7/09/2013 09:31:00 AM

Anne Sward "Do utraty tchu"

Anne Sward "Do utraty tchu"



Autor: Anne Sward
Tytuł: "Do utraty tchu"
Tytuł oryginału: "Till sista andetaget"
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 318




Tytuł powieści to również tytuł filmu często wspominanego przez głównych bohaterów. Lo i Lukas oglądali go tyle razy, że w pewnym momencie potrafili z pamięci cytować wszystkie dialogi. W ogóle spędzali razem tak dużo czasu, że siebie również znali na pamięć. Pierwszy raz spotkali się, kiedy byli jeszcze dziećmi, a w miejscu w którym mieszkali wybuchł pożar. Od tego momentu stali się praktycznie nierozłączni, choć dobrze ukrywali swoje spotkania przed dorosłymi. W końcu Lukas był kilka lat starszy i stanowił oczywiste zagrożenie dla małej dziewczynki, a później nastolatki... Łączyły ich różne uczucia, ale czy można było zaliczyć do nich miłość? W każdym razie ta relacja miała wpływ na całe ich życie.

To specyficzna książka. Pisałam już kiedyś o "Lecie polarnym" tej autorki. "Do utraty tchu" podobało mi się o wiele bardziej. Historia Lukasa i Lo była dla mnie nie niezwykła i fascynująca. Natomiast sam sposób narracji (historię poznajemy z perspektywy Lo) był bardzo...przyjemny, jeśli mogę posłużyć się takim określeniem. Czytanie nie męczyło, wręcz wciągało. I chociaż często nie pochwalałam decyzji Lo, szczególnie tego co robiła już w dorosłym życiu, chciałam poznać jej historię do końca. Samo zakończenie jednak mnie rozczarowało. Nie było złe, po prostu nie było jednoznaczne. Często jest to plus, tyle że nie dla mnie - lubię wiedzieć dokładnie, co się stało. Muszę jednak przyznać, że inne zakończenie po prostu do tej książki i tej autorki nie pasuje. 

"Do utraty tchu" to powieść, którą zapamiętam na długo. Raczej pozytywnie, ponieważ nie codziennie spotykam się z tak interesującą historią i dobrym stylem pisania. Polecam. O wiele bardziej niż "Lato polarne".

Moja ocena: 4,5/6
_____________________
Źródła zdjęć: 
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/112000/112579/155x220.jpg
2. http://ecimages.kobobooks.com/Image.ashx?imageID=6Fvhj5Qg20qVwEgIJ6PJog&Type=Full

7/05/2013 08:35:00 AM

Stephen King "Joyland"

Stephen King "Joyland"

Autor: Stephen King
Tytuł: "Joyland"
Tytuł oryginału: "Joyland"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 335

"To była najpiękniejsza jesień w moim życiu. Nawet po upływie czterdziestu lat mogę tak powiedzieć. I nigdy nie byłem bardziej nieszczęśliwy, tak tez mogę powiedzieć. Ludzie uważają, że pierwsza miłość jest piękna i nigdy nie piękniejsza niż w momencie, kiedy ta pierwsza więź się zrywa. Słyszeliście pewnie z tysiąc piosenek country i popowych, które tego dowodzą; jakiemuś głupcowi złamano serce. A jednak to pierwsze złamane serce zawsze boli najbardziej, goi się najwolniej i pozostawia najbardziej widoczną bliznę. Co w tym pięknego?" /s. 7/
Davin Jones to młody chłopak, który podejmuje wakacyjną pracę w parku rozrywki o nazwie Joyland. Chce zarobić na kolejny rok studiów. Chce również zapomnieć o dziewczynie, która właśnie go zostawiła. Jednak praca w lunaparku to nie sama przyjemność... Devin natrafia na zagadkę morderstwa popełnionego w Joylandzie przed laty. Musi też zmierzyć się z przepowiednią madame Fortuny - kobiety pracującej w parku rozrywki jako wróżka. Wszyscy lekceważą jej słowa... jednak po cichu przyznają, że czasem uda się jej powiedzieć coś niezwykle trafnego. Czy tak jest i w tym przypadku?

"Joyland" nie jest typowym horrorem, chociaż możemy w nim znaleźć elementy tego gatunku. Mamy tu do czynienia również z kryminałem, a także z wątkami obyczajowymi. To niezwykłe połączenie gatunków doprawione charakterystycznym stylem Stephena Kinga wciąga czytelnika już od pierwszej strony. 

Główną postacią powieści zdecydowanie jest Devin. Jest on również narratorem. Opisywani przez niego ludzie są interesujący, prawie każdy z nich ma jakieś charakterystyczne cechy. Najciekawszym bohaterem jest według mnie Mike - ciężko chory chłopiec, który pomimo nieszczęścia zachowuje niezwykłą pogodę ducha. 


Żałuję, że powieść jest dosyć krótka (jak na możliwości Kinga - wystarczy wspomnieć chociażby "Bastion"). Gdyby było inaczej, wiele osób zarzuciłoby autorowi, że zmęczyły ich jego opisy, refleksje...jego gawędziarstwo. Ale mi ono nie przeszkadza. Poza tym może moglibyśmy dzięki temu dokładniej poznać wydarzenia, które działy się w Joylandzie i okolicach po zakończeniu letniego sezonu. Trochę mi tego brakowało.


Ogólnie po lekturze czuję lekki niedosyt. Ale sama historia bardzo mi się spodobała, byłam zachwycona już od pierwszych stron powieści. Jak najbardziej polecam, oczywiści jeśli nie liczycie na klasyczny horror. W "Joylandzie" znajdziecie coś więcej...

Moja ocena: 5/6

PS. Czy tylko mi "Joyland" przypominał klimatem "Rękę mistrza"?
__________________________
Źródła zdjęć: 
1. Zdjęcie mojego autorstwa (co widać...)
2. http://media-cache-ak1.pinimg.com/236x/0e/cd/ce/0ecdce747a347963df73c82f5245a2f5.jpg
3. http://media-cache-ec2.pinimg.com/736x/cb/b5/e7/cbb5e776c9d7a21f9bdfa530be96f512.jpg

7/01/2013 09:10:00 AM

Olga Rudnicka "Cichy wielbiciel"

Olga Rudnicka "Cichy wielbiciel"



Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: "Cichy wielbiciel"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 439





"On wie, gdzie mieszkam i gdzie pracuję. Ma mój numer telefonu. Wie, co lubię, a czego nie. On wie wszystko." s. 250
Która kobieta nie marzyła kiedyś o tym, żeby mieć cichego wielbiciela? Kogoś, kto będzie nas podziwiał, adorował, przesyłał prezenty i miłosne liściki... To bardzo romantyczne, urocze. Ale kiedy liścików, sms-ów i telefonów zaczyna być zbyt dużo, kiedy tajemniczy wielbiciel śledzi nas, nachodzi, narzuca się i nie przyjmuje odmowy, sytuacja zaczyna być niebezpieczna.

Taka sytuacja spotkała Julię, bohaterkę powieści Olgi Rudnickiej. Początkowo była ona zaciekawiona, zaintrygowana. Jednak szybko zaczęła bać się swojego "wielbiciela". Nie mogła przy tym liczyć na pomoc i zrozumienie rodziny i przyjaciół - przynajmniej na początku - ponieważ wszyscy myśleli że dziewczyna po prostu przesadza. W końcu jak można odrzucać kogoś, kto kocha i tak się stara, przesyła kwiaty, prezenty i romantyczne liściki? Policja również nie potraktowała Julii poważnie. Tymczasem dziewczyna czuła się coraz bardziej osaczona i nie była już w stanie normalnie funkcjonować.

O "Cichym wielbicielu" i zjawisku stalkingu słyszał już chyba każdy blogger. Olga Rudnicka podjęła się bardzo trudnego tematu i dobrze sobie z nim poradziła. Udała się jej w wiarygodny sposób przedstawić to, co dzieje się w psychice stalkera oraz jego ofiary. Pokazała również, jak w takiej sytuacji mogą zachować się znajomi i rodzina prześladowanej osoby. Bliscy Julii początkowo byli zachwyceni tym, że w jej życiu pojawił się tajemniczy adorator. Potem, kiedy zaczął on być coraz bardziej natarczywy, obwiniali dziewczynę twierdząc, że sama go sprowokowała. Dopiero później uzyskała pomoc, ale tylko ze strony najbliższych. Inni woleli po prostu się od niej odwrócić, z obawy że stalker zaatakuje i ich.

Miałam bardzo duże oczekiwania względem tej powieści. Duża ilość pozytywnych recenzji (które pojawiały się na co drugim blogu) zobowiązuje. Zgadzam się z dobrymi opiniami oraz ze stwierdzeniem, że jest to najlepsza książka Olgi Rudnickiej. "Cichy wielbiciel" porusza bardzo ważną tematykę. Pomimo tego powieść napisana jest w przystępny sposób, czyta się ją bardzo szybko. Mimo wszystko, czegoś mi zabrakło. Nie potrafię tego sprecyzować (wiem, to mało profesjonalne;) Książka jest bardzo dobra, a ja oczekiwałam czegoś świetnego. Czy to zarzut? Oczywiście, że nie! 
Jak najbardziej polecam "Cichego wielbiciela".

Moja ocena: 5/6

Przepraszam, że ostatnio rzadko pojawiałam się na Waszych blogach. Było to spowodowane problemami ze wzrokiem, sesją, przeprowadzką oraz brakiem dostępu do internetu. Na szczęście mam już wakacje i wszystko powinno wrócić do normy;)
___________________
Źródła zdjęć:
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/132000/132280/155x220.jpg
2. http://media-cache-ec3.pinimg.com/236x/0c/c1/0c/0cc10c3f095c1fb2336e275f62008c2c.jpg
3. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/17/34/8e/17348e7f6fb8d1672658d89263956513.jpg
Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger