Autor: Simon Beckett
Tytuł: "Zapisane w kościach"
Tytuł oryginału: "Written in Bones"
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 277
"Człowiek, którego miałem kiedyś za przyjaciela, powiedział mi, że lepiej rozumiem zmarłych niż żywych, i chyba miał rację. Zmarli przynajmniej nie kłamią ani nie zdradzają.
I zawsze dochowują tajemnicy, chyba że wie się, jak ją z nich wydobyć"
Kolejna powieść o Davidzie Hunterze. Tak, można ją czytać, nie znając pierwszej. Ale i tak proponuję zacząć od "Chemii śmierci".
Tym razem Hunter trafia na Runę, malutką wysepkę na Hebrydach Zewnętrznych. Znaleziono tam spalone ludzkie szczątki, ukryte w opuszczonej chacie na obrzeżach miasteczka. W związku z tym policja potrzebuje pomocy antropologa sądowego, który ma stwierdzić, czy na Runie dokonano morderstwa, czy też był to zwykły wypadek. Hunter przybywa na wyspę w towarzystwie dwóch mundurowych. Na miejscu dołącza do nich emerytowany inspektor, który odnalazł ciało. Rozpoczyna się śledztwo, w czasie którego okazuje się, że życie innych mieszkańców wyspy też jest zagrożone. Tymczasem nad Runę nadciąga potężny sztorm, który wkrótce odetnie to miejsce od świata...
Wyspa położona gdzieś na odludziu, morderca ukrywający się wśród mieszkańców i ogień, którego ofiarą w każdej chwili może stać się kolejna osoba. Simon Beckett po raz kolejny stworzył mroczną, wciągającą powieść. Chociaż mam wrażenie, że jeśli doktor Hunter odniesie jeszcze jakieś obrażenia podczas śledztwa, bardzo źle się to dla niego skończy...
Próbowałam się zastanawiać, czy "Zapisane w kościach" to książka lepsza od "Chemii śmierci". I nic nie wymyśliłam. Może po prostu obie powieści są dla mnie tak samo dobre. Chociaż... chyba atmosfera odciętej od świata wysepki bardziej do mnie przemawia.
Nie mam zastrzeżeń do stylu Becketta. Tym razem teksty zapowiadające, że sytuacja jest zła, ale wkrótce będzie jeszcze gorsza, od początku wzbudzały tylko mój uśmiech. Chyba uznam je za znak rozpoznawczy tego pisarza.
Kilka wątków mogło zostać bardziej dopracowanych, jednak główna historia jest napisana w przemyślany sposób. Kolejny raz moje podejrzenia co do tożsamości mordercy częściowo się sprawdziły.
Cóż więcej mogę napisać... książka jest dobra, czytało się przyjemnie (nie wiem, czy to jest odpowiednie określenie w tym przypadku), a ja już wkrótce będę rozglądać się w bibliotece za kolejną częścią. Miłośnikom thrillerów powinno się podobać.
Moja ocena: 5/6
____________Źródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/26503/zapisane-w-kosciach
2. unsplash.com
Mam już za sobą całą serię o Davidzie Hunterze i ogólnie wszystkie tomy bardzo mi się podobały. Nie znam jedynie najnowszej powieści Becketta, ale czytałam w sieci, że niestety jest bardzo przeciętna, w porównaniu do poprzednich jego dzieł.
OdpowiedzUsuńRównież czytałam takie opinie. Szkoda:/
UsuńMuszę zacząć od Chemii śmierci. Jest to jednak zdecydowanie literatura dla mnie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wypożyczyłam "Chemię śmierci", by rozpocząć znajomość z panem Beckettem. Mam nadzieję, że i mnie się jego książki spodobają.
OdpowiedzUsuńWłaściwie może się fajnie czytać :)
OdpowiedzUsuńHaha, no proszę, a ja właśnie napisałam o Chemii śmierci i zastanawiam się, czy sięgać po Zapisane w kościach, które mam niedaleko :) Mnie chyba styl Becketta jednak nie przypadł do gustu tak bardzo, jak Tobie, dopatrzyłam się zdecydowanie większej ilości wad w jego powieści. Idę szukać Twojej recenzji Chemii śmierci - zobaczę, czy w którychś spostrzeżeniach się zgadzamy :)
OdpowiedzUsuńA ja idę poszukać Twojej recenzji powieści Becketta;)
UsuńNie słyszałem nigdy o tej książce, jak i o autorze, ale myślę, że książka przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńNie słyszałeś o autorze? Ale pod moją recenzją "Chemii śmierci", którą nie tak dawno napisałam, zostawiłeś komentarz że o tamtej powieści Becketta słyszałeś. Ktoś tu się plącze w zeznaniach :P
UsuńMam w planach dalsze części przygód Davida huntera. Może kiedyś znajdę czas, by je wszystkie przeczytać.
OdpowiedzUsuńPowtórzę się, ale to nic. Ta część podobła mi się najbardziej, może właśnie ze względu na tę odciętą od świat wysepkę, nie wiem... w każdym razie inne części nie zrobiły na mnie już tak wielkiego wrażenia, może dlatego że oswoiłam się co nieco ze stylem Becketta :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytałam, podobało mi się :) poluję w bibliotece na 3 część :) wiem, że jest :)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedynie "Zapisane.." z tej serii i bardzo mi się podobało:) fajny styl i wciągająca akcja. Na pewno sięgnę jeszcze po pozostałe:)
OdpowiedzUsuńCzuję się jak Amerykanin pytany, gdzie leży Polska - co to w ogóle za wyspa?? I ten archipelag?? Śmieszna nazwa :D Wydaje mi się, że kupiłam kiedyś wydanie kieszonkowe "Chemii śmierci"... Muszę je wreszcie przeczytać.
OdpowiedzUsuńDla mnie to na razie najlepsza książka Becketta (pewnie ten klimat wyspy, pewnie to to samo, co u Ciebie...). I chyba też proponuję zacząć od "Chemii śmierci", bo potem "Chemia" może nieco nużyć...
OdpowiedzUsuńCzytałam cały cykl, który bez wątpienia ma swój specyficzny klimat, ale prawdę mówiąc, książki Becketta zrobiły na mnie raczej umiarkowane wrażenie. W moim odczuciu nieźle się czytało, ale bez szału. :)
OdpowiedzUsuńSkoro polecasz zacząć od "Chemii śmierci", to właśnie tak zrobię. Chyba widziałam już tą książę w bibliotece. ;)
OdpowiedzUsuńTak polecam, po prostu najlepiej zacząć od pierwszej części cyklu;)
Usuń