10/30/2017 12:00:00 PM

Ponure Poniedziałki: Richard Middleton "On the Brighton Road"

Ponure Poniedziałki: Richard Middleton "On the Brighton Road"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Fear" (Penguin, 2017)

Samotny włóczęga budzi się wśród śniegu w mroźny, zimowy dzień. Bardzo szybko rusza w drogę. Dokąd idzie? Czy to tylko bezmyślna wędrówka? I kim jest chłopak, którego spotyka w jej trakcie? Jak traktować jego dziwne słowa...?
'It's a wonder I didn't die,' the tramp said. The boy looked at him sharply.
'How do you know you didn't?'
To bardzo krótkie opowiadanie, liczące zaledwie kilka stron długości, znalazłam w zbiorze "Fear. Tales of Terror and Suspense". Teksty w nim zawarte zostały wybrane przez Roalda Dahla. Autorem "On the Brighton Road" jest natomiast Richard Barham Middleton, żyjący w latach 1882-1911. Cierpiał na depresję, a po jego przedwczesnej śmierci (popełnił samobójstwo), Edward Jepson i Artur Machen zadbali, żeby pamiętano o jego opowiadaniach. Jego teksty pojawiały się w różnych antologiach.

"On the Brighton Road" jest z pozoru bardzo spokojnym tekstem - opisuje wędrówkę dwóch włóczęgów. Niepokojąca od początku jest pogoda. Z pozoru bardzo spokojny, dopiero budzący się do życia zimowy dzień. Niepokojąca jest również postać chłopaka, którego spotyka główny bohater. Mówi on dziwne rzeczy i nie do końca wiadomo, na ile to tylko wytwór jego wyobraźni, a na ile prawda... W tego rodzaju opowieściach prawdą mogą okazać się nawet najbardziej szalone rzeczy.

I chociaż zakończenie łatwo przewidzieć, nie odbiera to (dosyć makabrycznego) uroku całemu opowiadaniu. Mi się podobało, był to idealny tekst na czas, kiedy czasu na czytanie praktycznie nie mam. Chociaż gdyby nie ta sytuacja, pewnie poczułabym lekki niedosyt.

Nie jest to lektura w klimacie Halloween, ale... kto by się tym przejmował? Chyba jestem kiepska w dopasowywaniu czytanych książek do aktualnej pory roku. Trudno;)

Moja ocena: 4,5/6
_____________
Zródło zdjęcia: https://www.instagram.com/p/BazXxOoDSha/?taken-by=azumi.90

10/26/2017 06:30:00 AM

Brett McBean "The Last Motel"

Brett McBean "The Last Motel"




Autor: Brett McBean
Tytuł: "The Last Motel"
Wydawnictwo: Biting Dog Publications
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 276








Halloween. Do niewielkiego motelu położonego z dala od głównej drogi, gdzieś wśród gór i lasów, przybywają goście. Dwójka przyjaciół, którzy ukradli auto z trupem w bagażniku. Małżeństwo, które przez przypadek kogoś zabiło. I ojciec z synem... a może raczej morderca ze swoją kolejną ofiarą. Tej nocy oni, a także właścicielka hotelu, będą świadkami całej serii dziwnych zdarzeń. Tej nocy ktoś z nich zginie... a może zginą wszyscy?

Znalazłam tę książkę dzięki Goodreads, kiedy szukałam interesujących horrorów na jesień (na pewno już komuś wspominałam o tym, że według mnie to idealny czas na historie z dreszczykiem). O ile wiem, "The Last Motel" nie był wydany u nas, a przynajmniej nie udało mi się odszukać polskiej wersji, dlatego czytałam w oryginale. Nie stanowiło to większego problemu, autor nie posługiwał się bardzo wyszukanym językiem i mogłam dużo zrozumieć, a nawet wciągnąć się w akcję. Czy jednak ten horror spełnił moje oczekiwania? I tak, i nie.


Z jednej strony, mamy tutaj bardzo interesującą historię. Do motelu przybywają goście, każdy z nich ma coś na sumieniu, każdy ma coś do ukrycia. Ich tajemnice poznajemy stopniowo, co bardzo mi się podobało - autor nie odsłonił wszystkich kart od razu. Kolejną zaletą książki jest to, że losy jej bohaterów okazują się ze sobą powiązane - ostatecznie nie dostajemy kilku odrębnych historii, ale jedną, ze wspólnym zakończeniem. Dodatkowo "The Last Motel" ma naprawdę przyjemny klimat - hotelik na odludziu, tajemnice, noc Halloween... 

...jednak nie podobało mi się tutaj kilka rzeczy. Na przykład sceny seksu. Ok, ogólnie nie mam nic przeciwko, ale miałam wrażenie, że autor umieścił je w powieści trochę na siłę, może żeby uatrakcyjnić cały tekst...bo tak naprawdę wcale dużo nie wnoszą. Może nie będę spoilerować, ale naprawdę te fragmenty nie były zbyt istotne dla fabuły, zwłaszcza opis pewnego trójkąta, który miał podglądać przez okno jeden z bohaterów... i tutaj przechodzimy do kolejnego zarzutu: wspomniany przed chwilą bohater nie był jednym z gości motelu, tak naprawdę do akcji wkroczył dopiero pod sam koniec. Jednak co jakiś czas mieliśmy sceny z jego udziałem, ale autor nie wyjaśnił do końca, jaka była dokładnie historia tej postaci. Według mnie cały ten wątek można było spokojnie pominąć. 
I jeszcze zakończenie - może trochę zbyt szybkie? Spodziewałam się jeszcze chociaż kilku stron wyjaśnień, tymczasem... no cóż. Lekkie rozczarowanie. 

Pomimo moich narzekań, "The Last Motel" okazał się całkiem przyjemną i klimatyczną lekturą. Może i taką, w której nie wszystkie wydarzenia są ze sobą logicznie powiązane i mają jakiś głębszy sens, jednak... książka powinna spodobać się miłośnikom współczesnej grozy. Kto nie lubi historii o domkach na odludziu, w których dzieją się dziwne rzeczy?;) Nie jest to najlepszy horror, jaki mogłam wybrać na pazdziernik i po lekturze czuję lekki niedosyt, ale... i tak bawiłam się całkiem niezle.

Moja ocena: 4/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2" (kategoria: horror współczesny)
https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html
 
_____________
Zródła zdjęć:
1. https://www.goodreads.com/book/show/216217.The_Last_Motel?ac=1&from_search=true
2. https://unsplash.com/photos/xpj_hCmINpw

10/23/2017 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Daphne du Maurier "Niebieskie soczewki"

Ponure Poniedziałki: Daphne du Maurier "Niebieskie soczewki"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Niebieskie soczewki i inne opowiadania"

Marda West przeszła operację. Miała widzieć lepiej niż kiedykolwiek przedtem, najpierw jednak musiała uzbroić się w cierpliwość i wytrzymać długie tygodnie bólu i mroku, kiedy musiała leżeć w szpitalu z bandażem na oczach. Było to dziwne uczucie, tylko słyszeć odwiedzające ją osoby. Nawet jej mąż stał się stopniowo tylko jednym z wielu głosów. Kobieta nie mogła się doczekać zdjęcia bandaży. Zaczęła nawet podejrzewać, że trwa to tak długo, bo tak naprawdę nigdy już nie odzyska wzroku. Kiedy jednak lekarz powiedział jej, że nazajutrz dopasują jej soczewki - co oznaczało koniec udręki - nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Tylko że... albo operacja nie do końca się udała, albo zle dopasowano soczewki. Bo świat, który widziała Marda po zdjęciu opatrunków, wcale nie był taki, jaki zapamiętała sprzed zabiegu... A może właśnie dopiero teraz kobieta dowiedziała się, jak wszystko wygląda naprawdę?


Daphne du Maurier pisała niesamowite opowiadania. Atmosfera niepokoju obecna w jej tekstach nie pozwala czytelnikowi na spokojną lekturę - nawet jeśli mowa o pozornie zwykłych zdarzeniach. Cały czas ma się wrażenie, że za chwilę wydarzy się coś strasznego. I to prawda... Nawet jeśli sam pomysł na tekst, opowiadany komuś tak po prostu, może wzbudzić uśmiech (tak jak w przypadku "Niebieskich soczewek"), to jednak podczas lektury wcale nie jest już do śmiechu. Zwłaszcza, kiedy główna bohaterka opowiadania odzyskuje wzrok i widzi... no właśnie, co takiego? W co zmienili się otaczający ją ludzie? Bohaterka:
"widziała ludzi takimi, jacy naprawdę byli"
Bylibyście na to gotowi? Czy też myślelibyście, jak Marda, że to jakiś spisek? Że wszyscy czyhają na jej życie?
"Nikt nie wyglądał po ludzku, nikt nie wzbudzał zaufania"
A jak wyglądała sama Marda?

To opowiadanie jest świetne. Zapadło mi w pamięć na bardzo, bardzo długo, nawet na dłużej niż "Nie oglądaj się teraz". Daphne du Maurier jest autorką, którą trzeba znać - nie tylko z "Rebeki", ale również z krótszych tekstów, takich jak "Ptaki" czy właśnie "Niebieskie soczewki".
Aż boję się pomyśleć co by się stało, gdybym znalazła się na miejscu głównej bohaterki... 

Jesteście ciekawi co zobaczyła Marda i czy operacja się powiodła?

Moja ocena: 5,5/6

Opowiadanie przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html
__________________
Zródło zdjęcia:  https://unsplash.com/photos/QRawWgV6gmo

10/16/2017 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Pazdziernikowa kraina"

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Pazdziernikowa kraina"

Opowiadania pochodzą ze zbioru "Pazdziernikowa kraina" (C&T, 2009)


Pazdziernik to piękny miesiąc. Liście zmieniają kolory i wszystko wygląda zupełnie inaczej. Robi się trochę zimniej i może momentami bardziej ponuro, ale... to wszystko ma swój urok. Dodatkowo ten miesiąc jest idealny do czytania horrorów;) Dlatego kiedy Luka z Przestrzeni Tekstu zaproponowała na pazdziernik twórczość (między innymi) Raya Bradbury'ego wiedziałam, że muszę wrócić do tego właśnie zbioru opowiadań. Dzisiaj, trochę nietypowo jak na Ponure Poniedziałki, zapraszam na wpis o trzech tekstach jednego autora - każdy jest inny, a jeden bardziej przerażający od drugiego...


Na początek: "Zbiegowisko".
Zastanawialiście się kiedyś jak to jest, że w miejscach wypadków bardzo szybko zbierają się gapie? Pół biedy, jeśli ten tłum nie przeszkadza poszkodowanym, wzywa służby ratunkowe, a nawet sam jest pomocny. Gorzej, jeśli tłoczy się wokół ofiary wypadku, zabiera jej powietrze... I jak to jest, że bardzo często w tym tłumie widać te same twarze?

Głównym bohaterem tekstu jest mężczyzna o nazwisku Spallner. Miał on wypadek samochodowy, z którego na szczęście wyszedł prawie cało, choć nie obyło się bez wizyty w szpitalu. Bardziej jednak niż dolegliwości fizyczne, Spallnera męczyło coś innego - to wrażenie, że tłum gapiów pojawił się wokół niego prawie natychmiast po całym zdarzeniu. Nie daje mu to spokoju, staje się wręcz obsesją. Zaczyna śledzić informacje o innych tego rodzaju zdarzeniach i dochodzi do zaskakującego wniosku - twarze w tłumie się powtarzają. Ale dlaczego? Czego chcą od ofiar? Kim są? 

To dobre opowiadanie, choć nie takie, które zapadnie w pamięć na dłużej. Chociaż, tak jak w przypadku innych tekstów Bradbury'ego, również i ten jest bardzo niepokojący. Razem z głównym bohaterem zaczynamy się zastanawiać, kim są tajemniczy ludzie, czerpiący taką przyjemność z obserwowania skutków różnych wypadków. Wyjaśnienie nie do końca mnie usatysfakcjonowało, ale... 

...ale kolejnym opowiadaniem, które przeczytałam, był "Pajacyk z pudełka". I tutaj już było o wiele lepiej.

Edwin to chłopiec, który mieszka wraz z matką w ogromnej posiadłości, będącej dla nich całym światem. Dom jest otoczony przez gęsty las, w którym mieszkają Bestie, dlatego Edwin nie może tam chodzić. Nie chce przecież zostać przez nie zgnieciony, jak kiedyś jego ojciec... Dni chłopca mijają na zabawach z matką, nauce w towarzystwie tajemniczej Nauczycielki i zwiedzaniu ogromnego domu. Edwin musi jednak pamiętać, że niektóre drzwi są zamknięte nie bez powodu, do niektórych pomieszczeń naprawdę nie wolno wchodzić. Ale przecież potrzebną mu wiedzę czerpie z opowieści Nauczycielki i z książek. To nic, że wiele tomów ma część stron wyrwanych lub zaklejonych, że tak wielu rzeczy mu nie wolno...

To piękny, wręcz baśniowy tekst. Skrywający tajemnicę, którą nie jest bardzo trudno przejrzeć. Zdecydowanie zrobicie to szybciej niż Edwin. Tytułowy pajacyk z pudełka jest tutaj pewnym symbolem, który również będzie łatwo rozszyfrować. Sam pomysł jednak, jak również i wykonanie, zasługują na najwyższą ocenę. Opowiadanie może wywołać dreszcze, a historia Edwina nie opuści nas jeszcze przez jakiś czas od zakończenia lektury. Przynajmniej tak było w moim przypadku. To połączenie baśniowości z bardzo prozaicznym zakończeniem... niesamowicie spodobał mi się ten pomysł.

Ostatnim tekstem, o którym dzisiaj napiszę, jest "Kosa".

Wszystko zaczęło się bardzo obiecująco: oto mamy rodzinę, która musiała opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania i znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Mieli jednak siebie i mieli środek transportu... przynajmniej do czasu, aż skończyła im się benzyna. Stało się to jednak w pobliżu chatki, otoczonej ogromnym polem pszenicy. Jak się okazało, poprzedni właściciel domku zmarł i teraz rodzina mogła zamieszkać w tym miejscu - mieli dach nad głową, pełną spiżarnię...czego chcieć więcej? Tylko... co z kosą, znalezioną przy martwym staruszku? Co miał znaczyć wyryty na niej napis: Kto mną włada - włada  całym światem! I dlaczego pszenica otaczająca chatę miała takie dziwne właściwości...?

To opowiadanie spodobało mi się chyba najbardziej. Ray Bradbury ponownie świetnie połączył ze sobą elementy baśniowe oraz te bardzo prozaiczne. Mamy więc tajemniczą chatkę, do której bohaterowie trafiają na pewno nie bez powodu. Dziwne zboże, które niedługo po ścięciu gnije, a na drugi dzień wyrasta ponownie. Kosę, która nie jest tylko i wyłącznie symbolem, ale ma konkretne działanie. A to wszystko nie tak daleko autostrady prowadzącej do Kalifornii i stłoczonych na niej aut...

Mam trochę zastrzeżeń co do samego zakończenia, ale nie będę teraz o tym pisać, żeby wszystkiego nie zdradzić. Mimo wszystko, tutaj - tak jak i w poprzednim opowiadaniu - urzekła mnie atmosfera całego tekstu. Oraz niepokój, jaki Ray Bradbury potrafił wprowadzić do wszystkiego, co pisał. To niewygodne uczucie, że pozornie nie dzieje się nic niezwykłego, ale pod powierzchnią codziennych (przynajmniej dla bohaterów) zdarzeń kryje się coś strasznego. Autor udowodnił, że nie trzeba bardzo wyszukanych i fantastycznych pomysłów, żeby wywołać u czytelnika dreszcze. Wystarczy napisać o niezwykłych przypadkach w - wydawałoby się - zwykłym życiu...

Tak, pazdziernik to zdecydowanie najlepsza pora na lekturę opowiadań Raya Bradbury'ego.

Teksty przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html

_________________
Zródła zdjęć: https://pl.pinterest.com

10/06/2017 10:16:00 AM

Mieciu Mietczyński "Wykłady Profesora Niczego"

Mieciu Mietczyński "Wykłady Profesora Niczego"




Autor: Mieciu Mietczyński
Tytuł: "Wykłady Profesora Niczego"
Wydawnictwo: Flow Books
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 316









Znacie kanał Miecia na YouTube? Jeśli nie, odsyłam Was TUTAJ Znajdziecie tam nie tylko materiały dotyczące filmów (Masochista), ale też filmiki, w których Mietczyński omawia epoki literackie i streszcza lektury. I robi to w bardzo niekonwencjonalny sposób... Na przykład tak (chyba łatwo zgadnąć, jakiego dzieła dotyczy fragment streszczenia): 
"pierwotny kandydat na zięcia Orgona przychodzi ze sprutą do swej niedoszłej małżonki, wyrzucając jej, że obiła mu się o uszy wieść o jej zaręczynach z Tartuffe'em. Zamiast jak troskliwy mężczyzna zapytać ukochaną, o co chodzi i czy czasem ktoś nie stwarza problemów wbrew jej woli, zaczyna marudzić, jak to on się czuje oszukany, i w ogóle strzela focha"
Jeśli znaliście już filmy Miecia, język jakim napisana jest książka nie będzie dla Was żadnym zaskoczeniem. Może tylko zdziwicie się, że w książce znalazło się zdecydowanie mniej wulgaryzmów;) Jeśli Miecia nie znaliście, to już wiecie, czego się po nim spodziewać. To podróż przez epoki literackie z Profesorem Niczego, który bardzo dosadnie wytłumaczy Wam, dlaczego na przykład romantyzm był zły i o co chodziło z tym Hamletem. Swoją drogą, liczyłam raczej na streszczenie "Makbeta", który był według mnie zdecydowanie ciekawszy. I jakoś nie było mi zle z tym, że już zdążyłam zapomnieć, co się działo w "Szewcach", a teraz, dzięki tej książce, niestety akurat to pamiętam...;)

"Wykłady Profesora Niczego" mogą się nie spodobać wielu osobom. Widziałam już narzekania, że to powtarzanie treści z YT, że informacje zawarte w książce są zbyt powierzchowne i w ogóle jak to tak... Ale wiecie, mi się podobało. Sam autor też podszedł do tego na luzie i uczciwie przyznał, że tak, to jest kolejna książka youtubera, ale przynajmniej dotyczy konkretnego tematu, sam ją napisał i jest z niej bardzo zadowolony. Nie można traktować jej jak typowego streszczenia czy pomocy szkolnej, nie opanujemy dzięki niej całego materiału, ale w ramach powtórki sprawdzi się bardzo dobrze. Mi Profesor Niczego przypomniał mnóstwo informacji, które już dawno wyleciały mi z głowy, a jednak dobrze mieć o nich jakieś pojęcie (zwłaszcza w moim zawodzie). A że wszystko napisane jest bardzo luznym językiem... W ogóle mi to nie przeszkadza. Przy lekturze bawiłam się świetnie. No i spójrzcie na okładkę: te stare wydania lektur (ok, chyba zakradła się tam jedna nowa książka), paprotka, szklanka z herbatą - wszystko kojarzące się z typową, nudną lekcją języka polskiego i niezbyt interesującym nauczycielem... i w środku tego Miecio, ze swoim zawadiackim uśmiechem. Już to mnie kupiło;)

Podsumowując, to książka dla Was, jeśli:
- lubicie i oglądacie autora na YT,
- już dawno skończyliście szkołę i chcecie odświeżyć swoją wiedzę o literaturze,
- chodzicie do szkoły i chcecie przypomnieć sobie, o co chodziło na przykład w "Weselu",
- przemawia do Was poczucie humoru autora,
- kolekcjonujecie książki youtuberów;)

Swoją drogą, czy są jakieś książki youtuberów, na które właśnie czekacie? Sama chętnie zajrzę do takich tytułów, jak "Cały ten Rock" i "Koszmarne istoty, które spotykasz każdego dnia".

Moja ocena: 4/6
_____________________
Zródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4745144/wyklady-profesora-niczego
2. https://unsplash.com/photos/9ShzlH_o2Yk

10/02/2017 10:25:00 PM

Piotr Nesterowicz "Każdy został człowiekiem"

Piotr Nesterowicz "Każdy został człowiekiem"




Autor: Piotr Nesterowicz
Tytuł: "Każdy został człowiekiem"
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 240








"Manipulacja i cenzura nie były najboleśniejszymi formami nacisku władz komunistycznych. Niemniej wywierały istotny wpływ na poglądy i wybory życiowe młodzieży, która na początku lat pięćdziesiątych wkraczała w dorosłe życie"
To właśnie o ludziach, których młodość przypadła na czasy powojenne, opowiada reportaż Piotra Nesterowicza. Poznajemy czwórkę głównych bohaterów: Reginę, Adelę, Mariana i Jana. Ich pamiętniki, które oprócz rozmów z ich rodzinami i znajomymi były głównym źródłem informacji dla autora, zostały opublikowane w dziewięciotomowym zbiorze "Młode pokolenie wsi Polski Ludowej".

Lektura tego reportażu była dla mnie fascynującym doświadczeniem. Książka dotyczy czasów nie tak bardzo odległych, o których jednak nie wiem zbyt wiele. Jak wyglądały próby odbudowy Polski po zniszczeniach wojennych i działania mające na celu utworzenie komunistycznego państwa z wzorowymi młodymi obywatelami? Jakim manipulacjom poddawano młodzież i jak bardzo niektórzy wierzyli w Polskę Ludową i ideały komunizmu? Jak ta ukochana ojczyzna potraktowała ich w dorosłym już życiu? O tych wszystkich sprawach dowiadywałam się na przykładzie głównych bohaterów. Na przykład Mariana, aktywnego członka Związku Młodzieży Polskiej, który w swoim młodzieńczym pamiętniku zapisał między innymi takie przemyślenia: "Będę walczył z miejscową kliką reakcyjnych niedobitków i zrobię wszystko, by wyprowadzić, jeżeli nie całą wieś, to przynajmniej moich rówieśników, z marazmu i niebezpiecznej śpiączki". Albo Reginy, której marzeniem było zostać nauczycielką. Czytałam o tym, jak ideały tych młodych ludzi blakły w porównaniu z prozą codziennego życia, które wcale nie było łatwe w powojennej Polsce. Jak szukali oni swojego miejsca na świecie i kogoś, z kim mogliby przez ten świat iść. Jak bardzo kochali swoją ojczyznę i szczerze pragnęli ciężko pracowac dla jej dobra. Jak dobre mieli intencje i jak często były one koszmarnie wykorzystywane przez obecne władze.

Nie będę tutaj opisywać losów głównych bohaterów oraz innych osób, których historie autor wplótł w swój reportaż. Jeżeli jesteście zainteresowani tamtymi czasami i tym, jak mogło wyglądać codzienne życie pokolenia Waszych dziadków, sięgnijcie po "Każdy został człowiekiem". Dla mnie była to niesamowita lekcja historii.

Tymczasem zostawiam Was z listą marzeń pewnej studentki z tamtych czasów:
"Moja koncepcja szczęścia:

1. Pensja w miarę wystarczająca - około 2 tys. zł.

2. Możliwie porządny typ na "towarzysza życia" (ładne dzieci - co najmniej 2).

3. Mieszkanie - najmniej 2 pokoje.

4. Motor.

5. Pies

i żeby mnie zęby nie bolały"
Moja ocena: 5/6
_________________
Zródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/298112/kazdy-zostal-czlowiekiem
2. https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Mlodziez.jpg
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger