5/08/2019 06:36:00 PM

Rebecca Griffiths "Granice zła"


Autor: Rebecca Griffiths
Tytuł: "Granice zła" 
Tytuł oryginału: "The Primrose Path"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 396

Sarah musi uciekać. Wszystko wskazuje na to, że już niedługo jej dręczyciel, który kilkanaście lat temu porwał ją, torturował i gwałcił, wyjdzie z więzienia. Wtedy ta sprawa znowu ujrzy światło dzienne, a dziennikarze będą koczować pod jej domem, chcąc uchwycić jej reakcję na tę przerażającą nowinę. Nie wiadomo też, czy John Blundell - bo tak nazywał się oprawca - nie będzie chciał dokończyć tego, co nie udało mu się przed laty i znowu zapolować na kobietę. Poza tym Sarah nie chce już mieszkać z matką w jej ogromnym, pięknie urządzonym i prawie pustym domu, w którym po śmierci ojca nie ma już właściwie nikogo, kto by ją kochał. Może tylko sprzątaczka, pani Pepper, darzy ją cieplejszymi uczuciami. W każdym razie kobieta wyprowadza się z Londynu na walijską wieś, zmienia wygląd, a także zaczyna się posługiwać innym imieniem i nazwiskiem. Ma nadzieję, że nikt jej tam nie odnajdzie i w końcu będzie mogła odetchnąć. Tylko... czy będzie jej to dane? W końcu wiadomo, że samotna kobieta mieszkająca na odludziu łatwo może stać się celem dla człowieka mającego złe zamiary. I niekoniecznie musi to być Blundell.

Początkowo byłam nieco przytłoczona dużą ilością postaci i wątków. Kiedy już udało mi się uporządkować wszystko w głowie, zaczęło mnie irytować to, że właściwie każdy w tej powieści ma swoje tajemnice. I o ile pewna ich dawka jest nieodzownym składnikiem dobrego thrillera, o tyle za duża ilość może wprowadzać niepotrzebne zamieszanie. Ponieważ tajemnice ma nie tylko Sarah (a może Rachel), ale też jej sąsiedzi, jej rodzina, a nawet dobrotliwa pani Pepper. Oraz mężczyzna, którego poznaje Sarah i z którym szybko zaczyna ją łączyć uczucie. Trzeba do tego dodać jeszcze mordercę kobiet z położonego nieopodal Westburn, którego poczynania od czasu do czasu poznajemy... I otrzymamy historię, w której aż roi się od sekretów i w której na dobrą sprawę każdy może być o coś podejrzany. Nie ukrywam, że - jakkolwiek nie brzmi to źle - z czasem coraz bardziej mi to przeszkadzało.


KILKA SPOILERÓW
O ile kilka tajemnic bohaterów było dosyć prosto odgadnąć, chociaż częściowo, o tyle samo zakończenie było dosyć zaskakujące. Z jednej strony to dobrze, przecież czegoś takiego oczekujemy od mrocznych, pogmatwanych historii. Jednak byłam trochę zła na autorkę za to, kim ostatecznie okazał się być morderca. I nie chodzi o to, że nie tego się spodziewałam, tylko że postać ta pojawiła się jakby znikąd i tak naprawdę nie miała żadnego związku z opisywaną historią. Potencjalne powiązania były jedynie pozorne. Oczekiwałam, że będzie to ktoś z głównych bohaterów i że będzie to miało istotny związek z fabułą, okazało się zaś tylko i wyłącznie rozpraszającym dodatkiem.
Rozczarowała mnie też postać Sarah. Wprawdzie powoli okazywało się, że ta bezbronna i ciężko doświadczona przez los kobieta ma też inne oblicze, jednak nic nie przygotowało czytelnika na całkowitą zmianę jej zachowania pod koniec książki. Praktycznie przez cały czas opisywano ją inaczej, aby na kilkunastu ostatnich stronach ujawnić jej drugie oblicze. 
Oczywiście doceniam chęć wyprowadzenia czytelnika w pole, ale... nie podoba mi się ujawnianie istotnych faktów na sam koniec lektury, podczas gdy przez całą książkę praktycznie nic nie wskazywało na to, że mogłoby się to tak rozwiązać. Wszelkie niespodzianki i wprowadzanie w błąd są moim zdaniem dozwolone, pod warunkiem że autor będzie umiał je odpowiednio uzasadnić. Tutaj tego zabrakło, przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
KONIEC SPOILERÓW

Wyżej wspomniałam o pewnym niedopracowaniu wątków, a przynajmniej o niedostatecznym ich rozwinięciu i o kilku niespodziankach pod sam koniec książki, które zamiast wprawić mnie w zachwyt, tylko zirytowały. Powieść ma jednak kilka zalet, dzięki czemu nie czyta się jej tak źle (pomimo sposobu narracji, który też nie do końca mi się podobał - nie bardzo lubię przemyślenia w stylu Ludzie są źle zaprojektowani. Jesteśmy tacy wątli i słabi, że nie znaczymy prawie nic, a także dosyć pretensjonalne opisy przyrody) 
Przede wszystkim, dostajemy opis walijskiej wsi, która wcale nie jest tak idylliczna, jak można się było tego spodziewać. I nie chodzi tutaj tylko o wiecznie padający deszcz, przez który całe otoczenie szybko zyskuje niezwykle ponury wygląd, ale przede wszystkim o jej mieszkańców. Autorka porusza również temat przemocy domowej, a także radzenia sobie z trudną przeszłością i ukrywania pewnych bolesnych sekretów przez lata. Ta historia zdecydowanie miała potencjał, jednak wydaje mi się, że Rebecca Griffiths zwyczajnie chciała w niej upchnąć za dużo wątków, za dużo tajemnic. Przez to niektóre są niezwykle proste do odgadnięcia, a rozwiązania innych wydają się zupełnie nieuzasadnione, ponieważ wcześniejsze opisy zupełnie na nie nie wskazywały. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo lubię być zaskakiwana i wyprowadzana w pole przez pisarzy, swego czasu zachwycała mnie ta umiejętność u Jeffery'ego Deavera, wręcz pochłaniałam kolejne jego książki i z radością pozwalałam się oszukiwać. U niego jednak wszystkie zakończenia miały konkretne, logiczne wytłumaczenie, a w fabule nie było żadnych dziur. Tego zabrakło mi u Rebecci Griffiths. 

"Granice zła" nie były bardzo złą książką, muszę jednak przyznać że miałam o wiele większe oczekiwania. Cóż, może mój kolejny wybór czytelniczy nie rozczaruje mnie tak bardzo;)

Moja ocena: 4/6
__________________
Źródło zdjęcia: https://unsplash.com/photos/HvPo7t4JTI4

6 komentarzy:

  1. Choć Ty nie do końca byłaś zadowolona z tej książki, tak nadal chcę ją przeczytać i wyrobić sobie własną opinię

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest w tej książce coś, co kusi bardzo mocno. Zapisuję tytuł. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... To ja nie wiem czy chcę czytać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach, ciekawe jak mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda że nie wyszło, bo potencjał historia miała...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie, przyznam, spodobały się te pesymistyczne przemyślenia o ludziach :) Twoja recenzja mnie zachęciła i jeśli tylko będę mieć okazję przeczytania tej książki, skuszę się :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger