8/31/2015 05:00:00 AM

Ponure Poniedziałki: Włodzimierz Odojewski "Bajka o ciele martwym nie wiadomo do kogo przynależącym"

Ponure Poniedziałki: Włodzimierz Odojewski "Bajka o ciele martwym nie wiadomo do kogo przynależącym"

Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Opowieści niesamowite. Groza i niesamowitość w prozie rosyjskiej XIX i początku XX wieku" (PIW, 1990).


W powiecie rieżeńskim znaleziono ciało. Nie wiadomo, czyje. Pomimo wywieszonego ogłoszenia, w którym dość szczegółowo opisano wygląd zmarłego, nie zgłaszał się nikt kto mógłby go rozpoznać. Po trzech tygodniach bezowocnych poszukiwań, kiedy zajmujący się sprawą urzędnik sądowy Sewastianycz siedział samotnie w chacie i raczył się nalewką domowej roboty, ktoś złożył mu wizytę... Ktoś podający się za właściciela ciała. 
"- A ten nieboszczyk to kim był dla pana, pański poddany?...
- Nie, Iwanie Sewastianyczu, gdzie tam poddany, to jest moje własne ciało."
Być może pewnym wyjaśnieniem będzie fakt, że kiedy urzędnik podniósł w końcu głowę znad papierów i dokładnie się rozejrzał, nie zobaczył w chacie nikogo... a jednak ktoś do niego mówił. I uparcie domagał się wydania ciała. Swojego ciała. Sewastianycz jednak nie stracił rezonu.
"- Rad bym panu pomóc, szanowny panie, ale doprawdy nic nie pojmuję z pańskich słów... Czy ma pan podanie?...
- Na litość Boską, jakie podanie? Jak mógłbym bez ciała napisać?"
 Jak możecie zauważyć, tekst ma raczej groteskowy i ironiczny charakter. Owszem, jest trup. I coś/ktoś w rodzaju ducha, kto bardzo chce odzyskać władzę nad swoim ciałem. Jednak ciało dostało się w ręce rosyjskich urzędników. I spróbujcie z nimi wygrać...

Może i ilustracja nie ma związku z treścią... ale jest niezwykle klimatyczna.
I też odnosi się do pewnej rosyjskiej opowieści.

W notce dotyczącej Włodzimierza Odojewskiego, zamieszczonej w wyżej wymienionym zbiorze, można właśnie przeczytać: opowiadanie to znakomicie prezentuje właśnie Odojewskiego - mistrza satyry i groteski, świetnego obserwatora anomalii współczesnego życia. Natomiast we wstępie autorstwa Rene Śliwowskiego znajdujemy szerszy opis tego, jak postępowano w dawnej Rosji w przypadku znalezienia niezidentyfikowanych zwłok (swoją drogą, jest jakaś rosyjska wersja Johna Doe?;) Otóż: sam fakt znalezienia na terenie jakiejś wioski nieboszczyka - a zdarzało się to często - zatem wszczęcia śledztwa w gminie, oznaczał ruinę jej członków. Okupienie się przybyłym urzędnikom sądowym nie było sprawą prostą: łupili wszak ze znawstwem, do ostatniej koszuli. Śliwowski cytuje też fragment wspomnień Aleksandra Hercena: Jeśli isprawnik i naczelnik policji ziemskiej natrafią na jakieś zwłoki, korzystając z mrozu wożą je przez dwa tygodnie po wsiach wotiackich i w każdej wsi oświadczają, że je dopiero co znaleźli i że śledztwo i sąd ma się odbyć w ich wsi. Wotiacy wykupują się.

Jasne jest więc, że w przypadku tego opowiadania ostrze satyry wymierzone było właśnie w rosyjskich urzędników. Nie zapominajmy jednak o trupie. I samym właścicielu ciała. Oraz o Księżycu... Jeśli chcecie poczytać więcej o tym ostatnim, oraz o powiązaniach między twórczością Odojewskiego i Gogola, odsyłam Was do artykułu Joanny Łaszcz "O dwóch bajkach z Księżycem w tle". Chociaż już teraz mogę wspomnieć, że tekst Odojewskiego i opowiadanie Gogola zatytułowane "Nos" dużo ze sobą łączy;)

Czy warto przeczytać "Bajkę..."? Owszem. Ale bardziej dla wielokrotnie wspomnianej już groteski, niż dla atmosfery grozy - która akurat w tym przypadku praktycznie nie występuje. Osobiście wolę rosyjskie opowieści niesamowite o nieco innym charakterze (patrz: "Wij"). I takich będę szukać. W końcu jeszcze cały zbiór opowiadań przede mną;)

Moja ocena: 4/6
___________________
Źródło zdjęcia: https://www.pinterest.com/pin/179299628887208566/

8/25/2015 03:08:00 PM

Maurice Druon "Królowie przeklęci" Tom I

Maurice Druon "Królowie przeklęci" Tom I




Autor: Maurice Druon
Tytuł: "Królowie przeklęci" Tom I
Tytuł oryginału: "Les Rois maudits"
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 717







Dawno, dawno temu żył sobie król o tak niezwykłej urodzie, że wszyscy nazywali go Filipem Pięknym. Miał on trzech synów: Ludwika, Filipa i Karola. Każdy z nich poślubił piękną dziewczynę i wydawało się, że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Jednak na ród Filipa Pięknego rzucono klątwę... Jakub de Molay, wielki mistrz zakonu templariuszy, który to zakon zlikwidowano z rozkazu króla, miał - płonąc na stosie, skazany na śmierć przez Filipa - przekląć samego władcę, a także jego ministra policji oraz papieża. Przed upływem roku wszyscy mieli umrzeć. Tak też się stało...
Również synów nieszczęsnego króla spotkało nieszczęście, a to za sprawą ich własnych żon. Dwie z księżniczek zdradzały swoich mężów, natomiast trzecia umożliwiała pozostałym schadzki z kochankami. Kiedy ujawniono ich poczynania, wybuchł skandal. Skazano je na spędzenie reszty ich dni w odosobnieniu i uwięziono. A to dopiero początek tej opowieści... Brzmi jak bajka? Nie do końca. To wydarzenia znane z historii Francji.

Filip Piękny
Fakt, autor nie zawsze trzymał się ściśle tylko tego, co wiadomo z badań historycznych. Choć wnikliwie studiował materiały źródłowe i wiele rzeczy opisywał bardzo dokładnie. W pewnych momentach musiał jednak odwoływać się do swojej wyobraźni. Podobno też, podając za wikipedią, postacie z książek są barwniejsze niż ich historyczne odpowiedniki. Nie da się jednak ukryć, że opisani przez niego królowie żyli naprawdę, że proces templariuszy odbył się w rzeczywistości, że inne wspominane w powieściach wydarzenia znajdują potwierdzenie w źródłach. Do czytelnika jednak należy wybór czy ograniczy się do lektury książek Druon'a, czy też będzie szukał dalej i zacznie wnikliwie zgłębiać historię Francji.

W skład pięknie wydanego tomu I "Królów przeklętych" wchodzą trzy powieści: "Król z żelaza", "Zamordowana królowa" oraz "Trucizna królewska". Ponad siedemset stron fascynującej historii opisanej w taki sposób, że... nie sposób porzucić lektury, nie sposób zlekceważyć losów królów i królowych, nie sposób przejść obok dzieła Druon'a obojętnie. Czyta się naprawdę dobrze, szczegóły dotyczące faktów historycznych nie przytłaczają. Chociaż mogę nie być obiektywna w swojej ocenie. Bo kocham historię.

Na kartach "Królów przeklętych" ożywają dawno zapomniane postaci. Miałam napisać, że część z nich szczerze polubiłam, a do innych nie zapałałam sympatią, ale... po zastanowieniu uznałam, że nikt nie zyskał mojej pełnej akceptacji. Mimo wszystko wobec głównych bohaterów nie pozostałam obojętna, a to również o czymś świadczy. Wyniosły Filip Piękny, nie potrafiący rozmawiać z ludźmi, za to doskonale dogadujący się z ukochanymi psami. Następca tronu Ludwik Kłótliwy, wybuchowy i o chwiejnym charakterze. Jowialny Robert d'Artois, ciągle toczący wojnę ze swoją krewną Mahaut. Młody bankier Guccio Baglioni, mający skłonność do koloryzowania i przedstawiania siebie w jak najlepszym świetle... wszyscy oni wywoływali podczas lektury różne emocje. Ale trzeba przyznać jedno: ich losy były fascynujące.

Choć wszystkie powieści z cyklu są dostępne od dawna, sama czekam na wydanie tomu II (już pod koniec sierpnia). I zachęcam do lektury. Nie musicie lubić historii. Wystarczy, że przyciągają Was opowieści o zdradach, przygodach oraz królewskich spiskach. To wszystko znajdziecie właśnie tutaj.

Moja ocena: 5/6
___________________
Źródła zdjęć: 
1. http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6343,Krolowie-przekleci-Tom-1
2. https://www.pinterest.com/pin/512425263827427065/

8/15/2015 05:01:00 PM

Rainbow Rowell "Fangirl"

Rainbow Rowell "Fangirl"




Autor: Rainbow Rowell
Tytuł: "Fangirl"
Tytuł oryginału: "Fangirl"
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 380







"To really be a nerd, she'd decided, you had to prefer fictional worlds to the real one"
Fangirling. Fandom. Dzikie piski na widok nowej książki z ulubionej serii. Ekscytacja, kiedy zajmuje się miejsce w sali kinowej i niecierpliwie czeka na rozpoczęcie filmu z dobrze znanego uniwersum (i lekka pogarda na widok ludzi, którzy wychodzą w trakcie napisów końcowych. Czy oni naprawdę nie wiedzą o dodatkowej scenie?) Długie godziny spędzane na rozmowach o ulubionych bohaterach, oglądaniu memów z nimi w roli głównej i czytaniu fanfiction. A może nawet na pisaniu jednego z nich...

Cath jest typową fangirl. Kocha wszystko, co jest związane z czarodziejem Simonem Snowem, bohaterem serii książek autorstwa Gemmy T. Leslie. I tworzy fanfiction z nim i Bazem (kolejną postacią z tego świata, raczej antybohaterem) w rolach głównych. Jej teksty są czytane przez tysiące osób które, podobnie jak ona, żyją tym wymyślonym światem i chętnie by się do niego przeniosły - przy pierwszej sprzyjającej okazji. 

Cath ma siostrę bliźniaczkę, Wren. Obie właśnie rozpoczęły naukę w collegu. Dla zamkniętej w sobie Cath jest to niesamowicie stresująca sytuacja. Tym bardziej, że Wren chce mieszkać w innym akademiku, uczęszczać na inne zajęcia, chodzić na imprezy i poznawać nowych ludzi. Jej siostra chce po prostu mieć święty spokój. Nie będzie to łatwe, zwłaszcza z jej nową współlokatorką - Reagan - która wydaje się nikogo nie lubić. Oraz z jej znajomym (kumplem? chłopakiem?) Levim, który ciągle się uśmiecha, jest miły dla każdego i koniecznie chce zwrócić uwagę Cath oraz zawrzeć z nią bliższą znajomość. 

Czy ktoś z tego towarzystwa (a może przystojny Nick z zajęć kreatywnego pisania) zdoła wyrwać Cath z jej skorupy? Czy ktokolwiek z nich zrozumie czym jest fandom i jak ważny jest dla dziewczyny Simon Snow (i pisanie o nim), pomimo że nie jest realną postacią? I czy Cath w ogóle dostosuje się do życia z innymi ludźmi? Wiecie, z tym mogą być problemy. Ta dziewczyna boi się nawet sama pójść do stołówki (i w obawie przed tym, że coś źle zrobi, że zostanie tam wyśmiana itd. postanawia żywić się wyłącznie batonami proteinowymi, których cały zapas ma pod łóżkiem). Och, jak dobrze ją rozumiem.

Dostałam tę książkę za 1 grosz (takie promocje są chyba tylko w moim miejscu pracy;) Mogłam wziąć coś innego, ale ostatecznie mój wybór padł na "Fangirl". I wiecie, nie żałuję. To całkiem przyjemna historia. Chociaż życie Cath i Wren nie zawsze jest przyjemne. Bo okazuje się, że dziewczyny mają dość poważne problemy natury rodzinnej. I nie zawsze radzą sobie z własnymi uczuciami. Bywa, że tracą kontrolę. Wren, jeśli chodzi o picie. Cath, gdy w grę wchodzi Simon. I relacje z innymi ludźmi. 

To powieść o dziewczynie, która tak kocha książki (a zwłaszcza świat stworzony przez jedną autorkę) i pisanie, że prawie całkowicie się w nich zatraca. Za to nie zawsze potrafi sobie poradzić w prawdziwym życiu. Na szczęście trafia na odpowiednie osoby. I chociaż nie zawsze może się z nimi dogadać, czasami wręcz nieporozumienia gwałtownie narastają, z ich pomocą w końcu uda się jej "wyjść na ludzi";) I nie stracić przy tym swojej pasji;)
Myślę, że Cath są w stanie zrozumieć tylko członkowie jakiegoś fandomu. Kto nigdy nie ekscytował się nową powieścią/nowym filmem/nowym odcinkiem, nie prowadził zażartych dyskusji w internecie z innymi fanami, nie zbierał figurek z "Gwiezdnych wojen" dołączanych do kinder niespodzianki (Ok, to ostatnie to naprawdę ja. I moja współlokatorka. Ludzie musieli dziwnie patrzeć, kiedy w sklepie potrząsałyśmy po kolei wszystkimi kinderami starając się wywnioskować, w których z nich może kryć się figurka. Ale wiecie, byłyśmy w tym całkiem dobre;) i nie prezentował innych z całego wachlarza fanowskich zachowań, ten nie pojmie Cath i fenomenu tej powieści. Bo Rainbow Rowell dała wszystkim fanom książkę, która choć częściowo mogłaby być o nich samych. A która jednocześnie jest powieścią o dorastaniu, dojrzewaniu do pewnych decyzji, o miłości (Tak, tak. Chociaż akurat temu wątkowi miałabym trochę do zarzucenia. Ale ja dzisiaj nie o tym.) i o pisaniu. 

Czytało mi się bardzo dobrze, ostatnie strony wręcz połykałam. Wiem, nie jest to ambitna literatura. Ale jakże życiowa;) Poza tym, kiedy naczytałam się o piszącej Cath (fanfiction, opowiadania, a nawet prace domowe - ta dziewczyna ciągle coś pisała) sama nabrałam ochoty na powrót do mojej twórczości. Tego w tym momencie potrzebowałam;)
"Żyli długo i szczęśliwie, a nawet samo żyli długo nigdy nie jest kiczowate. To najszlachetniejsza i wymagająca ogromnej odwagi rzecz, na jaką mogą się zdecydować dwie osoby"

Moja ocena: 5/6
____________________
Źródła zdjęć: 
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/189500/fangirl
2. https://www.pinterest.com/pin/340795896776129551/
3. https://www.pinterest.com/pin/436145545139200503/

8/08/2015 12:19:00 PM

Morgan Matson "Aż po horyzont"

Morgan Matson "Aż po horyzont"



Autor: Morgan Matson
Tytuł: "Aż po horyzont"
Tytuł oryginału: "Amy and Roger's epic detour"
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 453








"Największych odkryć dokonują ci, którzy wcale się tego nie spodziewają. W ten sposób Kolumb odkrył Amerykę. Pinzon dotarł do Brazylii, chociaż zamierzał dopłynąć do Indii Zachodnich. Stanley przypadkiem trafił na wodospad Wiktoria. No i ty. Moje odkrycie, którego dokonałem, chociaż wcale na to nie liczyłem."
Takiej powieści potrzebowałam. Książki o młodych ludziach, którzy wyruszają w drogę. O podróży, która zmienia ludzkie życie.
Zabrzmiało to górnolotnie, wiem. I nie bardzo pasuje do "Aż po horyzont". Ale... po kolei.

Główna bohaterka to siedemnastoletnia Amy. Po tragicznej śmierci ojca dziewczyny, matka Amy decyduje o przeprowadzce reszty rodziny na drugi koniec kraju. Ona sama już mieszka w nowym miejscu i właśnie je urządza. Brat bliźniak Amy przebywa obecnie w ośrodku odwykowym. A sama nastolatka musi jakoś dojechać do nowego miejsca zamieszkania, transportując przy okazji rodzinny samochód. Tyle, że Amy nie prowadzi. Już nie. Dlatego w podróży będzie jej towarzyszył Roger, syn przyjaciółki matki Amy. Ta dwójka ma przejechać Amerykę według ściśle określonego planu. Ale po drodze wydarza się kilka rzeczy, które sprawiają, że odtąd młodzi sami wyznaczają sobie trasę i miejsca, które chcą po drodze odwiedzić. I nie jest to tylko turystyczna wycieczka...


Romans wisi w powietrzu. To już wiemy. Ale nie jest nachalnie przedstawiony, w dodatku autorka nie poświęca mu zbyt wiele miejsca w książce. Wszystko dzieje się jakoś obok, przy okazji... W końcu Amy jest nadal zdruzgotana po śmierci ojca i skupia się głównie na tych uczuciach oraz walce ze strachem. A Roger desperacko próbuje nawiązać kontakt ze swoją byłą dziewczyną. Od początku wiadomo jednak, że w końcu coś ich połączy. 
Na minus - każdy (albo prawie każdy) spotkany po drodze chłopak okazywał Amy zainteresowanie. A ona nie do końca wiedziała, o co chodzi. Serio? To już było nudne. 

Jeśli chodzi o tego rodzaju "powieści drogi", o wiele bardziej podobało mi się "Na krawędzi nigdy" - pomimo przesłodzonego zakończenia. Ale i ta książka zyskała moje uznanie. Po prostu ten motyw zawsze do mnie trafia. I te zdjęcia, notatki o podróży oraz playlisty, które można znaleźć w środku... naprawdę miły dodatek;)

"Aż po horyzont" to powieść z gatunku young adult. Nie jest typowym romansem, jak już wspominałam. To raczej książka o odkrywaniu siebie i radzeniu sobie z trudną przeszłością. I o podróżowaniu. Ciężko mi ją ocenić. Sama inaczej poprowadziłabym akcję, wycięłabym kilka wątków... i podejrzewam, że powstałaby z tego raczej idylliczna opowieść. A nie o to w tej książce chodzi. Podobało mi się zakończenie. Nie było bajkowe, ale takie... realne. Życiowe. I dające nadzieję. 
Nie wiem, może po prostu trafiłam z tą powieścią na odpowiedni moment. Ale cieszyłam się lekturą, a o to przecież chodzi. Zwłaszcza w wakacje;)

A Wy, chcecie wyruszyć w podróż?

Moja ocena: 4,5/6
___________________
Źródła zdjęć: 
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/180671/az-po-horyzont
2. http://barnimages.com/turn-right-traffic-signal/

8/03/2015 08:06:00 AM

Ponure Poniedziałki: "Bongcheon-Dong Ghost" (komiks)

Ponure Poniedziałki: "Bongcheon-Dong Ghost" (komiks)

Dziś będzie krótko. Ale też komiks, o którym chcę napisać, nie zajmie Wam dużo czasu. Tylko... dobrze się zastanówcie, zanim zaczniecie go czytać.

"Bongcheon-Dong Ghost" to koreański komiks, oparty na tak zwanej miejskiej legendzie (urban legend) czyli opowieści rozpowszechnianej w internecie i drogą tradycyjną, pozornie wyglądającej na prawdopodobną, budzącej emocje u odbiorców. Miejskie legendy zazwyczaj nie są prawdziwe. 
Jak jest w tym przypadku? Nie mam pojęcia...


Cała historia jest prosta: dziewczyna wraca nocą do domu przez wyludnione (a zazwyczaj pełne ludzi...) uliczki dużego osiedla. Nagle dostrzega przed sobą jakąś kobietę. Kobietę, która wygląda bardzo dziwnie. Zamiast odwrócić się i uciekać, główna bohaterka coraz bardziej zbliża się do niepokojącej postaci. Zły wybór.

Komiks jest... ładny wizualnie. Ale nie o wartości artystyczne w tej historii chodzi. Jeśli, tak jak ja, będziecie czytać przy włączonych głośnikach i boicie się nagle wyskakujących przedmiotów/postaci (tak, to sprawia że podskakuję ze strachu podczas oglądania horrorów) to zastanówcie się dwa razy, zanim klikniecie w poniższy link. Bo możecie rozlać poranną kawę. 

Tak naprawdę komiks nie jest zbyt straszny - ot, historyjka jakich wiele. Najbardziej podobał mi się sam początek, wprowadzający bardzo niepokojącą atmosferę. Gdyby nie te "efekty specjalne"...
W każdym razie chyba poszukam więcej tego rodzaju produkcji;) 

A skoro jesteśmy przy temacie urban legends - macie jakieś swoje ulubione?
____________________
Źródło zdjęcia: http://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/s--LK6_KbIO--/c_fit,fl_progressive,q_80,w_636/183dxqxrqwuq2jpg.jpg
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger