12/31/2013 02:43:00 PM

Sławomir Koper "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej"

Sławomir Koper "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej"

Autor: Sławomir Koper
Tytuł: "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej"
Wydawnictwo: Bellona, Oficyna Wydawnicza RYTM
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 320


Bolesław Wieniawa-Długoszowski, Józef Piłsudski, Ignacy Paderewski, Edward Śmigły-Rydz, Stanisław Wojciechowski, Ignacy Mościcki, Walery Sławek - wszyscy należeli do grona najważniejszych osób Drugiej Rzeczypospolitej. O ich osiągnięciach politycznych i wojskowych uczyliśmy się na lekcjach historii. A co z życiem prywatnym? Śluby, rozwody, romanse, polowania i bale, a nawet zbrodnie... między innymi o nich można przeczytać w tym opracowaniu.

Tytuł nie jest do końca adekwatny do treści. Autor w pierwszym rozdziale w ogólny sposób charakteryzuje życie towarzyskie w dwudziestoleciu międzywojennym. Natomiast każdy kolejny rozdział poświęcony jest jednej z osób wymienionych przeze mnie na początku postu. Mowa jest więc o elicie politycznej kraju, a nie o szeroko pojmowanych "wyższych sferach" czy inteligencji.

Trzeba jednak przyznać, że połączenie faktów dotyczących polityki oraz życia prywatnego poszczególnych osób jest interesujące. Szczególnie fragment książki odnoszący się do Wieniawy-Długoszowskiego - człowieka o fascynującej (według mnie) osobowości. Z jednej strony był on miłośnikiem dobrej zabawy i bujnego życia towarzyskiego, a o jego kontrowersyjnych zachowaniach często plotkowała cała Warszawa. Jednocześnie Wieniawa-Długoszowski był ulubieńcem Marszałka i znakomitym żołnierzem, niepozbawionym również talentów artystycznych. 

Czasy II RP należą do moich ulubionych okresów historycznych. Jednak z przykrością przyznaję, że nie posiadam wystarczającej wiedzy, aby ocenić "Życie prywatne..." pod względem merytorycznym. Autorowi można zarzucić opisywanie najbardziej kontrowersyjnych szczegółów z życia znanych osobistości - ale poniekąd taki był cel tej książki. Możemy w niej też znaleźć, oprócz opisów życia uczuciowego osób rządzących państwem, opowieści o ludziach honorowych, niepozbawionych zasad, zachowujących się w sposób, który dzisiaj już tak ciężko zaobserwować...
"Pewnego wieczoru na dancingu w "Adrii" był [Wieniawa-Długoszowski] świadkiem brutalnego zajścia - jeden z gości silą przyciągnął do swojego stolika miejscową tancerkę. Kelnerzy nie reagowali na wydarzenia (klient miał do zapłacenia wysoki rachunek), nie chcąc stracić okazji do zarobku. Przed napastnikiem pojawił się Wieniawa i bez słowa uderzył awanturnika. Kiedy ten upadł na podłogę, Bolesław, stojąc na baczność przed ofiarą napaści, powiedział po rycersku: "piękna pani, przejście wolne". Goście nagrodzili ułana owacją, a historia stała się głośna w całej Warszawie." /s. 76-77/
Mimo wszystko, ciężko jest jednoznacznie ocenić poszczególne osoby, którym Stanisław Koper poświęcił miejsce w swojej książce. Składają się na to różnorodne fakty z ich życia prywatnego oraz zawodowego. Nie znaczy to jednak, że nie chciałoby się poznać ich osobiście i na własne oczy przekonać się, na czym polegała ich legenda.



Na poprawę humoru - II RP oczami Kabaretu Moralnego Niepokoju;)

_________________________
Źródło zdjęcia:
Produkcja własna 

12/27/2013 09:32:00 AM

Andriej Diakow "Do światła"

Andriej Diakow "Do światła"

Autor: Andriej Diakow
Tytuł:"Do światła"
Tytuł oryginału: "К свету"
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 325

Uniwersum Metro 2033. Minęło dwadzieścia lat od jednej z największych katastrof w dziejach ludzkości. Nieliczni ocalali kryją się w metrze, gdzie nie dochodzi promieniowanie. Tym razem nie mamy jednak do czynienia z metrem moskiewskim (jak u Glukhovskiego) lecz petersburskim. 
Wyprawiający się na powierzchnię stalkerzy donoszą o tajemniczym świetle, którego źródło znajduje się prawdopodobnie w Kronsztadzie - oddalonym od Petersburga o około 30 kilometrów. Czy to inni ludzie, dający znaki o swojej obecności? Aby to sprawdzić, z metra wyrusza specjalna ekspedycja pod wodzą doświadczonego Tarana. Za udział w wyprawie nie zażądał on zwyczajowej zapłaty - nabojów, lekarstw czy jedzenia. Nie, Taran chciał w zamian móc zabrać ze sobą Gleba, nieznanego mu wcześniej chłopaka z Moskiewskiej. Skąd taka decyzja? Po co ryzykować życie dwunastolatka, kiedy nawet dorośli stalkerzy nie czują się pewnie na powierzchni? Jak zakończy się ich wspólna wędrówka?

W "Do światła" nie znajdziemy klaustrofobicznej atmosfery, tak charakterystycznej dla książek Dymitra Glukhovskiego. Nie powinno to jednak dziwić - w końcu większa część akcji rozgrywa się na powierzchni. Nie mamy więc zbyt wielu okazji, aby porównać warunki życia w Sankt Petersburgu do tych w moskiewskim metrze. Za to autor nie pozwala nam zapomnieć o katastrofie, którą niegdyś wywołali ludzie, oraz o jej skutkach. Trzeba również zaznaczyć, że praktycznie wszystkie zdarzenia, nawet te wydawałoby się niepozorne, mają w tej powieści swoje konsekwencje w przyszłości. Widać, że Andriej Diakow dokładnie przemyślał całą fabułę.

Jak to zwykle bywa, nie obyło się bez kilku rzeczy, które mi się nie podobały. Stalkerzy, którzy wyruszyli na wyprawę z Taranem i Glebem (oraz z wyznawcą kultu wielkiego Exodusu, który znalazł się tam "na doczepkę") nie przypominali Huntera czy Młynarza z "Metra 2033". Miałam wrażenie, że nie bardzo wiedzą jak powinni zachować się na powierzchni. Często zdarzało im się postępować nierozważnie, czym przyciągali uwagę czających się w okolicy mutantów. Tylko na Taranie można było naprawdę polegać.
Kolejny zarzut dotyczy sposobu prowadzenia narracji - czasami na początku rozdziałów pojawiały się króciutkie teksty o zabarwieniu filozoficznym, dotyczące np. nadziei. Były one związane z treścią dalszej części książki, jednak ich sporadyczne występowanie w tekście uznaję za pewną niekonsekwencję. 

"Do światła" to dobra, choć niestety dosyć krótka (jak na moje standardy) książka. Jednak na jej kartach wiele się dzieje, a czytelnik może, wraz z bohaterami, przechodzić różne stany emocjonalne - od wspomnianej już nadziei do rozpaczy. Powieść Diakowa to dosyć przerażająca wizja tego, kim (czym?) mogą stać się ludzie, jeśli przyjdzie im żyć w nieludzkich warunkach. Na pewno sięgnę po pozostałe części tej trylogii. Uniwersum Metro zawładnęło moją wyobraźnią już jakiś czas temu. I nie chce mnie wypuścić.
"(...) w porównaniu ze światem na powierzchni metro to najprawdziwszy raj. Chodzić bez maski przeciwgazowej, nie bać się ataków głodnych drapieżników, pić choćby niezbyt czystą, ale jednak bezpieczną wodę... Czy to nie ziemia obiecana? Czy warto szukać czegoś więcej?" /s. 265/
Moja ocena: 4,5/6


Jeszcze mały bonus, czyli fragmenty mojej internetowej rozmowy z Natalią (współlokatorką, z którą niestety nie mogłam się widzieć przez większość grudnia) na temat "Do światła". Uwaga, zawiera spoilery!

N: "Stalkerzy byli głupi (...) No i fakty się nie zgadzają, trochę to dziwne że Gleb tak ot chodzi w dzień po powierzchni i oczy mu wytrzymują tak intensywne światło. Mimo wszystko - książka jest naprawdę dobra, jestem nią pozytywnie zaskoczona. Taran jest świetny, mam tylko nadzieję że nie zrobi się jeszcze bardziej rozmowny bo straci swój urok. Lubię też Gleba, jest strasznie fajnym dzieciakiem. No i przede wszystkim ciągle jest jakaś akcja, cały czas coś się dzieje... swoją drogą - tyle mi naopowiadałaś o Weganach a to ludożercy są tam najgorsi (ludożerka chce cukierka!) - wszystkich wielebnych bym powystrzelała, są obrzydliwi i straszni jednocześnie. Nie wiem czy coś takiego faktycznie stałoby się z człowiekiem (przy Metrze i Korzeniach Niebios jakoś bardziej przemawiała do mnie psychologia dziwnych postaci), ale na pewno był to zacny pomysł. Aaaach, ciekawe co będzie dalej!"
B: "O weganach były chyba tylko dwie wzmianki w całej książce, ale bardzo mnie to rozbawiło. A o ludożercach nie chciałam mówić, żeby nie psuć Ci niespodzianki. To całe bieganie po powierzchni średnio mnie przekonuje (po tym, jak naczytałam się Glukhovskiego), a moją opinię o stalkerach znasz. Taran wymiata, reszta won. Mimo wszystko książka zacna, chociaż oczekiwałam czegoś więcej. Po przeczytaniu zakończenia stwierdzam, że przypomina mi trochę książki przygodowe, które czytałam w dzieciństwie (jest niebezpiecznie, jest fajnie, mamy przygody, możemy zostać w bezpiecznym miejscu ale idziemy dalej, bo nas nosi). Nie, to nie jest zarzut, to tylko taka luźna uwaga;)"

Ach, my i nasza błyskotliwa analiza dzieła literackiego!
___________________
Źródła zdjęć:
Produkcja własna 

12/24/2013 07:23:00 PM

Michael H. Brown "Po drugiej stronie"

Michael H. Brown "Po drugiej stronie"

Autor: Michael H. Brown
Tytuł: "Po drugiej stronie"
Tytuł oryginału: "The Other Side"
Wydawnictwo: Wydawnictwo M
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 252

Michael H. Brown, dziennikarz śledczy, katolik, postanowił zebrać w jednej książce świadectwa osób które przeżyły śmierć kliniczną, aby w ten sposób stworzyć w miarę spójny obraz zaświatów, jaki wyłania się z tych wizji. Interesowały go wspomnienia osób w różnym wieku, różnych wyznań, żyjących współcześnie oraz przed wielu laty. 

Śmierć kliniczna to bardzo interesujące zjawisko - niezależnie od tego, czy uważamy ją za reakcję organizmu wywołaną lekami, czy też za prawdziwe doświadczenie. Jest to tym bardziej ciekawe, że relacje wielu osób bardzo często zgadzają się ze sobą, również co do szczegółów. Tunel, światło w tunelu, cudowne krajobrazy, niebiańska muzyka, zmarli krewni wychodzący na spotkanie, rzeczy, które nawet ciężko opisać posługując się ludzkim językiem... Czytałam o tym wszystkim z fascynacją, a niekiedy z lekkim niedowierzaniem. 


Przed lekturą trzeba wziąć pod uwagę fakt, że autor jest katolikiem i na wszystkie zgromadzone relacje patrzy właśnie z perspektywy chrześcijanina. Początkowo myślałam, że książka będzie po prostu zbiorem opowieści osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Jest jednak nieco inaczej - tego typu świadectwa przeplatane są opiniami Michaela H. Browna, które niejednokrotnie wysuwają się na pierwszy plan. Entuzjastyczne komentarze autora, zachwyconego wizjami nieba, mogą czasem trochę przeszkadzać. Z drugiej strony - czy można pisać o raju, nie wykazując przy tym choćby odrobiny entuzjazmu?

Książka jest dobra, z pewnością będzie cennym źródłem informacji dla osób zainteresowanych tematem. Możliwe, że w pewne opisane w niej rzeczy ciężko jest uwierzyć. Nie można się jednak nie zgodzić z jej ogólnym przesłaniem (wynikającym również z wizji, jakie mają ludzie przenoszący się na chwilę w zaświaty) - im lepsi będziemy teraz, im więcej będziemy kochać, tym cudowniejsze rzeczy czekają nas po śmierci.

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa M

Wszystkim osobom odwiedzającym ten blog chciałabym życzyć naprawdę radosnych, pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia. I, oczywiście, dużej liczby dobrych książek znalezionych pod choinką;)

 
______________________________
Źródła zdjęć:
1. Produkcja własna
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger