Autor: Anne Sward
Tytuł: "Do utraty tchu"
Tytuł oryginału: "Till sista andetaget"
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 318
Tytuł powieści to również tytuł filmu często wspominanego przez głównych bohaterów. Lo i Lukas oglądali go tyle razy, że w pewnym momencie potrafili z pamięci cytować wszystkie dialogi. W ogóle spędzali razem tak dużo czasu, że siebie również znali na pamięć. Pierwszy raz spotkali się, kiedy byli jeszcze dziećmi, a w miejscu w którym mieszkali wybuchł pożar. Od tego momentu stali się praktycznie nierozłączni, choć dobrze ukrywali swoje spotkania przed dorosłymi. W końcu Lukas był kilka lat starszy i stanowił oczywiste zagrożenie dla małej dziewczynki, a później nastolatki... Łączyły ich różne uczucia, ale czy można było zaliczyć do nich miłość? W każdym razie ta relacja miała wpływ na całe ich życie.
To specyficzna książka. Pisałam już kiedyś o "Lecie polarnym" tej autorki. "Do utraty tchu" podobało mi się o wiele bardziej. Historia Lukasa i Lo była dla mnie nie niezwykła i fascynująca. Natomiast sam sposób narracji (historię poznajemy z perspektywy Lo) był bardzo...przyjemny, jeśli mogę posłużyć się takim określeniem. Czytanie nie męczyło, wręcz wciągało. I chociaż często nie pochwalałam decyzji Lo, szczególnie tego co robiła już w dorosłym życiu, chciałam poznać jej historię do końca. Samo zakończenie jednak mnie rozczarowało. Nie było złe, po prostu nie było jednoznaczne. Często jest to plus, tyle że nie dla mnie - lubię wiedzieć dokładnie, co się stało. Muszę jednak przyznać, że inne zakończenie po prostu do tej książki i tej autorki nie pasuje.
"Do utraty tchu" to powieść, którą zapamiętam na długo. Raczej pozytywnie, ponieważ nie codziennie spotykam się z tak interesującą historią i dobrym stylem pisania. Polecam. O wiele bardziej niż "Lato polarne".
Moja ocena: 4,5/6
_____________________Źródła zdjęć:
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/112000/112579/155x220.jpg
2. http://ecimages.kobobooks.com/Image.ashx?imageID=6Fvhj5Qg20qVwEgIJ6PJog&Type=Full
Sądzę, że jeśli o mnie chodzi, to właśnie niejednoznaczne zakończenie tak frapującej historii potraktowałabym jako zaletę. Chętnie się o tym przekonam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Brzmi ciekawie. Zwykle nie mam nic przeciwko niejednoznacznym zakończeniom, jednak wszystko zależy od książki, bywają takie, po których po prostu czuć niedosyt, a tego nie lubię. ;)
OdpowiedzUsuńNie, to z całą pewnością nie jest książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJeżeli będę miała okazję to chętnie zapoznam się z tą książką. :) Zapowiada się ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście fabuła tej książki brzmi niezwykle interesująco. Mnie w każdym razie zaciekawiła i chętnie poznam ją bliżej.
OdpowiedzUsuńObie książki Sward mam, ale żadnej z nich jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńTeż mam takie filmy, które mogę cytować i oglądać bez końca :) A historia zapowiada się nieźle, jeśli opowieść wciąga i jest oceniana pozytywnie bez względu na działania bohaterów to zawsze warto się jej przyjrzeć :)
OdpowiedzUsuńPoszukam tej książki :)
OdpowiedzUsuńNiejednoznaczne zakończenia są ciekawsze. ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, może kiedyś sama wezmę się za czytanie książek tej autorki? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie i jestem pewny, że by mi się spodobała. Ostatnio zacząłem czytać powieści obyczajowe i nie przeczę, że źle mi się czyta :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa powieść:) Chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńChętnie bym się z nią zapoznała :-)
OdpowiedzUsuń