6/06/2012 05:38:00 PM

Martyna Wojciechowska "Kobieta na krańcu świata"

Martyna Wojciechowska wraz z ekipą telewizyjną odwiedziła Amerykę Południową, Azję i Afrykę. Powstał program, który pewnie wielu z Was widziało, o życiu kobiet w różnych miejscach na Ziemi. "Przy okazji" powstała też i książka.

http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/49000/49151/155x220.jpg
Autorka w każdym z odwiedzonych państw starała się poznać życie wybranych kobiet, będących niejako przedstawicielkami określonej grupy społecznej (część z nich jednak zajmuje się czymś dla kobiet nietypowym). Mamy więc Carmen Rojas - zapaśniczkę z Boliwii, Edith Tripel - gauchę (czyli kobietę-kowboja) z Argentyny, całą grupę kobiet z Wenezueli zafascynowanych operacjami plastycznymi, kobiety-saperów z Kambodży, Bien Thi Nguyen z Wietnamu mieszkającą w domu na łodzi, Daphne Sheldrick opiekującą się słoniami w Kenii, Wache Musa i Maryam Omar - dwie żony tego samego męża mieszkające na Zanzibarze i Raisiuę, pannę młodą z Namibii.
Każda historia opisana jest w osobnym rozdziale, który poprzedzony jest czymś w rodzaju metryki - zdjęciem danej osoby, jej imieniem i nazwiskiem, wiekiem, stanem cywilnym...
Obok informacji na temat życia poszczególnych kobiet autorka przedstawia również krótko historię danego kraju - miejsca akcji, jego współczesne oblicze oraz zwyczaje i mentalność ludzi. Jest to więc nie tylko (choć przede wszystkim) opowieść o kobietach, ale również o egzotycznych dla nas miejscach na świecie.

Martyna Wojciechowska pisze w przystępny sposób, nie wymądrza się. Wciągnęłam się w jej opowieść. Oburzałam się na przykład na wenezuelskie "królowe piękności", które swoją urodę często zawdzięczają po prostu operacjom plastycznym (które są w tym kraju bardzo popularne). Myślałam o tym, jak źle jest dzielić ukochaną osobę z jeszcze jedną albo kilkoma żonami, jak to jest chociażby na Zanzibarze. Próbowałam sobie wyobrazić życie na łódce w Wietnamie. Jedynie w przypadku opowieści o Daphne Sheldrick z Kenii miałam wrażenie, że praktycznie cały rozdział poświęcony jest słoniom, którymi kobieta się opiekuje.

Dzięki lekturze tej książki mogłam się przekonać, jak różni się od siebie życie kobiet w poszczególnych zakątkach świata. Mimo wszystko okazuje się, że wszystkie kobiety są w pewnym stopniu takie same - kochają swoje rodziny i troszczą się o nie, każda z nich (z nas;) lubi pięknie wyglądać...

Jeżeli ktoś jeszcze nie widział reportaży z cyklu "Kobieta na krańcu świata", serdecznie polecam tę książkę. W zasadzie...jeżeli ktoś je widział i podobały mu się, też może ją kupić;) Jest ładnie wydana, zawiera wiele zdjęć, jednak nie ma się wrażenia że tekstu jest za mało.
Jak pisze autorka:
"Nie da się bowiem dotrzeć do istoty sprawy, dotknąć i poczuć energii miejsca, tej tętniącej pod skórą, spędzając czas w pięciogwiazdkowych hotelach. Trzeba być z ludźmi i blisko nich, żyć jak oni i jeść to, co oni, śpiewać z nimi, pić ohydny alkohol, otworzyć się na to, co nowe."
I w ten właśnie sposób powstała ta książka.

18 komentarzy:

  1. Mam za sobą i miło wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię literaturę podróżniczą, więc z chęcią przeczytam powyższą książkę:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię oglądać reportaże w telewizji w wykonaniu Martyny Wojciechowskiej, dlatego chętnie poznam również i powyższą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam alergię na Wojciechowską, zawsze wydaje mi się pełna samouwielbienia, zadufana w sobie. Także, mimo że tematyka książki jak najbardziej dla mnie, chyba sobie daruję.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i najbardzie podobała mi się historia zapaśniczki z Boliwii. Podziwiam , jak w tej spódnicy biją się , by utrzymać rodzinę. A o pięknościach z Wenezueli mną wstrząsnęło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Wojciechowską :) Na półce mam jej "Zapiski (pod)różne" - polecam, bardzo przyjemna lektura :) Co do "Kobiety na krańcu świata" - oglądałam namiętnie programy, ale stwierdziłam, że nie zakupię książek, w końcu w nich jest wszystko to, co już widziałam, ale na pewno chętnie je przeczytam.
    Chociaż ostatnio kusiła mnie promocja w Biedronce i siłą woli się powstrzymywałam, żeby nie sięgnąć do portfela... ;>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tę książkę, jest świetna. W ogóle uwielbiam wszystko, co wychodzi spod pióra Wojciechowskiej, a i program "Kobieta..." w TV należy do moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam ją na liście do przeczytania. Lubię programy Martyny i z książkami też chciałabym się zapoznać. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię programy z Martyną w roli głównej i mam zamiar również zabrać się za jej książki. Na pewno przeczytam tę pozycję. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię jej programy w TV, ale nie obiecuję że sięgnę po książki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie miałam jeszcze okazji poznać książek Martyny Wojciechowskiej, ale chyba warto to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Książki Martyny Wojciechowskiej mam w planach, ale kto wie, kiedy te plany się ziszczą? ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo cenię Martynę Wojciechowską, jest dla mnie poniekąd wzorem do naśladowania, ponieważ sama chciałabym podróżować tyle co ona. Z książką na pewno się zapoznam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oglądałam jej programy i zawsze były bardzo interesujące. Jednakże ostatnio spotkałam się z opinią, że jest mało wiarygodna. Nie wiem co o tym sądzić. Aż tak bardzo nie siedzę w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeglądałam tę ksiązkę w sklepie, świetne zdjęcia, natomiast programu niestety nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Od dawna zastanawiałam się czy warto przeczytać jej książki. Opinie są różne, ale chyba się skuszę. Recenzja zachęcająca. Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie :)
    http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger