12/12/2018 07:30:00 AM

Swietłana Aleksijewicz "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości"



Autor: Swietłana Aleksijewicz
Tytuł: "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości"
Tytuł oryginału: ЧЕРНОБЫЛЬСКАЯ МОЛИТВА. ХРОНИКА БУДУЩЕГО
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 281

To nie jest opowieść o tym, jak doszło do katastrofy w Czarnobylu. Nie poznacie z tego reportażu co działo się, minuta po minucie, w czasie awarii. Swietłana Aleksijewicz daje za to dojść do głosu tym, których życie Czarnobyl naznaczył na zawsze: likwidatorom (usuwającym skutki awarii), ich rodzinom, ludziom wysiedlonym ze skażonych terenów, dzieciom, które zachorowały wskutek wystawienia na działanie promieniowania. Możecie się dowiedzieć, jak Czarnobyl wyglądał z perspektywy zwykłych ludzi. Jak bardzo nie rozumieją tego, co ich spotkało i w jaki sposób próbują zrozumieć. To książka, którą trzeba sobie dawkować, inaczej ogrom nieszczęścia i mnóstwo pytań pozostających bez odpowiedzi mogą naprawdę przytłoczyć.

Już na samym początku poznajemy wstrząsającą opowieść żony jednego ze strażaków, którzy gasili pożar reaktora w noc awarii. W tej historii straszniejsze od samej walki z żywiołem są skutki promieniowania i to, jak wpływa ono na ludzkie ciało. To niezwykle przejmujący fragment, jeden z najmocniejszych w całej książce. "Czarnobylska modlitwa" kończy się natomiast monologiem innej kobiety, żony jednego z likwidatorów, którego również dopadła straszna choroba. Czarnobyl, poświęcenie, cierpienie, miłość i śmierć. To wszystko przewija się nie tylko w opowieściach tych zrozpaczonych kobiet, ale i wszystkich innych. Także tych, którzy nie byli w centrum wydarzeń, a dla których Czarnobyl i tak stał się synonimem końca świata, jaki znali: ludzi, których domy pogrzebano, a ich samych wysiedlono z dala od rodzinnych wsi. Jednocześnie możemy dowiedzieć się, jakie były reakcje na wieść o awarii, jak nierozważnie postępowano, jak ciężko było wytłumaczyć, czym jest promieniowanie, którego przecież nie widać. To tylko jeden reportaż, a tyle różnych aspektów tego samego zdarzenia...

Autorka oddaje głos nie tylko osobom mieszkającym najbliżej reaktora, w Prypeci. Wysłuchuje też (a może przede wszystkim) wielu Białorusinów. Czy wiedzieliście, jak bardzo ten naród został poszkodowany w wyniku katastrofy? Jak niewielka odległość dzieli Czarnobyl od Białorusi i jaki obszar tego kraju został skażony? Przyznaję, że nie zdawałam sobie z tego sprawy. "Czarnobylska modlitwa" to także opowieść o pewnym specyficznym gatunku człowieka, o "człowieku radzieckim". Zdolnym do największych poświęceń dla ojczyzny, ślepo wierzącym w to, co mówi władza i bojącym się jej. 

Obecność Swietłany Aleksijewicz w tym reportażu nie jest mocno wyczuwalna. Autorka usuwa się w cień i pozwala mówić ludziom, z którymi się spotykała. Czytelnik ma wrażenie, że staje z nimi twarzą w twarz, że zwracają się oni bezpośrednio do niego. Niełatwo jest udźwignąć ciężar tylu tragicznych historii, tylu ludzkich losów. 
"Czarnobylska modlitwa" to reportaż, który można (a nawet trzeba!) przeczytać, nawet jeśli niewiele wie się o samej katastrofie. Informacje techniczne łatwo można uzupełnić. Spotkania z ludźmi naznaczonymi Czarnobylem będą za to bezcenną lekcją. Jeszcze nigdy żaden reportaż nie poruszył mnie tak mocno.

Moja ocena: 6/6

4 komentarze:

  1. Podpisuję się pod ostatnim zdaniem. Nie zliczę ile razy łzy stawały mi w oczach w trakcie tej lektury. Również nie wiedziałam, że Białoruś tak bardzo ucierpiała, nie zdawałam sobie też sprawy ile osób poświęciło swoje życie, żeby opanować tragedię. Zastanawiałam się, co w tamtym czasie zrobiłabym na miejscu tych kobiet i sądzę, że też nie dowierzałabym, że nie można odwiedzić ukochanej osoby w szpitalu, że nie wolno przytulić i wziąć za rękę w najtrudniejszych chwilach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na mnie też zrobiła wielkie wrażenie. Długo się po niej zbierałam i chyba nie chciałabym już do niej wracać, ale cieszę się, że ją przeżyłam (to chyba dobre słowo). Bardzo oryginalne podejście do tematu - Czarnobyl zawsze gdzieś mnie intrygował, ale jeszcze nie spotkałam się z tak dobrym materiałem na jego temat. To prawda, trzeba przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę że to mocna ale i bardzo emocjonalna lektura... zapiszę sobie do przeczytania!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mocna lektura, ale wydaje mi się, że warto ją poznać...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger