Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Nowele" (Vita Nuova, 1922). Można je przeczytać za darmo w Polskiej Bibliotece Internetowej.
"Wiele osób zdawało się lękać badawczego wzroku dziwacznego tego małego człowieczka, z jego stereotypowym uśmiechem, złotemi okularami, i jasnemi, okrągłemi jak perełki oczami. A kiedy wypalił lady Fermor prosto z mostu, wobec wszystkich, że ją muzyka nic a nic nie obchodzi, ale nadzwyczajnie lubi muzyków, wszyscy poczuli, że chiromancja jest wielce niebezpieczną nauką, której nie należałoby popierać"
Podczas przyjęcia u lady Windermere, kiedy było już późno, a gospodyni chciała zabawić swoich gości w szczególny sposób, przedstawiono wszystkim jej osobistego chiromantę. Pan Podgers chętnie przyglądał się dłoniom poszczególnych osób i objaśniał zgromadzonym, jakie cechy charakteru, przeszłość oraz przyszłość potrafi wyczytać z ich kształtu. Tak było, dopóki nie przyjrzał się ręce lorda Artura Savile'a. Wtedy zbladł gwałtownie i rzucił kilka zdawkowych uwag. Po czym "seans" został zakończony. Zdziwiony lord Artur zdołał później wydobyć z nieszczęsnego chiromanty informację, że jego przeznaczeniem jest dokonanie morderstwa. Savile nie był głupi (przynajmniej tak myślał) i wiedział, że przed przeznaczeniem nie ucieknie. Dlatego, zamiast czekać i pozwolić, żeby jego przyszłe szczęście małżeńskie (termin ślubu się zbliżał) zostało wkrótce zburzone, postanowił działać i zabić kogoś jak najszybciej. Oczywiście utrzymując całą sprawę w tajemnicy. Tylko kogo miał zabić? I w jaki sposób?
Black Lotus - Jason Engle |
Ach, jak Oscar Wilde pięknie pisał! Z jaką ironią odniósł się do tego - bądź co bądź niezbyt przyjemnego - tematu. W jaki sposób wyśmiał głupotę i obłudę współczesnych mu ludzi. I jak zabawił się wątkiem obecnym już w antycznych tragediach - strasznej przepowiedni i próby ucieczki przed przeznaczeniem.
Główny bohater opowiadania Wilde'a wcale nie stara się uniknąć tego, co według chiromanty i tak miało go spotkać. Bierze za to sprawy w swoje ręce. Chociaż trzeba przyznać, że jego działania są bardziej śmieszne niż straszne.
Mimo wszystko "Zbrodnia lorda..." nie jest tylko i wyłącznie tekstem humorystycznym. Jeśli zastanowimy się nad nim głębiej... właśnie, co odkryjemy? Czy zawsze należy wierzyć w przepowiednie? Czy złe uczynki można usprawiedliwiać "koniecznością" ich wykonania, bo "przecież i tak mnie to spotka, więc zrobię to od razu i będzie po wszystkim"? Może lepiej było choćby spróbować oszukać przeznaczenie, z nadzieją, że wyjdzie się na tym lepiej niż Lajos czy bohaterowie całej serii filmowych horrorów?
Zakończenie nie jest szczególnie straszne, ale skłania do zastanowienia. Nie chcę wrzucać tutaj spoilerów, więc powstrzymam się od dalszych uwag. I tak w tym odcinku nie pisałam zbyt dużo o grozie, za to pokusiłam się o wyartykułowanie kilku refleksji... nie wiem czy to dobrze.
Wersja super-krótka: dobrze napisany, ironiczny tekst o człowieku, który biedził się nad popełnieniem zbrodni. Czy słusznie? I czy spotkała go za to kara? Przeczytajcie już sami.
Moja ocena: 5/6
Źródło zdjęcia: http://www.reddit.com/r/ImaginaryHorrors/comments/2n64t3/black_lotus_by_jason_engle/