11/30/2018 08:56:00 AM

Wolfgang Bauer "Porwane. Boko Haram i terror w sercu Afryki"

Wolfgang Bauer "Porwane. Boko Haram i terror w sercu Afryki"
Autor: Wolfgang Bauer
Tytuł: "Porwane. Boko Haram i terror w sercu Afryki"
Tytuł oryginału: "Die geraubten Madchen: Boko Haram und der Terror im Herzen Afrikas"
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2017 
Liczba stron: 173

Słyszeliście o Boko Haram? Nazwę tej organizacji można różnie tłumaczyć: "książki to grzech", "nowoczesne wychowanie to grzech", "zakazać zachodniej oświaty"... Ma powiązania z Al-Kaidą i Państwem Islamskim, działa głównie na terenie Nigerii, a cały świat usłyszał o niej kiedy w 2014 roku jej bojownicy uprowadzili dużą grupę dziewcząt z internatu w Chibok. Jakie były ich dalsze losy? I co spotkało mnóstwo innych kobiet, również porwanych przez Boko Haram? Autorowi udało się dotrzeć do tych, które uciekły z niewoli i zdecydowały się o tym opowiedzieć. 

Początkowo myślałam, że Wolfgang Bauer skupi się głównie na dziewczętach z Chibok. Ich historia stała się jednak tylko punktem wyjścia do scharakteryzowania organizacji i opisania jej zbrodni. W imieniu porwanych - i tych z internatu i tysięcy innych - wypowiadają się kobiety, które przeżyły to samo. Widziały śmierć swoich najbliższych, zostały zmuszone do przejścia na Islam i uwięzione. Niektórym kazano poślubić swoich prześladowców. Inne szkolono do przeprowadzania samobójczych zamachów. Wszystkie przeszły przez piekło. 

To wstrząsający reportaż. Poruszający tym bardziej, że autor często oddaje głos samym porwanym. Ich opowieści przeplata fragmentami opisującymi powstanie Boko Haram i zbrodniczą działalność organizacji. Dodatkowym atutem książki są piękne i pełne wyrazu zdjęcia kobiet, z którymi Wolfgang Bauer przeprowadzał wywiady. Czy z ich oczu można wyczytać, co takiego je spotkało?

Nie będę się rozpisywać. To ważny reportaż, który uświadamia nas o tym, że w wielu krajach świata właśnie teraz dzieją się przerażające rzeczy. Warto o tym wiedzieć. Bo to pierwszy krok do tego, żeby postarać się znaleźć jakieś rozwiązanie.
_____________
Źródło zdjęcia: własne

11/22/2018 09:52:00 AM

Michelle Richmond "I że cię nie opuszczę"

Michelle Richmond "I że cię nie opuszczę"

Autor: Michelle Richmond
Tytuł: "I że cię nie opuszczę"
Tytuł oryginału: "The Marriage Pact"
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 484

Chcę, żeby nam się udało. Nie boję się poświęcenia. Nie cofnę się przed niczym, co jest dobre dla naszego małżeństwa.
Ludzie wstępujący w związek małżeński wierzą, że od tego momentu ich życie będzie przypominać bajkę. Będą mieć obok siebie ukochaną osobę, razem stawią czoła wszystkim problemom i będą żyć długo i szczęśliwie. Zycie jednak różnie się układa i często weryfikuje te wyobrażenia. Wiele małżeństw się rozpada. Czy tajemniczy Pakt może być na to receptą?

Alice i Jake w prezencie ślubnym otrzymali dziwną drewnianą skrzynkę. Było to zaproszenie do Paktu, niezwykłej organizacji, stojącej na straży nierozerwalności małżeństwa. Para zdecydowała się do niego przystąpić i podpisała umowę. Początkowo założenia Paktu i zasady w nim obowiązujące wydały im się nieco śmieszne, ale niepozbawione sensu: Zawsze odbieraj telefon od małżonka. Regularnie obdarowujcie się prezentami. Kilka razy w roku wyjedźcie gdzieś razem. I chociaż Jake jest zdumiony objętością podręcznika, w którym spisano wszystkie zasady, wydaje się że nie stanie się nic strasznego, jeśli o kilku regułach się zapomni. Do czasu pierwszego wykroczenia...  Para szybko przekonuje się, że Pakt jest niezwykle poważną organizacją, która surowo karze każde wykroczenie. I że Paktu - podobnie jak małżonka - nie opuszcza się aż do śmierci...


Niesamowicie spodobał mi się pomysł na fabułę. Pakt i zasady przez niego stworzone z jednej strony przerażają, a z drugiej fascynują. Uważnie śledziłam próby dostosowania się do nich dwójki głównych bohaterów, a także ewolucję ich poglądów - bo w różnych momentach patrzyli na Pakt inaczej. Przechodzili od zaangażowania aż do śmiertelnego przerażenia. Sama organizacja okazała się być niezwykle intrygująca. Pakt to rodzaj elitarnej sekty, której członkowie wybierani są niezwykle starannie. Obowiązuje ich mnóstwo zasad, wszyscy są ściśle kontrolowani... i chyba nie do końca chcielibyście wiedzieć, co spotyka tych, którzy popełniają wykroczenia. 

Podczas lektury nie sposób powstrzymać się od rozmyślań o instytucji małżeństwa i o tym, co zrobić aby faktycznie było ono nierozerwalne. Ciekawe, czy ludzie naprawdę byliby gotowi wiele poświęcić i poddać się nieustannej kontroli, byle tylko utrzymać przy sobie ukochaną osobę. I na ile to wzajemne przywiązanie wynikałoby z miłości, a na ile ze strachu przed konsekwencjami. Pod tym względem to była fascynująca lektura. Natomiast jeśli chodzi o samą fabułę, bardzo mi się podobała... aż do zakończenia. Nie wydało mi się ono zbyt przekonujące i naprawdę liczyłam na coś innego. 
Nie polubiłam też Alice. Bo o ile Jake praktycznie od razu zyskał moją sympatię, o tyle jego żona wydawała się być skupiona na mnóstwie rzeczy (praca, muzyka), ale nie na mężu. A jej zaangażowanie w ich relację momentami wynikało chyba bardziej z potrzeby przestrzegania reguł Paktu, niż z ogromnej miłości. 

"I że cię nie opuszczę" to wciągający thriller psychologiczny, dla wszystkich miłośników gatunku. Zwłaszcza dla tych, który właśnie przygotowują się do ślubu;) I chociaż mam tej książce nieco do zarzucenia, a pisanie recenzji idzie mi ostatnio wyjątkowo opornie, to i tak zachęcam Was do lektury. Na koniec jeszcze uwaga (bardziej dla mnie) na przyszłość: czytanie jednej powieści przez miesiąc z przerwami (ze względu na brak czasu) naprawdę nie jest dobrym pomysłem. Ciężko się później skupić na fabule i wszystko dokładnie przemyśleć.

Moja ocena: 4,5/6
__________________
Źródła zdjęć: 
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4844350/i-ze-cie-nie-opuszcze
2. Photo by Gades Photography on Unsplash

11/12/2018 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Stephen King "Opowieści makabryczne"

Ponure Poniedziałki: Stephen King "Opowieści makabryczne"


Dzisiaj będzie trochę nietypowo. Początkowo miałam wybrać jeden komiks z całego zbioru "Opowieści makabryczne" i trochę o nim opowiedzieć, ale ostatecznie zdecydowałam się napisać o całości. Tematyka jak najbardziej pasuje do Ponurych Poniedziałków. A czy same historie stworzone przez Kinga i zilustrowane przez Berniego i Michele Wrightson przerażają? No cóż, niekoniecznie. Ale i tak czytanie ich jest świetną zabawą, nie tylko dla fanów Stephena Kinga. 

Tytułowe makabryczne opowieści, to pięć historii prezentowanych przez Upiora, zwracającego się do czytelników "dzieciaczki". To komiksy pełne potwornych i groteskowych wydarzeń, których bohaterowie nigdy nie kończą dobrze. Ale... w pewnym sensie sami są sobie winni. Upiór opowie nam na przykład, że nie warto otwierać starych skrzyń z tajemniczymi napisami, bo nigdy nie wiadomo co może czaić się w środku. Oraz, że meteoryty mogą być niezwykle niebezpieczne. A także wspomni nieco o tym, że karaluchy bardzo lubią się podkradać...


Podobają mi się opowieści wymyślone przez Stephena Kinga, zwłaszcza czarny humor w nich zawarty. Ilustracje Wrightsonów świetnie do nich pasują, tworząc niepowtarzalny klimat. Jeśli jesteście fanami horrorów z lat 80. lub seriali w rodzaju "Opowieści z krypty", to będzie lektura dla Was. I chociaż Was nie przerazi (chyba, że jesteście dzieciaczkami, czytającymi "Opowieści makabryczne" w nocy pod kołdrą i podskakującymi na każdy głośniejszy odgłos), to zapewni kilka chwil rozrywki w starym, dobrym stylu. 

Warto wiedzieć, że "Opowieści makabryczne" to w oryginale "Creepshow" - dokładnie jak tytuł filmu z 1982 roku, wyreżyserowanego przez George'a Romero. Scenariusz do niego napisał Stephen King. A historie w nim zawarte... tak, możecie poznać również z tego komiksu. Czyż to nie świetny powód, żeby sięgnąć po tę lekturę? A może najpierw obejrzeć film? (Jeżeli chodzi o kolejność chronologiczną: najpierw powstał film, a krótko po jego premierze wydano komiks) Wybór pozostawiam Wam. Niech dodatkową zachętą będzie fakt, że King sam wystąpił w tym filmie, wcielając się w rolę Jordy'ego Verrilla. W produkcji można zobaczyć również Joe Hilla, czyli jednego z synów Stephena. 


I jak, dzieciaczki? Zachęciłam Was do lektury albo do seansu?;)
________________
Źródła zdjęć: 
1. https://en.wikipedia.org/w/index.php?curid=28904053
2. https://www.imdb.com/title/tt0083767/mediaindex?ref_=tt_pv_mi_sm

11/07/2018 02:18:00 PM

Tetsuya Honda "Przeczucie"

Tetsuya Honda "Przeczucie"

Autor: Tetsuya Honda
Tytuł: "Przeczucie"
Tytuł oryginału: ストロベリーナイト ("The Silent Dead")
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 352

Czy wciąż się boisz... upalnych letnich nocy?
W Tokio zostają znalezione ludzkie zwłoki. Okaleczone, owinięte niebieską folią, wciśnięte w żywopłot. Czyżby sprawca porzucił ciało nie dokończywszy dzieła? A może to było celowe działanie i chodziło o to, żeby ktoś szybko odnalazł makabryczny "pakunek"? Do sprawy zostaje przydzielona między innymi komisarz Reiko Himekawa ze swoim zespołem. Reiko to bystra i utalentowana młoda kobieta, która bardzo szybko wspina się po szczeblach kariery. Ma niesamowity zmysł, umożliwiający jej błyskawiczne łączenie faktów oraz wyciąganie wniosków nawet z pozornie ze sobą nie związanych wydarzeń. I chociaż w pracy idzie jej świetnie (nawet pomimo tego, że musi zmagać się z przytykami odnośnie swojego wieku i płci), to w życiu osobistym nie jest już tak różowo. Reiko, jak na bohaterkę kryminału przystało, zmaga się z tragicznymi wydarzeniami ze swojej przeszłości. Ta pozornie silna kobieta do tej pory nie może zapomnieć pewnej dusznej, letniej nocy sprzed lat. Co się wtedy wydarzyło? Jak przebiegnie obecne śledztwo? I czy sprawca ograniczy się tylko do jednej ofiary?

To było moje pierwsze spotkanie z japońskim kryminałem. Nie mam zupełnie porównania i ciężko mi stwierdzić, na ile "Przeczucie" jest rzeczywiście japońskie, a na ile autor uczynił je bardziej strawnym dla zachodniego czytelnika. Zdziwieniem dla nas może być na przykład fakt, że hierarchia w tamtejszej policji jest tak istotna. Oraz że policjanci dojeżdżają na miejsce przestępstwa metrem;) Ale w swojej istocie "Przeczucie" opowiada o tym samym, co wiele czytanych już przeze mnie kryminałów - o sprawie makabrycznego zabójstwa oraz o żmudnym śledztwie, mającym na celu wytropienie sprawcy. 


Niektórych powieść Hondy znudziła. Trochę się im nie dziwię. Opisy mozolnej, policyjnej roboty, przesłuchań kolejnych świadków czy zapoznawanie czytelnika z zasadami funkcjonowania japońskiej policji nie wszystkim się spodobają. Ale w drugiej części książki akcja zdecydowanie przyśpiesza. I prowadzi do finału, który... z jednej strony był dosyć przewidywalny, a z drugiej bardzo mi się podobał dzięki pewnemu rozwiązaniu zastosowanemu przez autora. Chciałabym jednak uniknąć tutaj zdradzania zakończenia. 

Najważniejsza tutaj jest postać Reiko. To dobra policjantka, która dzięki tytułowym przeczuciom jest w stanie osiągnąć bardzo dobre wyniki w śledztwie i szybko złapać przestępców. To jej dar i to dzięki niemu (a także swojej ciężkiej pracy) zaszła tak daleko. Ale pewnie nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby nie upalna letnia noc sprzed lat, o której prawdę poznajemy w trakcie lektury. Zastanawiam się, jak zmienia się postać Reiko na przestrzeni całego cyklu książek (bo "Przeczucie" to pierwsza powieść z tą bohaterką). 

Pomysł Strawberry Night, o którym więcej przeczytacie już w samej książce, był wyjątkowo makabryczny. Zestawienie go z powierzchownością Japończyków - przestrzegających zasad, szanujących innych, bardzo ułożonych - stanowi szczególny kontrast i tylko zwiększa brutalność niektórych scen. To jedna z mocniejszych stron całej powieści. 

Podsumowując: akcja nie zawsze pędzi w zawrotnym tempie, a bardziej doświadczeni czytelnicy mogą w trakcie lektury nabrać pewnych podejrzeń co do śledztwa, ale... i tak polecam ten kryminał miłośnikom gatunku. Dobrze czasem sięgnąć po coś innego, niż literatura europejska czy amerykańska, do których jesteśmy już tak przyzwyczajeni. Myślę, że czytanie o śledztwie toczącym się w Kraju Kwitnącej Wiśni będzie niezwykle interesującym doświadczeniem. 

Moja ocena: 4,5/6
______________________
Źródła zdjęć: 
1. Moje
2. Photo by Thomas Ribaud on Unsplash

11/05/2018 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Agatha Christie "Domek pod Słowikami" ("Philomel Cottage")

Ponure Poniedziałki: Agatha Christie "Domek pod Słowikami" ("Philomel Cottage")
Opowiadanie w oryginale można przeczytać online TUTAJ
Polskie tłumaczenie znajdziecie w zbiorze "Tajemnica lorda Listerdale'a"

Alix i George to młode, niezwykle szczęśliwe małżeństwo. Chociaż zaręczyli się zaledwie po tygodniu znajomości i bardzo szybko wzięli ślub, wydaje się że dobrze się znają. Kupili uroczy domek na wsi, tytułowy Philomel Cottage. George pracuje, a Alix zajmuje się domem. Idylla, prawda? Jednak po miesiącu pięknego, małżeńskiego życia, Alix przypadkowo dowiaduje się kilku rzeczy o swoim mężu, które zaczynają ją niepokoić. Może wcale nie zna go tak dobrze, jak się jej wydawało?
The man's a perfect stranger to you! You know nothing about him!
Oczywiście to opowiadanie nie jest typowym horrorem. Znalazłam je jednak w zestawieniu "17 Short Stories That Will Scare The Pants Off You In No Time" (swoją drogą, świetna nazwa;) i pomyślałam, że warto po nie sięgnąć. Tym bardziej, że Agatha Christie szybko przechodzi od opisu szczęśliwego małżeńskiego życia do bardzo niepokojących kwestii. Pierwsza to wzmianka o tym, że małżonkowie nie znają się zbyt długo. I pozornie nic w tym złego, w końcu na pewno przemyśleli swoją decyzję, a także rozmawiali z drugą połową o swoim dotychczasowym życiu. Nie ulega jednak wątpliwości, że szybki ślub i przeprowadzka do domu położnego na uboczu jakiejś wioski może wywoływać mieszane uczucia. Kolejną dziwną sprawą jest rozmowa Alix z ogrodnikiem. Starszy mężczyzna mówi rzeczy, o których kobieta pierwszy raz słyszy i które nie pokrywają się z tym, o czym informował ją mąż. Może to tylko efekt przekręcenia przez ogrodnika pewnych informacji, a może George chce ukryć coś przed żoną. Kiedy dodatkowo Alix znajduje jego kalendarz z odręcznymi zapiskami... 

Wbrew pozorom kawa ma w tym tekście duże znaczenie

Dosyć szybko nabieramy podejrzeń odnośnie George'a. Agatha Christie nie byłaby jednak sobą, gdyby nie zdecydowała się na zaskakujące zakończenie. I chyba właśnie ono, oraz nastrój całego opowiadania, spodobały mi się najbardziej. Pozornie wiemy wszystko. A tak naprawdę do ostatniej chwili jesteśmy podejrzliwi i nie do końca przeczuwamy, co się wydarzy. 

Czy to historia o mężu, który zastawił na swoją żonę pułapkę? A może wręcz przeciwnie? Nie bez powodu Christie wspomina w tekście o komnacie Sinobrodego. Powinna jednak wymienić jeszcze Szeherezadę... 

Moja ocena: 4,5/6
_______________
Źródło zdjęcia: Photo by Isaac Benhesed on Unsplash
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger