2/26/2017 05:39:00 PM

Stephanie Garber "Caraval"

Stephanie Garber "Caraval"



Autor: Stephanie Garber
Tytuł: "Caraval. Chłopak, który smakował jak północ"
Tytuł oryginału: "Caraval"
Wydawnictwo: OMG Books (Znak)
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 414








Kiedy Scarlett była mała, co roku słała listy do Legendy, Mistrza Caravalu. Listy z prośbą, aby przybył on na wyspę na której mieszkała wraz z siostrą i właśnie tam zorganizował swoje magiczne przedstawienie. Jednak nigdy nie doczekała się odpowiedzi. Do czasu... Cóż jednak z zaproszeń na tę niezwykłą grę, kiedy Scarlett właśnie ma wyjść za mąż i ostatecznie uwolnić siebie i siostrę, Tellę, spod wpływu ojca-tyrana? Przecież gdyby dziewczyny uciekły, by wziąć udział w Caravalu, czekałaby je okrutna kara. A może warto zaryzykować i spełnić marzenia o zobaczeniu widowiska, które przesiąknięte jest magią? Siostry, przy pomocy poznanego przez Tellę żeglarza, Juliana, uciekają z rodzinnej wyspy i trafiają na teren Caravalu. Jednak na miejscu okazuje się, że nie wszystko jest tam bezpieczne i pełne uroku. Tella znika, porwana przez Legendę. Jej odnalezienie jest celem tegorocznego Caravalu. Który pozornie jest na poły grą, na poły magicznym przedstawieniem, w czasie którego dzieją się cudowne rzeczy, a uczestnicy świetnie się bawią. Scarlett jednak dostrzega, że za zasłoną tej "gry", kryje się o wiele więcej. I że chcąc odnalezć siostrę musi się liczyć z tym, że ją samą spotka coś bardzo złego... Czasem zwycięstwo wymaga ofiar.

Ta powieść oczarowuje. Już pierwszy rzut oka na okładkę wystarcza, żeby poczuć zaciekawienie i ekscytację na myśl o tajemniczym Caravalu, pełnym magii widowisku, o którym od dziecka marzyła główna bohaterka. Aż chciałoby się znalezć na jej miejscu i samemu odwiedzić ten niezwykły świat stworzony przez Legendę i jego aktorów. Świat, w którym na każdym kroku można napotkać magię. W którym spełniają się marzenia. Jednak, pomimo przestróg, że "to tylko gra", trzeba liczyć się z tym, że Caraval może pochłonąć kilka ofiar. Nie bez przyczyny przed wejściem na jego teren uczestnicy muszą podpisać swoją krwią specjalne oświadczenie. W czasie lektury naprawdę szybko okazuje się, że Caraval (wbrew skojarzeniom, które przychodzą do głowy ze względu na jego nazwę) nie przypomina karnawału, wypełnionego beztroską zabawą. Na uczestników czekają prawdziwe niebezpieczeństwa. A sam Legenda potrafi być bezwzględny i mieć naprawdę mroczne pomysły.

Książka jest naprawdę dobra. Spodobała mi się sama koncepcja Caravalu i to, że główna bohaterka musiała za wszelką cenę skupić się na odnalezieniu siostry. Bo - wbrew pozorom - to powieść o sile siostrzanej miłości. Wprawdzie mamy tutaj magię, przystojnych mężczyzn (sama Scarlett ulega urokowi jednego z nich, choć jest przecież zaręczona z nieznanym jej hrabią) i tajemnice, jednak to wątek poświęcenia dla siostry przewija się przez całą książkę. To na odnalezieniu Telli Scarlett skupia wszystkie siły, to dla niej może poświęcić bardzo dużo. Jednak czy jej beztroska siostra naprawdę to doceni? Może świetnie się bawi obserwując wysiłki uczestników gry i flirtując z kolejnymi mężczyznami? Żeby się tego dowiedzieć, musicie przeczytać do końca. Podobało mi się również to, że chociaż autorka wprowadziła wątki romansowe, nie stały się one osią całej fabuły i - jakkolwiek ważne - nie przesłoniły istoty powieści. Zresztą Stephanie Garber co chwilę wyprowadza czytelników w pole, mieszając im w głowach (jak na Mistrza Caravalu przystało) - nie możemy być pewni, komu z bohaterów zaufać i czy naprawdę są tymi, za których się podają. Do samego końca nie wiadomo również, co jest czystą iluzją, a co samą prawdą. To ogromna zaleta tej książki.

Również postać samej Scarlett zyskała moje uznanie. To naprawdę mądra i odważna dziewczyna, gotowa wiele poświęcić dla dobra swojej siostry, dla ochronienia jej przed złem (głównie w osobie ich ojca). I choć łatwo mogłaby się całkowicie zatracić w magii Caravalu i w zauroczeniu przystojnym Julianem (albo Dantem albo jeszcze innymi mężczyznami) nie robi tego. Konsekwentnie próbuje odnalezć siostrę, choć nie zawsze dokonuje przy tym dobrych wyborów. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że gdyby to Tella była na jej miejscu, nie omieszkałaby skorzystać z każdej atrakcji oferowanej przez Caraval. Na czele ze sklepem z zachwycającymi sukniami. Właśnie, drogie panie... byłybyście gotowe oddać dwa dni swojego życia za najpiękniejszą suknię jaką kiedykolwiek widziałyście?

Powieść wydała mi się chwilami nieco chaotyczna. Mogła to być jednak wina tego, że czytałam ją przez dłuższy czas, po trochę, po prostu z braku czasu. W dodatku byłam chora, więc ciężko było mi się skupić na czymkolwiek. A może konstrukcja fabuły była taka celowo i - jak wcześniej wspominałam - autorka zrobiła to dlatego, żeby troszkę namieszać czytelnikom w głowach? Niech poczują się jak uczestnicy Caravalu i sama Scarlett, niech nie będą pewni prawdziwości wypowiedzianych przez aktorów słów i tego, co ma być kolejną podpowiedzią!
Mam jeszcze jeden zarzut, ale to już do polskiego wydawcy. Książka otrzymała podtytuł "Chłopak, który smakował jak północ". Dlaczego? Jeśli miało się to odnosić do bohatera, który bardzo zainteresował Scarlett, to dlaczego w tekście jego usta smakowały jak ten moment, w którym noc wydaje na świat poranek? I po co ten dodatek, skoro książka jest przede wszystkim o siostrzanej miłości? Ta romantyczna, między kobietą a mężczyzną, również jest w niej ważna, jednak schodzi na dalszy plan. 

Żeby jednak nie kończyć tego tekstu narzekaniem... w "Caravalu" podobało mi się coś jeszcze. Scarlett widzi kolory uczuć. Niejednokrotnie są to bardzo żywe barwy, a ich opisywanie - i w ogóle pomysł na taką zdolność bohaterki, coś w rodzaju synestezji (nie jestem pewna czy można to określić tym mianem, ale takie było moje pierwsze skojarzenie, może psycholodzy znający się na temacie mi wybaczą) był bardzo oryginalny. Dzięki temu nie tylko sam Caraval mienił się wszystkimi kolorami. Było ich też pełno w głowie Scarlett. 

PS. "Caraval" będzie miał jeszcze drugą część, do której prawa już wcześniej wykupiło wydawnictwo Znak. Pozostaje tylko czekać, aż autorka zabierze się za jej napisanie...

Moja ocena: 4,5/6
__________________
Zródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4127843/caraval-chlopak-ktory-smakowal-jak-polnoc
2. unsplash.com

2/20/2017 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Algernon Blackwood "Pradawna magia"

Ponure Poniedziałki: Algernon Blackwood "Pradawna magia"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Wendigo i inne upiory" (C&T, 2006).
"Z powodu snów i z powodu kotów"
Tymi słowami ostrzeżono głównego bohatera opowiadania, spokojnego i nieśmiałego Anglika, przed pozostaniem w małym, francuskim miasteczku. Tyle przynajmniej zrozumiał Vezin z całej wypowiedzi Francuza, który najwidoczniej chciał mu pomóc. Było już jednak za późno, mężczyzna podjął decyzję. Wysiadł z pociągu na przypadkowej stacji, zmęczony podróżą w niezwykle hałaśliwym i irytującym towarzystwie. Postanowił przenocować w pobliskim miasteczku i nazajutrz wsiąść do kolejnego, może już mniej zatłoczonego, pociągu. Jednak to, co spotkało Vezina w tym miejscu sprawiło, że spędził tam o wiele więcej czasu... A może tylko tak mu się wydawało.

Niezwykle senna atmosfera miasteczka, prawie pusta gospoda, w której znalazł nocleg i wrażenie, że wszyscy mieszkańcy bacznie go obserwują, choć na pozór zajmują się tylko swoimi sprawami... To mogło budzić niepokój. I dlaczego we wszystkich zachowaniach ludzi, których napotykał, Vezin dopatrywał się podobieństwa do zachowania kotów? O co chodziło z tytułową pradawną magią? To musicie sprawdzić już sami. Zdradzę tylko, że - podobnie jak w poprzednim opowiadaniu Blackwooda, o którym niedawno pisałam - także i tu będziemy mieć do czynienia z podejrzanymi rytuałami i wyznawcami kultu zła. Szczegóły musicie jednak poznać sami.

Ten tekst spodobał mi się mniej niż "Sekretny kult". Jego atmosfera była zbyt senna, a same wydarzenia były opisywane w rozwlekły sposób. Nie czułam grozy, która powinna towarzyszyć mi podczas lektury. O tak, pomysł z kotami był świetny. A przedstawienie małego, urokliwego (czy na pewno?) francuskiego miasteczka niezwykle dokładne i pobudzające wyobraźnię. Jednak główny bohater i jego niepewność, niezdecydowanie, mogły bardzo irytować. Wszystko mogło rozegrać się szybciej, w bardziej zdecydowany sposób. Na szczęście pojawienie się postaci Ilse wprowadziło do tekstu trochę ożywienia.

Zdaję sobie sprawę z tego, że senna atmosfera opowiadania i powolna narracja były celowym zabiegiem - miały pasować do fabuły, do francuskiego miasteczka, w którym życie toczyło się spokojnie i leniwie (przynajmniej na pozór) i do obrazu kotów, cicho przemykających uliczkami i leniwie wygrzewających się na parapetach. Kotów, których Vezin nie widział w miasteczku. Ale do których mieszkańcy byli niezwykle podobni. Wolę teksty, w których wszystko dzieje się szybciej, bardziej dynamicznie. Natomiast nie mogę nie docenić całości. "Pradawna magia" na pewno spodoba się wszystkim niestrudzonym tropicielom diabelskich kultów w literaturze. Oraz miłośnikom kotów.

Moja ocena: 4/6

Opowiadanie przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html
 ________________
Źródło zdjęcia: unsplash.com

2/16/2017 09:28:00 PM

Gustav Meyrink "Golem"

Gustav Meyrink "Golem"


Autor: Gustav Meyrink
Tytuł: "Golem"
Tytuł oryginału: "Der Golem"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 280



Znacie legendę o Golemie? Jedna z najbardziej znanych wersji opowiada o praskim rabinie Jehudzie Low ben Bezalelu, który stworzył glinianego człowieka. Golem mógł być ożywiony za pomocą czarów i służył swojemu właścicielowi tak długo, dopóki miał w ustach fragment pergaminu ze słowem "Emet". Wymazanie pierwszej litery powodowało jego śmierć. Jedna z wersji tej legendy podaje, że rabin wyjął z ust golema pergamin i ukrył nieprzydatnego już glinianego człowieka na strychu synagogi. W powieści Gustava Meyrinka mamy do czynienia właśnie z historią o golemie. Ale nie dajcie się zwieść, cała opowieść nie dotyczy tylko i wyłącznie tego dziwnego stwora, przywoływanego do życia za pomocą tajemnych rytuałów. Akcja książki rozgrywa się w Pradze przełomu XIX i XX wieku. Jej głównym bohaterem jest mistrz Pernath, człowiek w średnim wieku, mieszkający w dzielnicy żydowskiej i zajmujący się szlifowaniem kamieni. Podobno w przeszłości Pernath przebywał w szpitalu psychiatrycznym, przeżył załamanie nerwowe, na skutek którego nie pamięta nic ze swojego dzieciństwa i młodości. Teraz mężczyzna doświadcza dziwnych wizji, których znaczenia nie do końca rozumie. Gdzie w tym wszystkim golem? Podobno od czasu unieszkodliwienia go przez rabina Bezalela, mimo wszystko pojawia się w Pradze. Regularnie, co 33 lata. Wywołuje przy tym niepokój wśród miejscowej ludności. Właśnie mijają 33 lata od ostatniego takiego incydentu... I w całej powieści można wyczuć atmosferę napięcia i oczekiwania. A czy dojdzie do spotkania z tytułowym glinianym człowiekiem? Być może szybciej, niż przypuszczacie...


Powieść jest niezwykle tajemnicza i łączy w sobie wiele wątków. Historia mistrza Pernatha jest złożona i pełna niedopowiedzeń, w których czasem (szczególnie na początku lektury) ciężko się czytelnikowi odnaleźć. Kiedy już jednak przyzwyczaimy się do osobliwej narracji, tekst Meyrinka nas wciągnie i będziemy chcieli poznać wszystkie jego tajemnice.

W swojej książce autor odwołuje się do kabały i wiedzy ezoterycznej,co do końca mi się spodobało. Doceniam natomiast atmosferę starej Pragi, którą udało się oddać Meyrinkowi. Kiedy podczas lektury towarzyszymy Pernathowi w wędrówkach ciemnymi, dusznymi uliczkami miasta... I kiedy lekturę uzupełnimy oglądaniem ilustracji... możemy na chwilę przenieść się do tego tajemniczego, opanowanego przez strach przed golemem miasta.


Szczerze przyznaję, że lektura tej powieści trochę mnie przerosła. Chociaż bardzo spodobał mi się klimat całości oraz odniesienie się do legendy o golemie. W połączeniu ze starą Pragą oraz opisaniem dzielnicy żydowskiej i zamieszkujących ją ludzi, otrzymujemy naprawdę niezwykłą książkę. Natomiast sam język, którym posługiwał się Meyrink, nie do końca przypadł mi do gustu. Chwilami był zbyt poetycki. A skomplikowana fabuła, wszystkie niedopowiedzenia, które znajdujemy w powieści, z jednej strony są ogromnym atutem "Golema", a z drugiej - utrudniły mi nieco odbiór.

Tak, to było niezwykłe spotkanie z klasyką horroru. Niestety, z grozą w takim wydaniu, jakiego nie do końca lubię. Nie sposób jednak nie docenić tej powieści oraz jej mrocznej atmosfery. A także samej historii o golemie, pojawiającym się regularnie w Pradze i przemykającym jej ciemnymi uliczkami.

Moja ocena: 4,5/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2" 
http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html
_________________
Źródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/263219/golem
2. https://pl.pinterest.com

2/13/2017 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: edycja specjalna. Deep Dark Fears

Ponure Poniedziałki: edycja specjalna. Deep Dark Fears




Dzisiaj w Ponurych Poniedziałkach nie będzie opowiadania. Przyjrzymy się za to serii komiksów Deep Dark Fears, których autorem jest Fran Krause.

Różni ludzie boją się różnych rzeczy i sytuacji. Jednych przerażają publiczne wystąpienia, innych pająk pod prysznicem, jeszcze inni mają lęk wysokości. Fran Krause przekształca te lęki w komiksowe ilustracje. Te i wiele innych, o których nawet do tej pory nie myśleliście. Ale... skoro już raz się o nich dowiedzieliście, nie będziecie mogli przestać o nich myśleć. Mogą się Wam przypomnieć w każdej chwili. Na przykład wtedy, kiedy będziecie u kogoś z wizytą.
Albo gdy będziecie leżeć w swoim wygodnym łóżku, w dobrze znanym otoczeniu.
Czy wspominałam wcześniej coś o pająkach?
 Lęk nie opuści Was nawet wtedy, kiedy wyjedziecie na wakacje (pamiętajcie o tym podczas planowania tegorocznych podróży)

Muszę przyznać, że niektóre z komiksów są wyjątkowo niepokojące. Nie wszystkie, ale wystarczy od czasu do czasu natrafić na jeden, który przykuje moją uwagę i sprawi, że ciarki przebiegną mi po plecach... Same ilustracje i tematyka komiksów przypominają mi nieco prace Emily Carroll (które będę polecać chyba przy każdej okazji)

Każdego przeraża coś innego. Chcecie odnalezć swoje lęki w Deep Dark Fears? Zajrzyjcie TUTAJ (stąd też zapożyczyłam ilustracje do tego wpisu) oraz na strony autora na Twitterze czy Facebooku. I podzielcie się ze mną swoimi obawami. Czego boicie się najbardziej?

2/08/2017 10:16:00 PM

Aimee Song "Pokaż swój styl"

Aimee Song "Pokaż swój styl"



Autor: Aimee Song
Tytuł: "Pokaż swój styl"
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 208









Jesteś maniaczką Instagrama i nie możesz przeżyć dnia bez opublikowania choćby jednego zdjęcia? A może nie znasz zbytnio tej platformy i dopiero planujesz zacząć z niej korzystać? Albo używasz Instagrama umiarkowanie, bez zbytniego zaangażowania, ale chciałbyś to zmienić? Bez względu na to, na które pytanie udzieliłaś twierdzącej odpowiedzi, "Pokaż swój styl" może być książką dla Ciebie.

Aimee Song to popularna blogerka modowa, twórczyni strony "Song of Style" i prawdziwa ekspertka od korzystania z Instagrama. Zgromadziła na tej platformie prawie 4 miliony obserwatorów, więc można mieć pewność, że wie jak prowadzić swój profil i sprawić, by był popularny. W "Pokaż swój styl" Aimee dzieli się sposobami na tworzenie pięknych zdjęć, opowiadanie interesujących historii i inspirowanie swoich odbiorców. Książka ma formę poradnika, w którym autorka krok po kroku wyjaśnia, czym jest Instagram i jak z niego korzystać. W niezwykle przejrzysty sposób definiuje pojęcia, które musi znać użytkownik tego serwisu, zamieszcza również szczegółowe wskazówki jeśli chodzi o kwestie techniczne. A przede wszystkim - bardzo dużo pisze o robieniu zdjęć. Dowiadujemy się więc, co może być tematyką naszych fotografii, jak uniknąć tak zwanych "instabanałów" (zdjęć, które zamieszczają wszyscy, np. artystyczny wzorek na latte), jak uzyskać interesujące ujęcia i przy użyciu jakich programów edytowac nasze prace. Autorka dużo pisze również o promowaniu własnego profilu na Instagramie, o pozyskiwaniu nowych obserwujących oraz o podejmowaniu współpracy ze znanymi markami. Wszystko jest oczywiście ilustrowane ogromną ilością zdjęć, pochodzących z profilu samej Aimee.

Chociaż autorka zajmuje się głównie modą (i fotografii modowej poświęca dużo miejsca w swojej książce), nawet osoby nieinteresujące się tym tematem i chcące zamieszczać na Instagramie zupełnie inne zdjęcia, mogą wynieść z lektury dużo cennych informacji. Wiele wskazówek jest na tyle uniwersalnych, że może skorzystać z nich każdy użytkownik Instagrama. Oczywiście, jeśli ktoś chce poznać podstawy fotografii i zyskać na ten temat dużą wiedzę, książka Aimee będzie dla niego tylko wstępem. Ale do poruszania się w instagramowym świecie i opowiadania tam spójnych, ładnie przedstawionych historii, w zupełności wystarczy.

Czasami podczas lektury uśmiechałam się pod nosem, kiedy autorka wspominała o swoim Iphonie i aplikacjach, jakich używa do edycji zdjęć oraz o możliwościach Instagrama. Myślałam wtedy o swoim Instagramie Beta na Windows Phone i jego ograniczonych możliwościach;) Denerwowało mnie też czasami powtarzanie tych samych rzeczy po kilka razy oraz używanie w tekście hasztagów. Z drugiej strony, Aimee Song ma niezwykłe wyczucie estetyki i potrafi robić piękne zdjęcia, a do tego kocha fotografować momenty ze swojego życia i dzielić się tym z innymi - i to naprawdę widać. Podobało mi się też, że autorka nie przekonuje nikogo na siłę do swoich racji. Podaje po prostu wskazówki i sposoby działania, które uważa za najlepsze, jednak zostawia czytelnikowi pełną dowolność w ich stosowaniu. Jak sama pisze: "nie ma złego sposobu sposobu na korzystanie z Instagrama, o ile będziesz dokumentować swoje życie w sposób, z którego jesteś dumna".

Czy po tej lekturze moje konto na Instagramie zyska setki nowych obserwujących? Czy moje zdjęcia będą coraz lepsze i ładniejsze? Czy będę potrafiła opowiadać spójne historie i zachwycać zdjęciami książek i kolejnymi selfie? To się dopiero okaże;) W każdym razie nie uważam czasu poświęconego na przeczytanie "Pokaż swój styl" za zmarnowany. Chociaż różowy kolor okładki nie do końca mi się podobał;)

Moja ocena: 4,5/6
____________
Zródła zdjęć: 
1.  http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3789524/pokaz-swoj-styl-jak-sie-wyroznic-przyciagnac-obserwujacych-i-zbudowac-marke-na-instagramie
2. unsplash.com

2/06/2017 09:42:00 AM

Ponure Poniedziałki: Algernon Blackwood "Sekretny kult"

Ponure Poniedziałki: Algernon Blackwood "Sekretny kult"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Wendigo i inne upiory" (C&T, 2006).


Harris, główny bohater opowiadania, był kupcem. W odróżnieniu od innych przedstawicieli tego zawodu, nie zawsze stąpał twardo po ziemi. Pociągały go rozważania religijne, szukanie głębszego sensu w życiu. Lubił też od czasu do czasu zatopić się we wspomnieniach. Tak jak przy okazji jednej z podróży. Postanowił zboczyć z ustalonej trasy i odwiedzić miejsce, w którym spędził część swojej młodości - małą wioskę położoną gdzieś wśród niemieckich lasów, prawie odciętą od świata. Właśnie tam znajdowała się szkoła, do której przez dwa lata uczęszczał jako nastolatek. Harris chciał odświeżyć wspomnienia i odwiedzić stare kąty. Popadł przy tym w wyjątkowo marzycielski i nostalgiczny nastrój. Może dlatego nie zauważył dziwnej reakcji księdza, z którym zdarzyło mu się rozmawiać o swojej szkole. Nie zwrócił też uwagi na jego pytanie czy nie słyszał, co stało się w tym miejscu. Poważny błąd. Bo kiedy Harris wybrał się tam w odwiedziny (marzyło mu się, że prowadzący placówkę Bracia - czy nie jest to wyjątkowo tajemnicze i mało mówiące określenie? - poznają go i zaproszą na kawę), było już wyjątkowo późno. A on musiał przejść przez las. Jak się później okazało, sama wędrówka była niezwykle przyjemna. Przerażające rzeczy zaczęły dziać się dopiero wtedy, kiedy jeden z Braci otworzył Harrisowi drzwi szkoły. Mężczyzna miał wrażenie, że nic się w tamtym miejscu nie zmieniło. I że nauczyciele wyglądają tak jak wtedy, kiedy opuszczał placówkę. Ale to niemożliwe, przecież ostatni raz był tam co najmniej dwadzieścia lat temu. 
Nie zapomnieliście, mam nadzieję, o tytułowym sekretnym kulcie? Wkrótce Harris miał poznać go bliżej...

To moje drugie spotkanie z prozą Algernona Blackwooda. Niezwykle klimatyczne i bardzo udane. Bo chociaż sama fabuła opowiadania nie należy do wyjątkowo oryginalnych, to już atmosfera tego tekstu z pewnością zasługuje na uwagę. Autorowi udało się zaciekawić czytelnika i sprawić, żeby poczuł on niepokój już na samą wzmiankę o szkole prowadzonej przez tajemniczych Braci, w której obowiązywała niezwykle surowa dyscyplina. Nawet pomimo zachwytów głównego bohatera opowiadania, dla którego ta placówka stała się po latach ucieleśnieniem pięknie spędzonej młodości. Jak można było się domyślać, w tej szkole działy się bardzo dziwne rzeczy. Związane oczywiście z tytułowym sekretnym kultem i diabelskimi siłami. To właśnie opis dziwnego rytuału, w trakcie którego pojawia się bardzo groźna i bardzo ZŁA istota, jest jednym z najmocniejszych punktów całego tekstu.

Mam wrażenie, że Blackwood zostanie jednym z moich ulubionych pisarzy, jeśli chodzi o literaturę grozy. Jego umiejętność budowania napięcia, niezwykle trafne (i jednocześnie przerażające) opisy przyrody, w których się specjalizował... a nawet historia jego życia, momentami bardzo burzliwego oraz pełnego tajemnic - to wszystko tylko mnie zachęca do sięgnięcia po jego twórczość. 

"Sekretny kult" okazał się być dobrym opowiadaniem o tematyce demonicznej. Takiej, której boję się najbardziej. I chociaż tutaj nie odczuwałam strachu podczas lektury, to dzięki świetnie poprowadzonej narracji i działającemu na wyobraźnię klimatowi, sam tekst zapamiętam na długo. I już wkrótce sięgnę po kolejne opowiadanie z serii o Johnie Silence. Ten bohater pojawia się tutaj tylko na chwilę, ale odgrywa kluczową rolę. To świetna zapowiedź następnych tekstów z jego udziałem.

Moja ocena: 5/6
 
PS. O "Sekretnym kulcie" o wiele lepiej pisała Luka w Przestrzeniach Grozy, TUTAJ

PS2. Tekst bierze udział w wyzwaniu "Klasyka horroru 2"
http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html


______________________
Zródło zdjęcia: unsplash.com

2/01/2017 10:59:00 PM

Agatha Christie "Trzynaście zagadek"

Agatha Christie "Trzynaście zagadek"




Autor: Agatha Christie
Tytuł: "Trzynaście zagadek"
Tytuł oryginału: "The Thirteen Problems"
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 252







"Może załóżmy klub? Jaki mamy dzisiaj dzień? Wtorek? Nazwiemy go Klubem Wtorkowych Wieczorów. Będziemy się spotykać co tydzień i kolejno przedstawiać pozostałym zagadkę do rozwikłania. Jakąś tajemnicę, na temat której mamy osobistą wiedzę i oczywiście znamy jej rozwiązanie. Niech no policzę, ile nas jest? Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć. Powinno być nas sześcioro.
- Zapomniałaś o mnie, moja droga - powiedziała panna Marple, uśmiechając się promiennie"
Jak można było zapomnieć o pannie Marple? Ale Joyce, młoda kobieta, która wyszła z propozycją założenia Klubu Wtorkowych Wieczorów, jeszcze nie wiedziała o niesamowitych zdolnościach dedukcyjnych tej miłej, starszej pani oraz o jej znajomości psychologii. W każdym razie panna Marple dołączyła do klubu. I bardzo szybko okazało się, że tylko ona potrafi znalezć rozwiązanie każdej, nawet najtrudniejszej zagadki. A opowieści o tajemniczych, niewyjaśnionych wydarzeniach mamy w tym zbiorze aż trzynaście. Prawdziwa uczta dla miłośników klasycznego kryminału w wykonaniu Agathy Christie. 

Zbrodnie popełnione z miłości, z chciwości, z chęci zemsty... a nawet morderstwa z wątkiem paranormalnym! To wszystko znajdziecie w tej niepozornej książeczce. Początkowo wszyscy lekceważą miłą (ale na pewno niezbyt mądrą) staruszkę, która prawie nigdy nie opuszczała swojej rodzinnej miejscowości, St. Mary Mead. Co ta stara panna, chętnie opowiadająca historie z życia sąsiadów, może tak naprawdę wiedzieć o życiu? Okazuje się, że o wiele więcej, niż pozostali. Jak twierdzi sama panna Marple, ludzie wszędzie - czy to w dużym mieście czy w małej wiosce - są tacy sami. Za to w małej miejscowości można się dokładniej przyjrzeć ich zachowaniom i motywom i dzięki temu wnikliwie przestudiować pewne psychologiczne aspekty, których poznanie niezwykle przydaje się do rozwiązywania zagadek kryminalnych. Każda przedstawiona w Klubie Wtorkowych Wieczorów sprawa kojarzy się uroczej staruszce z czymś, co kiedyś wydarzyło się w jej miejscu zamieszkania. I dzięki temu potrafi rozwikłać okoliczności nawet najbardziej niejasnych zdarzeń i znalezć winnego. Z całą pewnością nie można lekceważyć panny Marple.

Sześć pierwszych opowiadań w zbiorze dotyczy wspomnianego Klubu Wtorkowych Wieczorów, w kolejnych siedmiu część bohaterów opowiadających historie jest już inna, jednak zawsze obecna jest panna Marple. W ogóle ta postać literacka pojawiła się po raz pierwszy na łamach czasopisma "The Sketch", właśnie w tekstach dotyczących The Tuesday Club.
Osobiście wolę Herkulesa Poirot, a do panny Marple nie pałałam zbytnią sympatią (odwrotnie niż sama autorka). Jednak po lekturze "Trzynastu zagadek" zmieniłam nieco zdanie. Teraz lubię ją coraz bardziej!

Jeśli macie ochotę na kilkanaście wciągających zagadek kryminalnych i może sami chcecie sprawdzić swoje zdolności dedukcji, sięgnijcie po ten zbiór opowiadań. Mnie Agatha Christie wciąż zaskakuje, chociaż czytałam już prawie wszystkie jej powieści. I nie mam złudzeń - nie uda mi się być lepszą od panny Marple czy Herkulesa Poirot (muszę rozruszać małe, szare komórki, może wtedy...). Za to śledzenie ich zmagań z kolejnymi zagadkami jest dla mnie niezmiennie fascynujące. 
"Trzynaście zagadek", a także inne teksty Agathy Christie, to bezsprzecznie kryminały z klasą, należące do klasyki gatunku. Jak można ich nie znać?

Moja ocena: 4,5/6
_______________
Zródła zdjęć:
1. Własne
2. https://pl.pinterest.com/pin/295689531761908511/
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger