4/27/2012 11:47:00 AM

Sarah Langan "Zarażeni"

Sarah Langan "Zarażeni"
Lubię horrory. Nawet bardzo. Dlatego ucieszyłam się, kiedy natrafiłam w bibliotece na "Zarażonych". Nie wiedziałam wprawdzie nic o autorce ani samej powieści, ale zdecydowałam się zaryzykować. W końcu czy powieść, która otrzymała Bram Stoker Award może być zła? Hm...

http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/51000/51875/155x220.jpg

Lois Larkin, nauczycielka w szkole podstawowej w małym miasteczku Corpus Christi pewnego dnia zabiera dzieci na wycieczkę. Jadą do pobliskiego Bedford, które jest opuszczonym miastem - niedawno miała tam miejsce katastrofa ekologiczna. Uroczo. W czasie wyjazdu od grupy odłącza się jeden chłopiec, a nauczycielka zauważa jego nieobecność dopiero po powrocie do Corpus Christi. Chłopiec tymczasem wędruje po lesie, natrafia na podejrzanie wyglądającą polanę i, zachęcony dziwnym głosem, zaczyna kopać. Uwalnia coś...wirus? Demona? Tajemnicza siła zaczyna atakować ludzi i zmieniać ich w coś w rodzaju zombie. Zaraza się rozprzestrzenia...

Prolog i epilog powieści napisano w pierwszej osobie, są one wypowiedziami jednej z mieszkanek miasteczka, której udało się uniknąć wirusa. Jednak prolog pisany jest po upływie roku od wydarzeń o których opowiada książka, a epilog - po dwóch miesiącach. Jest to trochę dziwne, chyba byłoby lepiej gdyby autorka zrezygnowała z jednego z nich.
Rozdziały w powieści mają dosyć nietypowe tytuły. Oprócz nazw takich jak "Potwór w lesie" czy "Kwarantanna" spotkamy też rozdziały zatytułowane "Można jeść ryby, bo one nie mają żadnych uczuć" czy "W wolnym czasie zawieraj przyjaźnie i trop przestępców".

Według mnie "Zarażeni" nie wytrzymują porównania z takimi horrorami jak choćby "Komórka" Kinga. Autorka nie skupia się tylko na jednej postaci, przedstawia losy większej ilości mieszkańców miasteczka. Nie jest to zły sposób prowadzenia narracji, wydaje się jednak że zbyt dużo miejsca Sarah Langan poświęca na opisy przeżyć wewnętrznych bohaterów, zamiast poświęcić więcej uwagi wydarzeniom w Corpus Christi. W efekcie otrzymaliśmy książkę, która jest w części horrorem, a w części opisem rozterek i problemów poszczególnych osób.

Co jeszcze mam do zarzucenia "Zarażonym"? Nie potrafię dokładnie tego opisać. Mam wrażenie, że jest to dopiero szkic powieści. To mogła być o wiele lepsza książka, gdyby tylko autorka trochę dokładniej przemyślała całą koncepcję i dokonała niezbędnych poprawek.

Ale, żeby nie było że ta książka ma według mnie same minusy - jedna rzecz naprawdę mi się spodobała. Kiedy autobus z dziećmi jadącymi na wycieczkę zbliża się do lasu w Bedford, mija przyczepę kempingową. Przyczepione są do niej dziwne lalki, trzymające w rękach blachy z literami układającymi się w napis o niepokojącej treści. Pomysł godny Stephena Kinga;) Szkoda tylko, że nic więcej z tego nie wynikło - pytania, kto stworzył tą dziwną "dekorację" i co znaczy napis nie doczekały się odpowiedzi.

4/23/2012 05:00:00 PM

Haruki Murakami "Norwegian Wood"

Haruki Murakami "Norwegian Wood"
"- Zagraj „Norwegian Wood” – poprosiła Naoko.
Reiko przyniosła z kuchni skarbonkę w kształcie kota, a Naoko wyjęła z portmonetki sto jenów i wrzuciła.
- O co chodzi? – zapytałem.
- Mamy umowę, że kiedy proszę o „Norwegian Wood”, wrzucam sto jenów – powiedziała Naoko. – Płacę, bo ten utwór lubię najbardziej. Bo proszę z całego serca."

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/36371/norwegian-wood

"Norwegian Wood" zespołu The Beatles to piosenka, która idealnie oddaje nastrój powieści Murakamiego i dziwne relacje łączące Toru i Midori.
Książka zaczyna się sceną lądowania samolotu z 37-letnim Toru Watanabe na pokładzie. Po wylądowaniu z głośników rozlega się muzyka - właśnie "Norwegian Wood". Pod wpływem utworu Watanabe przypomina sobie zdarzenia sprzed osiemnastu lat. To właśnie o nich jest ta powieść. O młodym Toru, który przyjeżdża na studia do Tokio. O jego spotkaniu z Naoko - dawną znajomą, dziewczyną jego przyjaciela który popełnił samobójstwo. O uczuciu, które ich połączyło. Również o Midori - nieco ekscentrycznej nowej znajomej Toru. A wszystko to w atmosferze końca lat sześćdziesiątych. Hipisi, protesty na uniwersytetach, rozluźnienie obyczajów...

To było moje pierwsze i, jak dotąd, ostatnie spotkanie z twórczością Murakamiego. Ta powieść ma swój specyficzny klimat, podobnie jak piosenka z tytułu. Mam wrażenie, że dziewczyną opisaną w piosence jest Midori, zaś osobą opowiadającą całą historię - Toru. Chociaż "Norwegian Wood" był ulubionym utworem Naoko...
"I once had a girl, or should I say, she once had me. 
She showed me her room, isn't it good, norwegian wood? 
She asked me to stay and she told me to sit anywhere, 
So I looked around and I noticed there wasn't a chair. 

I sat on a rug, biding my time, drinking her wine. 
We talked until two and then she said "It's time for bed". 
She told me she worked in the morning and started to laugh. 
I told her I didn't and crawled off to sleep in the bath. 

And when I awoke I was alone, this bird had flown. 
So I lit a fire, isn't it good, norwegian wood?"
Czytając książkę, możemy wprowadzić się w nastrój smutku, melancholii. W końcu to historia o czyjejś młodości, która już przeminęła. W dodatku młodości naznaczonej śmiercią kilku osób bliskich dla głównego bohatera.

Nie wiemy, po co Toru przyleciał do Hamburga i czym się zajmuje w dorosłym życiu. Nie wiemy też, jak zakończyła się jego znajomość z Midori, ponieważ opowieść w pewnym miejscu po prostu się urywa. Możemy się tylko domyślać.

Zraziły mnie do tej powieści opisy kontaktów seksualnych bohaterów. Nie lubię czytać takich rzeczy, jestem też daleka od zachwytów nad tego typu scenami.
Nie znam się na japońskiej literaturze. Nie wiem, czy wszystkie książki mają taki klimat. Ta była specyficzna i zapadła mi w pamięć. Może jeszcze kiedyś przeczytam coś tego autora.

Piosenka "Norwegian Wood" http://www.youtube.com/watch?v=lY5i4-rWh44

Artykuł z wikipedii dotyczący tekstu piosenki (można się dowiedzieć, co tak naprawdę "autor miał na myśli") http://pl.wikipedia.org/wiki/Norwegian_Wood_(This_Bird_Has_Flown)

Zwiastun filmu na podstawie książki http://www.youtube.com/watch?v=kYBgsyBwYso&feature=related

4/19/2012 12:55:00 PM

Jan Grzegorczyk "Adieu"

Jan Grzegorczyk "Adieu"
"Adieu" to pierwsza z trzech powieści z serii "Przypadki księdza Grosera". Jak można się domyślić, cała seria opowiada o życiu pewnego duchownego. Nie jest on podobny do księdza Rafała z książki Macieja Grabskiego czy do ojca Mateusza z telewizyjnego serialu. Groser, a właściwie Wacław Olbrycht, to nie idealna postać tylko zwyczajny ksiądz, który tak jak i jego parafianie ma czasem rozterki duchowe i zastanawia się nad swoim życiem.
"Powieść łamie tabu, jakim jest życie prywatne księdza, pokazuje różnorodność postaw polskiego duchowieństwa" (z opisu na okładce).
"Adieu" to książka, którą poleciła mi Przyjaciółka. Jej "Adieu" pokazała koleżanka. A koleżance...

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/23403/adieu-przypadki-ksiedza-grosera
Czytając, obserwujemy Grosera (księdza-pisarza), a także wielu innych duchownych - jego znajomych z seminarium, kolegów z parafii i przełożonych. Obserwujemy także świeckich - parafian, rodzinę i znajomych księdza, oraz po prostu ludzi spotykanych przez niego w wielu codziennych sytuacjach. Nikt nie jest kryształowy, wszyscy mają jakieś wady i problemy, tak jak prawdziwi ludzie.

Autor nie unika trudnych tematów. Opisuje złych i dobrych. Chociaż czy można jednoznacznie powiedzieć, że któraś z przedstawionych postaci jest zła albo dobra? Chyba nie. Użyłabym raczej określenia: "zagubieni".

Książka, publikowana początkowo w odcinkach w miesięczniku "W drodze", spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem środowiska katolickiego, szczególnie duchownych. Zacytuję dwie opinie:
"Wreszcie ktoś o poważnych sprawach pisze w sposób przystępny, czytelny. Wreszcie ktoś postanowił pokazać księdza-człowieka, z jego problemami, które jakże wielkie bywają, z radościami. Po prostu księdza-człowieka w prawdzie."  ks. Janusz Kaleta, Administrator Apostolski Zachodniego Kazachstanu.
"Grzegorczyk jest pierwszym facetem, który podjął się prawdziwego opisu księdza w teraźniejszej Polsce. Niczego podobnego do tej pory nie czytałem." Michał Ziobro, trapista. 

W powieści, oprócz opisu problemów, znajdziemy też dużo ciepła i humoru. Przeczytałam "Adieu" bardzo szybko i na pewno pożyczę kolejne części.
Muszę tylko powiedzieć, że nie podobały mi się ilustracje;)

Na koniec dwa cytaty:
"w życiu trzeba otaczać się entuzjastami" (też jestem tego zdania)
"Drogi Boże,
Przez cały dzisiejszy dzień do tej pory postępuję jak należy.
Nie złościłem się, nie byłem chciwy, złośliwy, samolubny, zazdrosny ani uszczypliwy, nic jeszcze nie wypiłem ani nie fajczyłem.
Nawet ani razu nie skłamałem.
Jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Ale drogi Boże, za chwilę zamierzam wstać z łóżka i od tej pory bardzo będę potrzebował Twojej pomocy." 
Gorąco polecam tą powieść.

4/16/2012 09:08:00 AM

Stephen King "Dallas 63"

Stephen King "Dallas 63"
Książka o której chyba wielu słyszało, w związku z jej polską premierą w ubiegłym roku. Trzeba przyznać, że była dobrze rozreklamowana. Ale nawet i bez tego bym po nią sięgnęła. W końcu King jest moim ulubionym pisarzem.

http://www.proszynski.pl/Dallas__63-p-30948-.html
Głównym bohaterem "Dallas 63" jest Jake Epping, nauczyciel języka angielskiego w liceum w Lisbon Falls. Wiódł on względnie spokojne i zwyczajne życie (nie licząc problemów z żoną), aż do dnia w którym odebrał telefon z prośbą o spotkanie od Ala Templetona - właściciela Al's Diner, baru w którym bywał. Jake szybko zjawił się na miejscu i odkrył coś przerażającego. Czy człowiek może drastycznie schudnąć, stracić zęby i postarzeć się w ciągu jednego dnia? Al najwidoczniej mógł. Wszystko stało się jeszcze bardziej szalone, kiedy Al zdradził Jake'owi swoją tajemnicę - w spiżarni jego baru znajduje się przejście do roku 1958. Czy to nie brzmi naprawdę zwariowanie? Dodatkowo Al opowiedział mu o swoich planach, które pokrzyżowała choroba. I poprosił o wypełnienie misji. Poprosił go, żeby cofnął się w czasie i zapobiegł zamachowi na prezydenta Kennedy'ego. Jake stał się więc Georgem Ambersonem i rozpoczął nowe życie w USA lat 50...

Opis może wydawać się dosyć śmieszny. Przejście do przeszłości znajdujące się w spiżarni w barze? Szalona misja uratowania prezydenta? Zapewniam jednak, że kiedy zaczniecie czytać "Dallas 63", zmienicie swoje nastawienie. Najpierw będziecie zaciekawieni. Będziecie towarzyszyć Jake'owi w jego pierwszych podróżach w czasie i próbach zmienienia losu Harry'ego Dunninga, szkolnego woźnego. Później będziecie się zastanawiać, czy Harvey Lee Oswald był naprawdę jedynym zamachowcem. A jeżeli tak - jak można było go powstrzymać. Wczujecie się w klimat Ameryki lat 50. Będziecie przyglądać się znajomości Jake'a z  Sadie Dunhill. I, być może, wciągniecie się w tą historię tak jak ja i zapomnicie, że przeszłość nie chce być zmieniana...

"Dallas 63" jest próbą odpowiedzi na pytanie, czy historię można zmienić i - jeśli tak - w jaki sposób to zrobić. Ta powieść wciąga. O ile środkowa część książki może się Wam wydać nieco nudna, to pod koniec akcja pędzi już w zawrotnym tempie.
Czy powieść kończy się happy endem? Jeżeli ktoś zna trochę twórczość Kinga, chyba już się domyśla odpowiedzi.

Trzeba przyznać, że King dość dobrze przygotował się do napisania "Dallas 63". Sterta książek i artykułów o zabójstwie prezydenta Kennedy'ego które przeczytał, była niewiele niższa niż on sam.
Polecam "Dallas 63". To kawał (ponad 850 stron) dobrze napisanej powieści. Zobaczycie, spodoba się Wam już od dedykacji - dla malutkiej wnuczki autora: "Zeldzie. Cześć, kochanie, witaj na imprezie.".

Zwiastun książki: http://www.youtube.com/watch?v=WkUj76CeHjM

4/11/2012 10:57:00 AM

Edward Stachura „Siekierezada albo zima leśnych ludzi”

Edward Stachura „Siekierezada albo zima leśnych ludzi”
O czym jest „Siekierezada”? Patrząc na okładkę spodziewałam się czegoś innego, myślałam że będą w niej opisane jakieś straszne, wstrząsające wydarzenia. Ale Stachura pozostał Stachurą i ta powieść w 100% pasuje do jego twórczości.

http://siedmiorog.pl/k644_siekierezada_

Janek Pradera, wędrujący po kraju kiedy akurat nie może przebywać ze swoją Gałązką Jabłoni (na co nie pozwala mu „ta mgła ta mgła”) trafia gdzieś na zachód Polski. Dokładniej do wsi Bobrowice, gdzie zatrudnia się przy wyrębie lasu. Zamieszkuje na kwaterze u babci Oleńki, zaprzyjaźnia się z innymi robotnikami oraz córką leśniczego – Grażynką. Poznaje nowych ludzi. Zachwyca się światem, każdą jego najmniejszą cząstką. Chyba, że akurat cały świat przesłania mu mgła.

Ten opis może być niejasny dla kogoś, kto nie czytał „Siekierezady” albo przynajmniej nie zetknął się wcześniej z twórczością Stachury. No cóż, myślę że chyba trzeba samemu zapoznać się z tą powieścią, żeby dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi. Chociaż podczas lektury mogą pojawić się nowe pytania.
Jakie? Na przykład:
- kim jest Gałązka Jabłoni, której zadedykowano książkę? (akurat to pytanie szybko doczeka się odpowiedzi)
- kim jest emanuel delawarski? (z przewijającego się w książce zdania „zawsze i teraz absolutnie służy tobie emanuel delawarski”)
- czym jest „ta mgła ta mgła”?
 
Czytając, automatycznie stawiałam znak równości między Jankiem Praderą, głównym bohaterem i narratorem, a Edwardem Stachurą. Chociaż powtarzałam sobie, że nie powinnam tego robić, nie powinnam przecież patrzeć na twórczość Stachury jak na jego autobiografię.. Ale teraz mogę powiedzieć, że chociaż w pewnym sensie miałam rację – sam Stachura też przez jakiś czas pracował przy wyrębie lasu. Zamieszkał na kwaterze u babci Olechny. Rozmawiał z robotnikami, zaprzyjaźnił się też z leśniczym i jego rodziną, w szczególności z trzynastoletnią wówczas córką Grażynką. Brzmi znajomo? Powinno. Właśnie w ten sposób Stachura zbierał materiały do „Siekierezady”. Dowiedziałam się o tym już po przeczytaniu powieści, ze strony http://stachuriada.pl/stachura/, a konkretniej ze skanu pewnego artykułu, który znajdziecie pod tym adresem http://stachuriada.pl/stachura/skany/artykuly/lubelska.jpg.

Książka jest naprawdę specyficzna. Pisana „dziwnym” językiem, przybierającym czasem formę strumienia świadomości (przynajmniej tak mi się wydaje). Pewne wyrażenia czy zdania często się powtarzają i to może być męczące. „Siekierezada” nie wszystkim się spodoba. Miłośnicy twórczości Stachury powinni ją jednak docenić. Polecam ją też tym, którzy dopiero chcieliby zagłębić się w ten dziwny, ale jedyny w swoim rodzaju świat opisany przez Steda.

Kilka bonusów:
- jeszcze raz stachuriada http://stachuriada.pl/stachura/
- „Siekierezada” na filmwebie (tak, powieść doczekała się ekranizacji) http://www.filmweb.pl/film/Siekierezada-1985-9526
- sam Stachura interpretujący swój wiersz http://www.youtube.com/watch?v=vhuN7tmhNwI

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger