2/29/2016 04:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Edith Nesbit "Zagadka jej domu"

Ponure Poniedziałki: Edith Nesbit "Zagadka jej domu"

Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Opowieści upiorne" (C&T, 2015).
"Czekał na nią, już od półtorej godziny stał tu, na tej pylistej, podmiejskiej alejce, wzdłuż której po jednej stronie ciągnął się szpaler wysokich wiązów, po drugiej zaś rozpościerały się parcele pod zabudowę - a w oddali, od południowego zachodu, migotały żółte światła Kryształowego Pałacu"
Tak rozpoczyna się opowiadanie Edith Nesbit "Zagadka jej domu". Od sceny opisującej młodzieńca czekającego na ukochaną. I już w tym pierwszym zdaniu czuję lekki niepokój. Pewnie dlatego, że dziewczyna się spóznia... a to nie wróży niczego dobrego. I rzeczywiście: kiedy młody człowiek w końcu postanawia wrócić do siebie, mija po drodze dom ukochanej. Światła w nim są zgaszone, a główne drzwi otwarte na oścież. A to, co mężczyzna zastaje w środku...
Jednak na drugi dzień okazuje się, że wszystko to było jedynie koszmarnym snem. A może...


Liczyłam na dłuższy tekst. Jednak autorka postanowiła zakończyć opowiadanie bardzo szybko. Nie zdążyłam się nawet dowiedzieć, czym był tajemniczy Kryształowy Pałac, a szkoda. Za to muszę przyznać, że tak krótka objętość tekstu przy zakończeniu, które wybrała pani Nesbit, świadczy tylko na jego korzyść. Całość jest bardzo dobitna. I chociaż oczywiście można z łatwością przewidzieć ostatnią scenę, to i tak na mnie ten tekst wywarł ogromne wrażenie. Może chodzi o język, którym posługiwała się autorka? Wszystko jest opisane tak pięknie, tak wyraziście... I posiada niesamowitą atmosferę. 

Nie potrafię sprecyzować, czym dokładnie urzekło mnie to krótkie opowiadanie (oprócz czynników wymienionych wcześniej). Wiem jednak tyle, że zakończeniu lektury poczułam, że po prostu MUSZĘ o nim napisać. Pomimo tego, że wcześniej ciężko mi było zmusić się do zaglądnięcia na bloga, a co dopiero do stworzenia jakiegoś tekstu. I pomimo tego, że piszę to o dosyć póznej - jak dla mnie - godzinie, o której zazwyczaj układam się już do snu. Oraz faktu, że jestem po 8 godzinach pracy na drugą zmianę.. a zazwyczaj w takich okolicznościach zwyczajnie nie mam siły na jakąkolwiek aktywność intelektualną. 

Może przeczytacie "Zagadkę jej domu"? Jestem ogromnie ciekawa, czy tylko mi się tak spodobała...

Moja ocena: 5/6
___________________
Zródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/15340454950805968/

2/08/2016 07:31:00 AM

Lauren Oliver "Panika"

Lauren Oliver "Panika"


Autor: Lauren Oliver
Tytuł: "Panika"
Tytuł oryginału: "Panic"
Wydawnictwo: Moon Drive (Znak)
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 357



"Nikt nie wie, kto wymyślił Panikę.
Istnieje kilka teorii. (...) Żadna z tych historii jednak nie jest prawdziwa. Panika zaczęła się w Carp, biednym, dwunastotysięcznym miasteczku, gdzie diabeł mówi dobranoc, z tego samego powodu co wiele innych sytuacji - bo latem nie było nic innego do roboty.
Zasady są proste. Dzień po rozdaniu dyplomów następuje Skok Otwarcia, a pózniej gra toczy się przez całe lato. Po finałowej konkurencji zwycięzca zgarnia nagrodę"
Na czym polega Panika? Na wykonywaniu zadań wymyślonych przez sędziów. Zadania są bardzo trudne, uczestnicy muszą się w nich zmierzyć ze swoimi największymi lękami. Bo czym jest skok z kilkunastometrowego klifu do wody - Skok Otwarcia - przy kolejnych próbach, coraz bardziej wymagających i niebezpiecznych? W ciągu kilku lat trwania Paniki zginęły trzy osoby, a jedna została poważnie ranna i być może nigdy nie będzie już chodzić. Taką cenę płacą młodzi ludzie z Carp za szansę wygrania ogromnej ilości pieniędzy...

Główną bohaterką powieści jest Heather, która zgłosiła swój udział w Panice właściwie w ostatnim momencie. To był impuls. Po części stało się tak, bo chwilę wcześniej Heather zobaczyła swojego chłopaka z inną. Wiedziała już, że to koniec. A właśnie tego dnia miała wyznać mu miłość... Pewną zachętą była również ogromna nagroda - największa w historii trwania gry. Ale w wieczór Skoku Otwarcia najważniejsze były ból i gniew, które odczuwała dziewczyna. To one popchnęły ją do wzięcia udziału w Panice. 
Heather nie przypuszczała, że to lato będzie niezwykłe. Że przyjdzie się jej zmierzyć nie tylko z bólem po utracie chłopaka, ale też ze swoimi największymi lękami. Że jej sytuacja rodzinna ulegnie dramatycznemu pogorszeniu. I że w pewnym momencie nawet najbliższe osoby będą działać przeciwko niej...


To zaskakująco dobra powieść. Zaskakująco, bo nie miałam wcześniej do czynienia z książkami Lauren Oliver ("Delirium", "7 razy dziś"), chociaż oczywiście wiedziałam o ich popularności wśród młodzieży. Właśnie. "Panika" to powieść skierowana głównie do nastolatków. Główni bohaterowie mają po 18 lat. Na szczęście jednak okazała się na tyle mroczna (momentami) i pozbawiona opisów niemądrych, nastoletnich miłości (chociaż wątki romantyczne oczywiście też się pojawiają), że trafiła i w mój gust. 

Najbardziej spodobał mi się motyw Paniki, czyli gry w której mogą wziąć udział tylko absolwenci ostatniej klasy liceum. Gry, w której trzeba zmierzyć się z własnym strachem. To było fascynujące - czekanie razem z bohaterami na kolejne zadania, do których mogli zostać wezwani w każdym momencie; obserwowanie, jak radzą sobie w śmiertelnie trudnych sytuacjach; i zastanawianie się nad ich motywami... bo przecież nikt nie kazał im brać udziału w Panice. Dobrze wiedzieli, że w jej trakcie mogą zginąć, a mimo to nie wycofywali się nawet z najtrudniejszych konkurencji. Czy tylko z chęci zdobycia ogromnej ilości pieniędzy? A może kierowały nimi inne uczucia: miłość, nienawiść, pragnienie zemsty? 

Jedna rzecz trochę mnie rozczarowała - zakończenie. Było trochę... zbyt dobre, zbyt słodkie? Oczywiście nie myślcie sobie, że w książce brakowało trudnych momentów. Ale liczyłam na nieco inne rozwiązanie, utrzymane bardziej w klimacie początkowych rozdziałów. A może tylko dla mnie akurat takie zakończenie tej historii jest problemem. Przyzwyczaiłam się do horrorów;)

Podsumowując: "Panika" to bardzo dobra powieść dla młodzieży, która może spodobać się również trochę starszym osobom (patrz: ja). To nie jest historia o porzuceniu przez chłopaka, tylko o grze zwanej Paniką i jej wpływie na biorących w niej udział ludzi oraz na ich bliskich. To też przede wszystkim opowieść o odwadze. Nie o strachu, co może sugerować tytuł. Tutaj najważniejszy jest własnie jego brak.

Doskonale bawiłam się przy tej lekturze, pozwoliła mi ona oderwać się na chwilę od codziennych problemów. A motyw niezwykłej gry, Paniki, pozostanie w mojej pamięci na bardzo długo.
"Heather zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. To właśnie był zapach Paniki - zapach lata"

Moja ocena: 5/6

Ta powieść zachęciła mnie do Lauren Oliver na tyle, że chciałabym sięgnąć po inne jej książki. Myślicie, że lepiej będzie zacząć od "Delirium" czy od "7 razy dziś"? 
______________________
Zródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/289620/panika 
2. https://unsplash.com/photos/0LU4vO5iFpM

2/03/2016 06:45:00 PM

Mitchell Zuckoff "Lodowe piekło"

Mitchell Zuckoff "Lodowe piekło"


Autor: Mitchell Zuckoff
Tytuł: "Lodowe piekło. Katastrofa na Grenlandii"
Tytuł oryginału: "Frozen in Time. An epic story of survival and a modern quest for lost heroes of world war II"
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 460


Przełom 1942 i 1943 roku był wyjątkowo pechowy dla amerykańskich lotników podróżujących nad Grenlandią. Najpierw rozbił się tam samolot transportowy C-53, z pięcioma członkami załogi na pokładzie. Lotnikom udało się przeżyć, ale nie byli w stanie podać swojej dokładnej lokalizacji. Rozpoczęła się akcja poszukiwawcza, w której udział brał między innymi bombowiec B-17. Niestety i on wkrótce znalazł się unieruchomiony gdzieś na grenlandzkim lodowcu. Załodze B-17 próbowali pomóc lotnicy z tak zwanej "kaczki", czyli Grumman Ducka. Udało im się szczęśliwie wyrwać z lodowego piekła dwóch członków załogi bombowca, jednak podczas kolejnego lotu ratunkowego warunki atmosferyczne gwałtownie się pogorszyły i Grumman Duck się rozbił. Prawdziwe pasmo nieszczęść... A to jeszcze nie wszystkie opisane w tym reportażu próby odnalezienia i uratowania amerykańskich lotników ze wspomnianych wyżej trzech samolotów. 
Niektórym z nich udało się szczęśliwie wydostać z lodowca. Inni - oraz osoby próbujące ich uratować - zginęli tragicznie podczas akcji. A część rozbitków musiała przeczekać i przetrwać aż 148 dni grenlandzkiej zimy, zanim nareszcie znalezli się w bezpiecznym miejscu...

Wszystkie wymienione powyżej wydarzenia zostały opisane właśnie w "Lodowym piekle". Swoją relację Mitchell Zuckoff przeplata opowieścią o współczesnych poszukiwaniach szczątków nieszczęsnego Grumman Ducka (oraz trzech osób, które zginęły podczas jego ostatniego lotu), w których sam brał udział. Wygląda to na niesamowicie interesującą opowieść o przetrwaniu w ekstremalnych warunkach oraz o próbie odnalezienia i sprowadzenia do domu ciał trzech bohaterów, którzy zginęli w trakcie misji ratunkowej na Grenlandii. Idealna lektura na zimowe wieczory. Czy jednak naprawdę warto po nią sięgnąć?

Nie jest to idealne zdjęcie ilustrujące ten wpis. Ale przynajmniej ma klimat.

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony, styl autora jest bardzo lekki, a samą historię czyta się nadzwyczaj szybko. Wszystkie wydarzenia zostały opisane bardzo dokładnie. A jeśli ktoś zagubi się w zawiłościach lektury - o którym z rozbitych samolotów albo o jakim członku załogi właśnie mowa - z pomocą może przyjść umieszczony na końcu książki spis postaci. Z drugiej strony, oczekiwałam od tej lektury wywołania we mnie większych emocji. Nie jestem pewna, czego dokładnie mi w niej brakuje - bo przecież pozornie wszystko jest w porządku, bibliografia jest obszerna, autor podaje wiele szczegółów, a czyta się bardzo płynnie i szybko. Ale... nie byłam zachwycona lekturą. Jestem w stanie ocenić ją tylko na "dobry". 

Książka z pewnością spodoba się miłośnikom historii rozgrywających się wśród grenlandzkich lodowców, osobom zainteresowanym czasami II wojny światowej oraz katastrofami lotniczymi. Ale mam wrażenie (chociaż do tej pory nie czytałam tego rodzaju reportaży), że - jakkolwiek opisywana historia jest bardzo ważna i dobrze, że powstała o niej książka zbierająca wszystkie szczegóły tamtych wydarzeń - można znalezć wiele lepszych, wywołujących w czytelniku więcej emocji opowieści o próbach przetrwania w ekstremalnych dla człowieka warunkach. 

Ten reportaż ma na Lubimy Czytać bardzo wysoką ocenę. A ja z jakiegoś nie do końca sprecyzowanego powodu pozostaję wobec niego nieco sceptyczna. Może więc nie warto kierować się moją opinią, tylko sięgnąć po "Lodowe piekło" i samemu się przekonać, czy taka lektura Wam odpowiada? 

Moja ocena: 4/6
__________________
Zródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/273999/lodowe-pieklo-katastrofa-na-grenlandii
2. http://nos.twnsnd.co/image/64303435488

2/01/2016 04:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Emily Carroll "His face all red"

Ponure Poniedziałki: Emily Carroll "His face all red"

Komiks można przeczytać TUTAJ


Prawie rok temu pisałam o "Out of skin", niezwykle klimatycznym komiksie autorstwa Emily Carroll. Dzisiaj miał się tu znalezc tekst dotyczący opowiadania "Laura" (Saki), ale ponieważ niezbyt mi się podobało i uznałam, że nie pasuje do PP... postanowiłam sięgnąć po coś innego. Właśnie po kolejny komiks Emily Carroll, w której grafikach jestem zakochana.

Historia opowiedziana w "His face all red" jest prosta. Jej narratorem jest mężczyzna, który opowiada czytelnikowi o swoim bracie... a raczej o kimś/o czymś, czym jego brat się stał. Zaczyna bowiem swoją historię od słów: "This man is not my brother". 


Nie będę pisać zbyt dużo. Przeczytanie komiksu zajmie Wam kilka minut, a po co psuć lekturę zdradzaniem zbyt wielu informacji? Bardzo podobało mi się zakończenie, chociaż musiałam poświęcić chwilę na jego interpretację (tak to jest, kiedy człowiek jest zmęczony i wolno myśli). Sama opowieść może nie porywa, mogłaby być jeszcze dłuższa... ale i tak, jeśli połączymy ze sobą wszystkie elementy: las, tajemnicze zagrożenie i fantastyczne ilustracje Emily Carroll otrzymamy coś, do czego zdecydowanie warto zajrzeć. 

Takie komiksy najlepiej czytać po zmierzchu. Jeśli dodatkowo mieszkacie w pobliżu lasu (jak ja) i porównacie go z przerażającym lasem wykreowanym przez autorkę, lasem, w którym czai się coś na pozór niewinnego, a tak naprawdę śmiertelnie groznego... lektura może być jeszcze przyjemniejsza;)


Bardzo polecam "His face all red". Oraz inne prace Emily Carroll. 
Czy Wam też tak bardzo podoba się jej styl?
____________________
Zródła zdjęć:
1. https://pl.pinterest.com/pin/158329743121100606/
2. https://pl.pinterest.com/pin/222154194092240331/
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger