Autorzy: Tabitha King, Michael McDowell
Tytuł: "W cieniu płonących świec"
Tytuł oryginału: "Candles burning"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 463
"Okropnie się bałam. Nie o siebie. O tych wszystkich ludzi, których nie widziałam, ale których odległe głosy śpiewały mi w ulewnym deszczu pieśni pozbawione słów, za to przepełnione strachem"
Nowy Orlean, rok 1958. Ojciec siedmioletniej Calley Dakin zostaje brutalnie zamordowany. Jego poćwiartowane ciało odnaleziono upchnięte w małej metalowej szafce. Po koszmarze pogrzebu, śledztwa, a także ludzkiej podejrzliwości - ktoś rozpuszczał plotki, że to Roberta Ann Carroll Dakin zleciła zabójstwo męża - Calley wraz z matką uciekają z dotychczasowego miejsca zamieszkania. Przez dziwny zbieg okoliczności trafiają na niewielką wyspę Santa Rosa, która odtąd będzie ich domem. A może to nie przypadek? I ktoś to wszystko od początku do końca zaplanował? W końcu Calley ma pewne niezwykłe zdolności, odróżniające ją od reszty małych dziewczynek...
To powieść to wynik pracy dwóch osób. Michael McDowell zmarł, pozostawiając niedokończony rękopis, którego uzupełnienie powierzono Tabicie King. Powstała książka, będąca (według słów na okładce) połączeniem realizmu magicznego i southern gothic. Ten pierwszy styl charakteryzuje się "nawiązywaniem do wierzeń ludowych i magii, do codziennej rzeczywistości wprowadzając elementy ludowe, niezwykłe, tajemnicze". KLIK Drugi - w dużym skrócie - jest specyficzną odmianą powieści gotyckiej, charakterystyczną dla literatury amerykańskiej. Występują w nim niepokojący, wręcz dziwni bohaterowie, ("broken bodies, broken souls"), a jego tematyką zwykle jest niewinność, zbrodnia, bieda i przemoc. Akcja powieści z tego gatunku rozgrywa się na południu USA. KLIK Wybaczcie moje nieudolne tłumaczenie z angielskiego. Temat wart jest tego, aby poczytać o nim więcej i dokładniej, niż to sama zrobiłam.
Wróćmy jednak do książki. Historia zapowiadała się interesująco i nieco makabrycznie. Okazało się jednak, że wyszła z tego nudna i przydługa opowieść.
W powieści była mowa o niepokojących, paranormalnych wydarzeniach. Jednak w taki sposób, że nie budziły ani mojego przerażenia, ani zainteresowania. Cała fabuła wydała mi się nieco chaotyczna i niedopracowana. Zakończenie natomiast - bardzo naciągane. Z pewnością wynika to z faktu, że Tabitha King pracowała nad już rozpoczętym, liczącym kilkaset stron rękopisem i "dopowiedziała" resztę historii, która z pewnością bardzo różniła się od zamierzeń pierwszego autora. Na mój odbiór niekorzystnie wpłynął też gatunek powieści (za mało gotyku, za dużo realizmu magicznego), ale to już moja wina - trzeba patrzeć, co się wybiera w bibliotece. Lektury nie ułatwiały też liczne błędy w tekście - to już jednak sprawka osób odpowiedzialnych za redakcję i korektę książki.
Styl duetu King/McDowell bardzo przypominał mi sposób pisania Stephena Kinga. Jednak takiego "wyblakłego", pozbawionego poczucia humoru, ciętego języka i tego czegoś co sprawia, że czytelnik jest gotów uwierzyć nawet w najbardziej idiotyczne pomysły (portal do przeszłości ukryty w spiżarni małego baru, anyone?) Niestety, brak znajomości twórczości wyżej wymienionej dwójki nie pozwala mi stwierdzić, kto od kogo czerpał inspirację.
Jakieś plusy? Kilka. Chociażby dobry początek powieści. Konsekwentne trzymanie się stylu southern gothic. I motyw płonących świec, do którego nawiązywano przez całą książkę.
Możecie zadać pytanie (ja bym tak zrobiła): dlaczego czytałam tę powieść, skoro tak bardzo mi się nie podobała? No cóż, to jedyna książka, którą zabrałam ze sobą w kilkugodzinną podróż autobusem na trasie Bieszczady-Kraków. Jeśli chciałam coś czytać, nie miałam innego wyboru. Ale następnym razem lepiej się zastanowię.
Mimo wszystko, nie skreślałabym tej powieści całkowicie. Miłośnikom gatunku może się spodobać. Reszta pewnie uzna ją za dziwną...
Moja ocena: 3,5/6
______________________Źródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/28023/w-cieniu-plonacych-swiec
2. unsplash.com
Recenzja świetna, choć skutecznie zniechęciłaś mnie do tej książki
OdpowiedzUsuńI teraz nie wiem, czy cieszyć się z pochwały (za którą dziękuję!) czy ubolewać nad tym, że mimo wszystko zniechęcam kogokolwiek do przeczytania jakiejś książki;)
UsuńTreść przypomina mi pewną książkę Cobena, ale niestety nie mogę sobie przypomnieć tytułu. W każdym razie - myślę, że ta książka przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńNiestety czy stety, ja znajduję się w tej reszcie... I dlatego to powieść nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPiszesz tak jakbyś nigdy nie widziała portalu do przeszłości... :D Dobra, nawet dla mnie to trochę przesada ;)
OdpowiedzUsuńOstatecznie w "Dallas 63" wyszło to całkiem nieźle - King potrafi przekonać czytelnika do tych swoich dziwnych pomysłów;)
UsuńNie czuję przemożnej chęci poznania tej książki, więc na pewno w najbliższym czasie nie będę jej szukać.
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie przekonuje mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńJa się już napaliłam, a Ty wyjechałaś z tekstem, że nudna i przydługa. Nieładnie. :P
OdpowiedzUsuńNie raz już chciałam sprawdzić jak radzi sobie w pisaniu żonka sławnego mistrza. Mimo wszystko chyba bym się skusiła;)
OdpowiedzUsuńChyba i ja przeczytałabym ją tylko wtedy, gdybym nie miała innego wyboru ;)
OdpowiedzUsuńPołączenie realizmu magicznego i southern gothic- nie czytałam nigdy książki w takim klimacie, ale raczej się bym w niej nie odnalazła. I tym bardziej, że pisało ja dwóch różnych autorów.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo po zarysie fabuły miałam ochotę poznać tę książkę bliżej, bo zaintrygowało mnie realizmu magicznego i southern gothic. Ale w dalszej recenzji piszesz, że fabuła jest nieco chaotyczna i niedopracowana. Zakończenie natomiast - bardzo naciągane. W takim razie nie warto marnować czasu na tę książkę, gdy wokół tyle innych, znacznie ciekawszych i lepiej napisanych.
OdpowiedzUsuńja podobnie ja Cyrysia na początku myślałam o zaczyna się dobrze, po czym plask i już nie mam na nią ochoty;/
OdpowiedzUsuńNo to pięknie, a już sądziłam, tak po pierwszym Twoim zdaniu, że książka będzie rewelacyjna, a tu taki zonk, szkoda, bo ta mieszanka gatunkowa mogłaby smakować rewelacyjnie. Powód do czytania tej powieści miałaś doskonały :-) od kilku dni męczę "Pogodynka" wierząc, że może coś tąpnie, coś się odmieni i nic... ale ja nawet kiepskie książki czytam do końca.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nudna i przydługa, bo zapowiadała się ciekawie. Może mimo wszystko dam jej kiedyś szansę, bo lubię ten gatunek :)
OdpowiedzUsuńOgólnie wydaje mi się, że to nie moje klimaty i chyba bym się w tej książce nie odnalazła :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy jestem gotowa na lekturę tej powieści.
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że duety, jeśli chodzi o pisanie powieści, rzadko kiedy się sprawdzają. za dużo pomysł chce wówczas zmieścić i wychodzi nudnawa historia.
OdpowiedzUsuńNo cóż, Ani okładka nie zachęca ani Twoja recenzja...Nie odważę się po nią sięgnąć...
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście niezbyt udana;)
UsuńMorał z tej historii taki, by w podróż brać ze sobą co najmniej dwie książki, na wypadek gdyby jedna z nich okazała się słaba ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, nie zawsze jestem w stanie udźwignąć ten cały bagaż;)
UsuńWidać, że sława Tabithy nie przyćmi raczej sławy jej męża...
OdpowiedzUsuńGdy słyszę o amerykańskim gotyku to mam przed oczami to - http://unadocenade.com/wp-content/uploads/2013/12/zombies.jpg
OdpowiedzUsuń:-)
Podejrzewam, że zaliczam się do reszty, która raczej będzie rozczarowana :)
OdpowiedzUsuń