4/10/2017 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: M. R. James "Jesion"

Ponure Poniedziałki: M. R. James "Jesion"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Opowieści starego antykwariusza" (C&T, 2005)
"W Irlandii powiada się, że spanie w pobliżu jesionu przynosi pecha"
Hm, wydaje mi się, że gatunek drzewa nie ma większego związku z ilością pecha. To raczej dziwne istoty, które mogły zagniezdzić się w jego pniu... Ale po kolei. 
W jednej z angielskich miejscowości dawno temu doszło do procesu czarownic. Jedna z oskarżonych kobiet została skazana głównie dzięki zeznaniom dziedzica pewnej posiadłości, na której rósł właśnie tytułowy jesion, drzewo już wtedy stare i bardzo masywne. Coś musiało być na rzeczy, gdyż umierając kobieta powiedziała coś, co - z pozoru pozbawione sensu - mogło jednak zabrzmieć jak grozba: do dworu zawitają goście. Wkrótce potem dziedzic zmarł w dziwnych okolicznościach, prawdopodobnie otruty. Jego pokój zamknięto i prawie nikt już tam nie wchodził, jesion za oknem rósł dalej, a w okolicy zaczęły ginąć zwierzęta...

Przykładowa ilustracja przerażającego drzewa
Brzmi to wszystko fascynująco. Ale okazuje się, że M. R. James wcale nie przedstawił tej historii w interesujący sposób. A i sama fabuła jest dosyć schematyczna i przewidywalna. "Jesion" to relacja z wydarzeń rozgrywających się na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Opowiedziana jednak stylem chwilami tak beznamiętnym, że nie wywołuje wielu emocji. Dodatkowo kolejne wypadki są bardzo łatwe do przewidzenia. Wrażenie wywarł na mnie tylko jeden fragment - zakończenie i ujawnienie tego, czym były tajemnicze stwory zamieszkujące jesion. Może, gdybym naprawdę się ich nie bała, i tutaj pozostałabym niewzruszona. To jednak nie były wiewiórki, jak wydawało się jednemu z bohaterów. I miały znacznie więcej nóg...

"Jesion" to opowiadanie nie wnoszące niczego nowego i nie wywołujące strachu. Trochę szkoda, bo połączenie historii o czarownicy, starym jesionie i niewyjaśnionych zgonach mogło okazać się nadzwyczaj interesujące. To jednak zdecydowanie nie był dobry (w znaczeniu: przerażający) przykład folk horroru. 

Moja ocena: 3,5/6

Opowiadanie przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html
___________________
Zródło zdjęcia: unsplash.com

4/06/2017 08:00:00 AM

Ewa Winnicka "Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej-Johnson"

Ewa Winnicka "Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej-Johnson"





Autor: Ewa Winnicka
Tytuł: "Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej-Johnson"
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2017
Liczba stron:381







"Opowiadała, że był miłością jej życia"
"Miała pecha, bo otoczyła się okropnymi ludzmi. Jedni ją wykorzystywali, innymi pomiatała. Nowy Jork nigdy jej nie zaakceptował"
"Basia powtarza żonie Sewarda Juniora swoje motto: Kuj żelazo, póki gorące. I jeszcze: Jak widzisz okazję, to ją chwytaj"

6 listopada 1971 roku Barbara Piasecka została żoną Sewarda Johnsona I, właściciela olbrzymiej fortuny, syna jednego z założycieli firmy Johnson&Johnson. W chwili ślubu panna młoda ma 34 lata, Seward Johnson zaś 76. To jego trzecia żona. I była pokojówka.

Historia Barbary Piaseckiej Johnson jest niesamowita i niezmiernie ciekawa. Tej zwykłej (wydawałoby się) dziewczynie z niezbyt zamożnej polskiej rodziny udaje się w czasach PRL-u wyjechać z kraju, trafić do USA, dostać pracę u jednego z najbogatszych ludzi w Ameryce, a następnie zostac jego żoną. Czy było to szczęście, prawdziwa miłość, przemyślany plan czy zwyczajne chwytanie okazji? A może odpowiednie połączenie wszystkich powyższych? Na to pytanie stara się odpowiedzieć w swoim reportażu Ewa Winnicka. I robi to niezwykle dokładnie oraz rzeczowo.

Autorka opisuje nie tylko życie samej Barbary, ale też historię rodziny Johnsonów. Jak się okazuje (i nie jest to duże zaskoczenie) wielkie pieniądze nie zawsze są gwarantem szczęśliwego życia. Cóż z tego, że odziedziczyli fortunę? Że wszystkie z sześciorga dzieci Sewarda są zabezpieczone finansowo i mogą żyć na wysokim poziomie? I tak sobie nie radzą. Świadczą o tym kolejne nieudane małżeństwa, alkoholizm, uzależnienie od narkotyków... I wielka batalia sądowa o spadek po zmarłym ojcu, który większość swojego majątku zostawił trzeciej żonie. Dzieci (teraz oczywiście już dawno dorosłe) chcą więcej pieniędzy dla siebie i nie zgadzają się na ugodę. Sprawa trafia do sądu i zostaje jedną z najgłośniejszych i najbardziej emocjonujących w tamtych latach.

Skupmy się jednak na postaci samej Barbary. Jak udało jej się tak korzystnie wyjść za mąż? Czy naprawdę kochała męża? Co postanowiła zrobić, zyskując nagle dostęp do tak ogromnego majątku? I czy dobrze na tym wyszła? Ewa Winnicka konsekwentnie przedstawia nam wszystkie fakty z jej życia, przytaczając przy tym wiele relacji świadków różnych wydarzeń, rodziny i znajomych Barbary Piaseckiej Johnson, ludzi, którzy dla niej pracowali, którym pomogła finansowo... A było wiele takich osób. Jednak autorka nie ocenia bohaterki swojego reportażu, wyciągnięcie wniosków pozostawiając czytelnikowi. Można odnieść wrażenie, że przy takiej ilości faktów i osób łatwo się pogubić, zwłaszcza że Ewa Winnicka nie zawsze przedstawia wszystkie wydarzenia w kolejności chronologicznej. Ale robi to tak dobrze i w tak uporządkowany sposób, że całość jest niezwykle czytelna i przejrzysta. Trudno jednak o podsumowanie tej historii: z reportażu wyłania się obraz kobiety, która uparcie twierdzi, że kochała swojego męża, jednak jej wypowiedź o chwytaniu okazji zdaje się temu przeczyć. Tak samo jak relacjonowane przez świadków napady wściekłości, które nie oszczędzały również samego Sewarda. Inne osoby wypowiadają się jednak o tym, że obserwowały wielką miłość między małżonkami. A sama Barbara w przypływie dobrego humoru potrafiła być naprawdę ujmująca.

"Milionerka" to naprawdę intrygująca lektura. Skłania do przemyśleń nie tylko nad historią Barbary Piaseckiej Johnson, ale też nad tym, co my byśmy zrobili, gdyby nagle w naszych rękach znalazła się olbrzymia fortuna. Czy potrafilibyśmy rozsądnie nią zarządzać? Czy rozpoznalibyśmy, którzy z nowo pozyskanych przyjaciół są dla nas mili tylko w nadziei uzyskania korzyści majątkowych? I jak poradzilibyśmy sobie z odrzuceniem w przypadku, gdy nie chcielibyśmy podzielić się z kimś naszymi pieniędzmi? Z tymi problemami borykała się też Barbara. Bo pytanie czy naprawdę kochała męża, to jedno. Jest też drugie, równie ważne: czy była szczęśliwa, żyjąc swoim wymarzonym życiem? Dzięki świetnemu reportażowi Ewy Winnickiej jesteśmy już coraz bliżej odpowiedzi.

Moja ocena: 5/6
___________
Zródła zdjęć: 
1.  http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4186332/milionerka-zagadka-barbary-piaseckiej-johnson
2. unsplash.com

4/03/2017 06:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Algernon Blackwood "Wierzby"

Ponure Poniedziałki: Algernon Blackwood "Wierzby"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Wendigo i inne upiory" (C&T, 2006)
"Wierzby były przeciwko nam"
Kiedy jesteś w podróży i obcujesz z dziką przyrodą, możesz być pod wrażeniem jej majestatu i piękna. Możesz też mieć uczucie, że przyroda cię obserwuje. I wcale nie podoba jej się to, że wkraczasz na jej teren...

Narrator opowiadania i jego towarzysz byli w trakcie spływu Dunajem. Ich kolejny nocleg wypadł na mało gościnnym terenie - rzekę przecinało tam wiele mielizn i piaszczystych wysepek porośniętych ogromną ilością karłowatych wierzb. Wszystko razem tworzyło dosyć ponury obraz. A jeśli dodamy do tego nieustający szum rzeki, duże fale porywające co chwilę fragmenty poszczególnych wysp i wiatr, który nie chce ucichnąć - nie będziemy się dziwić, że podróżnicy poczuli się bardzo nieswojo. W miarę upływu czasu wcale nie było lepiej. Wydra, która z daleka wydała im się ciałem człowieka miotanym bezwładnie przez fale, mężczyzna przepływający obok wyspy i dający im dziwne znaki, jakby ostrzeżenia... to wszystko zle wpływało na ich psychikę. Może dlatego wydało im się, że otaczające ich wierzby żyją. A może to nie były złudzenia, a przyroda (i to, co się za nią kryło) wcale nie miała wobec wędrowców dobrych zamiarów...
"Poruszały się same, jakby były żywe, a ich widok wzbudzał we mnie jakieś przerażające skojarzenia i mroził krew w żyłach"
Niesamowite, wyjątkowo dokładne i malownicze opisy przyrody, która zdaje się mieć własną świadomość to cecha, dzięki której o "Wierzbach" pamięta się długo po skończeniu lektury. W opowiadaniu Blackwooda przyroda wydaje się być również związana z pradawnymi, pogańskimi bogami, a może istotami jeszcze bardziej przerażającymi i wrogimi wobec ludzi niż te z dawnych wierzeń. Jedno jest pewne: obecność wierzb nie zwiastuje niczego dobrego i lepiej szybko opuścić opanowane przez nie tereny, zanim upomną się o ofiarę.

Ponura, gęsta atmosfera tego opowiadania to kolejny z jego atutów. Można też zastanawiać się, na ile przyroda stanowi realne zagrożenie dla bohaterów tekstu, a na ile są nim sami dla siebie. Czy nie opanowuje ich szaleństwo? Tak czy inaczej, "Wierzby" to opowiadanie niezwykłe. Napięcie towarzyszy nam przez całą lekturę, ani na chwilę nie opuszcza czytelnika atmosfera grozy i niepewności. Autor zawłaszcza sobie jego uwagę od początku do końca. W połączeniu z niesamowitymi opisami przyrody (widać tutaj fascynację Blackwooda naturą), która naprawdę żyje i wydaje się mieć własną, mroczną świadomość i nienawidzić ludzi, powstał godny uwagi tekst, przez wielu wymieniany jako jedno z najlepszych opowiadań grozy. 

Robi się coraz cieplej. Pogoda zachęca do czytania w plenerze. Czy zdecydujecie się na lekturę "Wierzb" na łonie natury (najlepiej w nocy, w środku lasu, na jakimś biwaku...) ?

Moja ocena: 5,5/6

Opowiadanie przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html
_______________
Zródło zdjęcia: unsplash.com
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger