziła jego wychowawczyni ze szkoły, panna Haight. Do chłopca zaglądali też sąsiedzi. Pies przynosił mu radość. Aż pewnego dnia zwierzę nie wróciło z jednej ze swoich wędrówek...

Miałam nie pisać o tym opowiadaniu. Nie dlatego, że jest ono złe (jest dobre). Nie dlatego, że nie jest straszne (jest). Dlatego, że wywołało ono u mnie głęboki smutek. Pies Martina przypomniał mi o moim psie, który był moim najlepszym przyjacielem i który towarzyszył mi przez prawie połowę życia. I pewnego dnia też nie wrócił.


Pomijając jednak tę kwestię - nie to jest najstraszniejsze w "Emisariuszu", a ja nie mogę się roztkliwiać, bo znowu się rozpłaczę - Bradbury po raz kolejny stworzył świetną opowieść. Początkowo wydaje się, że to zwykła historia przyjazni chłopca z psem. Potem niepokój stopniowo wdziera się do umysłu czytelnika - kiedy ten dowiaduje się, że panna Haight nie żyje. Kiedy Martin zaczyna rozmyślać, co robią umarli na cmentarzu. Kiedy Pies nie wraca. I wreszcie... Wreszcie, kiedy w wieczór Halloween z oddali słychać szczekanie. 

To zakończenie jest z jednej strony do przewidzenia, a z drugiej - właśnie takie, jakiego może oczekiwać miłośnik horrorów. Na długo przed Kingiem i jego świetnym "Smętarzem dla zwierzaków" (O tak, widzę pewne podobieństwa. Domyślacie się, jakie?)

Zdecydowanie nie sięgnę więcej po ten tekst. Jest dla mnie zbyt smutny. Jednak warto, żebyście go poznali. Groza, która się w nim czai, powinna się Wam spodobać.

Moja ocena: 5/6
____________________
Zródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/453245149978515331/

10/31/2016 07:00:00 AM

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Słój"

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Słój"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Pazdziernikowa kraina" (C&T, 2009).

"Jedna z tych rzeczy trzymanych w słojach w jarmarcznym namiocie na obrzeżu małego, sennego miasteczka. Jedna z tych wyblakłych rzeczy, unoszących się w spirytusowej plazmie, wiecznie śniących, obracających się leniwie, a jej obnażone oczy gapią się prosto na ciebie, choć wcale cię nie widzą."

Właśnie ta rzecz, ten słój wraz z niezwykłą zawartością, zafascynowała Charliego. Wpatrywał się w to niezwykłe zjawisko bardzo długo. Aż w końcu postanowił je kupić. Właściciel gabinetu osobliwości początkowo się targował, wiedział jednak że nie może przepuścić takiej okazji. I tak Charlie wrócił do wsi, wraz z tajemniczym słojem. Chyba po raz pierwszy w życiu udało mu się wzbudzić ciekawość i szacunek sąsiadów. Tylko jego żona, jak zawsze zresztą, nie była zachwycona pomysłem Charliego. I postanowiła zrobić wszystko, żeby zepsuć mężowi radość z nowego nabytku.

Dzisiaj ilustracją jest okładka zbioru opowiadań Bradbury'ego. Nie mogłam znalezc wystarczająco strasznego zdjęcia słoika z podejrzaną zawartością.
To opowiadanie jest niezwykłe. Z pozoru nie dzieje się w nim zbyt wiele. Ot, mężczyzna kupuje na jarmarku słój z dziwną zawartością. A pózniej, w letnie wieczory, w jego domu zbierają się sąsiedzi i dyskutują o tym kto - lub co - może znajdować się w słoju. Bo wygląda to jak czyjaś głowa. Ale czy na pewno? A jeśli tak, kim była ta osoba za życia? Każdy widzi w niej kogoś innego, odnosząc się do własnych wspomnień i doświadczeń. Nieszczęśliwa kobieta, której dziecko zgubiło się kiedyś na bagnach i już nie wróciło, widzi w słoju właśnie swojego synka. Mężczyzna, który jako dziecko utopił małego kotka, widzi w słoju właśnie tego kociaka. Każdy ma do opowiedzenia własną historię. I tak siedzą wieczorami, rozmawiając i wpatrując się w słój. Opisy tych rozmów są niesamowite. Prawie czułam się tak, jakbym sama siedziała w chacie Charliego i słuchała tych ludzi. A potem przyszedł sąsiad mężczyzny, Tom Carmody. I ogłosił, że ten słój z ludzką (?) głową, to jedno wielkie oszustwo. Wtórowała mu żona Charliego. Już wiecie, że to nie skończyło się dobrze, prawda?

"Słój" to jedno z lepszych opowiadań Raya Bradbury'ego, jakie miałam okazję przeczytać (zaznaczę jednak, że jeszcze nie skończyłam całego zbioru, więc wiele niespodzianek przede mną). Ten tekst to jednocześnie świetny dowód na to, że nie trzeba straszyć czytelnika makabrycznymi opisami, żeby być mistrzem horroru. Wystarczy dobry pomysł wyjściowy (słój z tajemniczą zawartością), umiejętność sprawnego opisywania z pozoru nudnych rzeczy (zebrania sąsiadów i rozmowy na temat tego, co jest w słoju) oraz szokujący finał. I chociaż od pewnego momentu można było przewidzieć, jak cała sprawa się zakończy, to i tak tekst nie stracił nic ze swojej siły rażenia. 
A może to opowiadanie miało taki wpływ tylko na moją wyobraznię? 

Moja ocena: 5/6




____________
Zródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/263953228137104036/

10/17/2016 07:00:00 AM

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Następna"

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Następna"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Październikowa kraina" (C&T, 2009).

Czy może być lepsza pora na czytanie horrorów niż deszczowy, ponury październik? Do tego miesiąca idealnie pasuje lektura świetnego zbioru Ray'a Bradbury'ego o działającym na wyobraźnię tytule "Październikowa kraina". A dzisiaj chciałam opowiedzieć Wam o jednym z tekstów w nim zawartych - o "Następnej".

Marie i Joseph to małżeństwo, które fazę wzajemnej ekscytacji i szalonej miłości ma już dawno za sobą. Wydaje się, że teraz po prostu w mniejszym lub większym stopniu tolerują siebie nawzajem. Właśnie wyjechali na wakacje do Meksyku i zatrzymali się w małym, ślicznym meksykańskim miasteczku. Jest kilka dni po Święcie Zmarłych. Marie bardzo nie podoba się atmosfera tego miejsca, choć z pozoru wszystko jest w porządku. Przeraża ją zwłaszcza pomysł zwiedzania krypty położonej na okolicznym cmentarzu, w której podobno obejrzeć można mumie zmarłych mieszkańców miejscowości. Joseph jest jednak zachwycony i ani myśli rezygnować z tego rodzaju "rozrywki". Kobiecie nie pomaga, że mąż zdaje się ignorować jej obawy i świetnie się bawi - kupuje na przykład pamiątki dla przyjaciół: cukrowe czaszki. Jednak te makabryczne prezenty ulegają zniszczeniu przez nieuwagę Marie. Kobieta jest coraz bardziej roztrzęsiona i nerwowa, zwłaszcza kiedy okazuje się, że z powodu awarii samochodu będą musieli pozostać w miasteczku dłużej, niż by tego chciała.
"Spojrzała na imię wymalowane na czaszce, którą jadł.
Napis brzmiał Marie"
Opowiadanie ma fantastyczny klimat. Na początku nie rozumiałam, o co chodzi Marie. Wprawdzie wydawała się bardzo nerwowa i doskonale zdawałam sobie sprawę, że oglądanie czyichś mumii nie należało zapewne do przyjemności, ale skąd ta jej chęć natychmiastowego wyjazdu? I to za wszelką cenę? Czyżby za bardzo wzięła sobie do serca widok konduktu żałobnego, który widzieli z mężem z balkonu hotelu oraz wizytę na cmentarzu? Czy czegoś się bała?

Marie trochę mnie irytowała. Jej neurotyczność mogła w końcu działać na nerwy, te bezustanne prośby skierowane do męża, jej bezsensowne zachowania, miotanie się jak ptak uwięziony w klatce... Ostatecznie okazało się jednak, że kobieta miała rację. Naprawdę wydarzyło się coś bardzo złego. Sposób, w jaki opisał to Bradbury oraz wszystkie wydarzenia, które do tego doprowadziły, naprawdę zasługują na uwagę. Nie dość, że od początku miasteczko wydaje się mieć niezwykle duszną atmosferę, a nastrój grozy stopniowo narasta (potęgowany zachowaniem Marie), to scena finałowa sprawiła, że opowiadanie na dłuższą chwilę zapadło mi w pamięć i nie mogłam się od niego uwolnić. Przyszły mi na myśl teksty Daphne du Maurier i filmy Hitchcocka (ostatni akapit "Następnej" sprawdziłby się znakomicie jako zakończenie filmu tego reżysera!). Być może to przesadzone porównania, a opowiadanie wcale nie jest tak dobre, jak mi się wydaje. Mimo wszystko...to dopiero drugie opowiadanie autora, które poznałam, a już jestem pod ogromnym wrażeniem. I z niecierpliwością czekam na lekturę kolejnych.

Moja ocena: 5/6
_____________
Źródło zdjęcia: unsplash.com
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger