10/31/2016 07:00:00 AM

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Słój"

Ponure Poniedziałki: Ray Bradbury "Słój"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Pazdziernikowa kraina" (C&T, 2009).

"Jedna z tych rzeczy trzymanych w słojach w jarmarcznym namiocie na obrzeżu małego, sennego miasteczka. Jedna z tych wyblakłych rzeczy, unoszących się w spirytusowej plazmie, wiecznie śniących, obracających się leniwie, a jej obnażone oczy gapią się prosto na ciebie, choć wcale cię nie widzą."

Właśnie ta rzecz, ten słój wraz z niezwykłą zawartością, zafascynowała Charliego. Wpatrywał się w to niezwykłe zjawisko bardzo długo. Aż w końcu postanowił je kupić. Właściciel gabinetu osobliwości początkowo się targował, wiedział jednak że nie może przepuścić takiej okazji. I tak Charlie wrócił do wsi, wraz z tajemniczym słojem. Chyba po raz pierwszy w życiu udało mu się wzbudzić ciekawość i szacunek sąsiadów. Tylko jego żona, jak zawsze zresztą, nie była zachwycona pomysłem Charliego. I postanowiła zrobić wszystko, żeby zepsuć mężowi radość z nowego nabytku.

Dzisiaj ilustracją jest okładka zbioru opowiadań Bradbury'ego. Nie mogłam znalezc wystarczająco strasznego zdjęcia słoika z podejrzaną zawartością.
To opowiadanie jest niezwykłe. Z pozoru nie dzieje się w nim zbyt wiele. Ot, mężczyzna kupuje na jarmarku słój z dziwną zawartością. A pózniej, w letnie wieczory, w jego domu zbierają się sąsiedzi i dyskutują o tym kto - lub co - może znajdować się w słoju. Bo wygląda to jak czyjaś głowa. Ale czy na pewno? A jeśli tak, kim była ta osoba za życia? Każdy widzi w niej kogoś innego, odnosząc się do własnych wspomnień i doświadczeń. Nieszczęśliwa kobieta, której dziecko zgubiło się kiedyś na bagnach i już nie wróciło, widzi w słoju właśnie swojego synka. Mężczyzna, który jako dziecko utopił małego kotka, widzi w słoju właśnie tego kociaka. Każdy ma do opowiedzenia własną historię. I tak siedzą wieczorami, rozmawiając i wpatrując się w słój. Opisy tych rozmów są niesamowite. Prawie czułam się tak, jakbym sama siedziała w chacie Charliego i słuchała tych ludzi. A potem przyszedł sąsiad mężczyzny, Tom Carmody. I ogłosił, że ten słój z ludzką (?) głową, to jedno wielkie oszustwo. Wtórowała mu żona Charliego. Już wiecie, że to nie skończyło się dobrze, prawda?

"Słój" to jedno z lepszych opowiadań Raya Bradbury'ego, jakie miałam okazję przeczytać (zaznaczę jednak, że jeszcze nie skończyłam całego zbioru, więc wiele niespodzianek przede mną). Ten tekst to jednocześnie świetny dowód na to, że nie trzeba straszyć czytelnika makabrycznymi opisami, żeby być mistrzem horroru. Wystarczy dobry pomysł wyjściowy (słój z tajemniczą zawartością), umiejętność sprawnego opisywania z pozoru nudnych rzeczy (zebrania sąsiadów i rozmowy na temat tego, co jest w słoju) oraz szokujący finał. I chociaż od pewnego momentu można było przewidzieć, jak cała sprawa się zakończy, to i tak tekst nie stracił nic ze swojej siły rażenia. 
A może to opowiadanie miało taki wpływ tylko na moją wyobraznię? 

Moja ocena: 5/6




____________
Zródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/263953228137104036/

10/28/2016 09:28:00 AM

Linda Rodriguez McRobbie "Niegrzeczne księżniczki"

Linda Rodriguez McRobbie "Niegrzeczne księżniczki"


Autor: Linda Rodriguez McRobbie
Tytuł: "Niegrzeczne księżniczki"
Tytuł oryginału: "Princesses Behaving Badly: Real Stories from History Without the Fairy-Tale Endings"
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 384








Księżniczka, która się nie myła. Księżniczka, która urządziła masakrę, żeby pomścić swojego męża. Księżniczka zamknięta przez męża w zamku do końca życia. Księżniczka, która nosiła maskę z mięsa... Dalej macie wrażenie, że księżniczki zawsze były grzeczne, słuchały starszych, przestrzegały etykiety i miały życie jak z bajki? Hm, to ostatnie może być prawdą... ale musimy pamiętać o tym, że nie wszystkie baśnie mają szczęśliwe zakończenie.

"Niegrzeczne księżniczki" to książka wydana w serii "Prawdziwe historie". Tym razem jednak jest skierowana do nieco młodszych odbiorców (do nastolatek) i opatrzona etykietką "light". Nie do końca się z tym zgadzam, ale o tym pózniej.

Autorka przedstawia historie trzydziestu księżniczek bądz osób, które się za nie podawały (na przykład Franciszki Szankowskiej która twierdziła, że jest cudownie uratowaną księżniczką Anastazją). Ich losy prezentuje w krótkich rozdziałach podzielonych na kategorie. I tak mamy księżniczki-wojowniczki, imprezowiczki czy wariatki. Pomysł jest dobry, chociaż nie zawsze kategoria pasuje do konkretnej osoby, niektóre wydają się być dopasowane na siłę. Opowieści o księżniczkach przeplatane są ciekawostkami historycznymi związanymi z tematyką książki i samymi opisywanymi postaciami. Muszę przyznać, że to ciekawy zabieg.


Książkę czyta się niezwykle szybko i lekko. Mimo to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że kategoria "light" nie do końca do niej pasuje. Tak samo, jak skierowanie całości głównie do nastoletniego odbiorcy. Może i czytanie o mordach, zdradach i seksualnych ekscesach nie zaszokuje zbytnio młodych ludzi, ale... O wiele łagodniejsze w treści (i równie dobrze napisane) są "Bajki, które zdarzyły się naprawdę" Anny Moczulskiej.

Mam wrażenie, że "Niegrzeczne księżniczki" powstały głównie po to, żeby szokować. Owszem, lektura jest przyjemna, a sama książka jest naprawdę ładnie wydana. Historie tych niezwykłych kobiet są z kolei fascynujące. Chociaż naprawdę szkoda, że autorka nie pokusiła się o dokładniejsze opisanie ich losów (na ile to oczywiście możliwe, nie zawsze istnieją na ten temat odpowiednie zródła historyczne), natomiast wydobyła na światło dzienne głównie te najbardziej kontrowersyjne wydarzenia z ich życia. A nie da się ukryć, że każda z księżniczek zasługuje na osobną książkę.

Podsumowując:
Niegrzeczne? Jak najbardziej! Chociaż czasami "tylko" nieszczęśliwe.
Light? Niekoniecznie.
Do polecenia? Oczywiście. Jeżeli ktoś lubi podobne historie...;)

Moja ocena: 4/6
_________
Zródła zdjęć:
1.  http://lubimyczytac.pl/ksiazka/293533/niegrzeczne-ksiezniczki-prawdziwe-historie
2. unsplash.com

10/24/2016 09:40:00 PM

Ponure Poniedziałki: Stefan Grabiński "Fałszywy alarm"

Ponure Poniedziałki: Stefan Grabiński "Fałszywy alarm"
Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Demon ruchu i inne opowiadania" (Zysk i S-ka, 2011)
Można je też przeczytać online w serwisie Wolne Lektury.


To opowiadanie rozpoczyna się dość nietypowo, jak na teksty Stefana Grabińskiego: od katastrofy kolejowej. Możemy obserwować, jak kolejarze starają się uprzątnąć zdruzgotane wagony dwóch składów, które zderzyły się ze sobą na jednej ze stacji. Oraz jak jeden z pracowników kolei upomina drugiego:
"Przestrzegałem parę razy przed katastrofą, lecz wtedy wyśmiałeś mnie, kolega. Teraz ponosicie następstwa własnej lekkomyślności"
Skąd ten mężczyzna, naczelnik stacji w Trenczynie o nazwisku Bytomski, wiedział o nadciągającej katastrofie? I dlaczego nikt nie posłuchał jego ostrzeżeń? Otóż Bytomski, po latach pracy w kolei, wysnuł teorię na temat fałszywych alarmów: jeśli do jednej stacji przychodzi fałszywe ostrzeżenie o możliwym wypadku, niedługo po tym w jej najbliższej okolicy (lecz na zupełnie innej stacji) rzeczywiście dochodzi do katastrofy. Bytomski po wielu obserwacjach potrafił dokładnie wskazać, kiedy i gdzie można spodziewać się strasznego w skutkach karambolu. Jego teoria wydawała się jednak tak szalona i oparta na tak kruchych podstawach, że mało kto mu wierzył. Tym razem również nie udało mu się zapobiec katastrofie. Na tym jednak opowiadanie się nie kończy. Kolejarz odkrył, że po naniesieniu na mapę miejsc wypadków, tworzy się pewien wzór. Wzór, za którego pomocą można wskazać przyszłe miejsca wypadków, jeszcze zanim przyjdą fałszywe alarmy. Wzór, w którego centrum jest stacja, którą on sam zarządza...

Jak już wspomniałam, tekst rozpoczął się w nietypowy sposób. Za to zakończenie było już w dobrze znanym mi stylu i dokładnie takie, jakiego mogłam się spodziewać po opowiadaniu Grabińskiego. Początkowo opowiadanie mi się nie podobało (jak to, katastrofa kolejowa już na początku? to co będzie później?) Jednak po skończonej lekturze przyznaję, że to dobry tekst. Poza tym byłoby nudno, gdyby autor cały czas trzymał się tej samej, dobrze znanej czytelnikom, konstrukcji opowiadań.

Jak zwykle u Grabińskiego, oprócz zagrożeń fizycznych, jak najbardziej realnych (katastrofy kolejowe) mamy do czynienia z czymś, co je wywołuje. Czymś nie do końca określonym, wymykającym się zwykłemu poznaniu. Bo czy wiemy, kto wysyła fałszywe alarmy do poszczególnych stacji? I dlaczego wypadki zdarzają się tak regularnie po otrzymaniu podobnego alarmu, tyle że w zupełnie innych miejscach, jakby wyznaczonych jakimś wzorem? To prawdziwy element grozy.

Jak myślicie, jaką zależność odkrył Bytomski? Co miało się wydarzyć na jego stacji? I czy udało mu się powstrzymać złowrogą siłę, która igrała sobie z kolejarzami, nawet niewierzącymi w jej istnienie?

Moja ocena: 4,5/6 
____________
Źródło zdjęcia: unsplash.com
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger