Autor: Brett McBean
Tytuł: "The Last Motel"
Wydawnictwo: Biting Dog Publications
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 276
Halloween. Do niewielkiego motelu położonego z dala od głównej drogi, gdzieś wśród gór i lasów, przybywają goście. Dwójka przyjaciół, którzy ukradli auto z trupem w bagażniku. Małżeństwo, które przez przypadek kogoś zabiło. I ojciec z synem... a może raczej morderca ze swoją kolejną ofiarą. Tej nocy oni, a także właścicielka hotelu, będą świadkami całej serii dziwnych zdarzeń. Tej nocy ktoś z nich zginie... a może zginą wszyscy?
Znalazłam tę książkę dzięki Goodreads, kiedy szukałam interesujących horrorów na jesień (na pewno już komuś wspominałam o tym, że według mnie to idealny czas na historie z dreszczykiem). O ile wiem, "The Last Motel" nie był wydany u nas, a przynajmniej nie udało mi się odszukać polskiej wersji, dlatego czytałam w oryginale. Nie stanowiło to większego problemu, autor nie posługiwał się bardzo wyszukanym językiem i mogłam dużo zrozumieć, a nawet wciągnąć się w akcję. Czy jednak ten horror spełnił moje oczekiwania? I tak, i nie.
Z jednej strony, mamy tutaj bardzo interesującą historię. Do motelu przybywają goście, każdy z nich ma coś na sumieniu, każdy ma coś do ukrycia. Ich tajemnice poznajemy stopniowo, co bardzo mi się podobało - autor nie odsłonił wszystkich kart od razu. Kolejną zaletą książki jest to, że losy jej bohaterów okazują się ze sobą powiązane - ostatecznie nie dostajemy kilku odrębnych historii, ale jedną, ze wspólnym zakończeniem. Dodatkowo "The Last Motel" ma naprawdę przyjemny klimat - hotelik na odludziu, tajemnice, noc Halloween...
...jednak nie podobało mi się tutaj kilka rzeczy. Na przykład sceny seksu. Ok, ogólnie nie mam nic przeciwko, ale miałam wrażenie, że autor umieścił je w powieści trochę na siłę, może żeby uatrakcyjnić cały tekst...bo tak naprawdę wcale dużo nie wnoszą. Może nie będę spoilerować, ale naprawdę te fragmenty nie były zbyt istotne dla fabuły, zwłaszcza opis pewnego trójkąta, który miał podglądać przez okno jeden z bohaterów... i tutaj przechodzimy do kolejnego zarzutu: wspomniany przed chwilą bohater nie był jednym z gości motelu, tak naprawdę do akcji wkroczył dopiero pod sam koniec. Jednak co jakiś czas mieliśmy sceny z jego udziałem, ale autor nie wyjaśnił do końca, jaka była dokładnie historia tej postaci. Według mnie cały ten wątek można było spokojnie pominąć.
I jeszcze zakończenie - może trochę zbyt szybkie? Spodziewałam się jeszcze chociaż kilku stron wyjaśnień, tymczasem... no cóż. Lekkie rozczarowanie.
Pomimo moich narzekań, "The Last Motel" okazał się całkiem przyjemną i klimatyczną lekturą. Może i taką, w której nie wszystkie wydarzenia są ze sobą logicznie powiązane i mają jakiś głębszy sens, jednak... książka powinna spodobać się miłośnikom współczesnej grozy. Kto nie lubi historii o domkach na odludziu, w których dzieją się dziwne rzeczy?;) Nie jest to najlepszy horror, jaki mogłam wybrać na pazdziernik i po lekturze czuję lekki niedosyt, ale... i tak bawiłam się całkiem niezle.
Moja ocena: 4/6
Książka przeczytana w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2" (kategoria: horror współczesny)
Zródła zdjęć:
1. https://www.goodreads.com/book/show/216217.The_Last_Motel?ac=1&from_search=true
2. https://unsplash.com/photos/xpj_hCmINpw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)