Opowiadanie można przeczytać TUTAJ
Tekst zaczyna się dosyć typowo dla tego rodzaju historii. Mamy więc mężczyznę, który postanowił wybrać się na pieszą wędrówkę po uroczych zakątkach Anglii. Nieco strudzony, ale i zachwycony okolicą i pięknem przyrody, je właśnie obiad w gospodzie, kiedy w sali w której samotnie przebywa, pojawia się tajemniczy, starszy człowiek. Staruszek, poza jednym skinieniem głowy, nie zwraca na naszego bohatera uwagi. Siada w fotelu przy oknie i wydaje się być pogrążony w rozmyślaniach. W końcu jednak się odzywa i po wymianie kilku zdań proponuje wędrowcowi spotkanie w pobliskim lesie. Ale nie jest to zwykły las, zwykła nie jest również pora, o której mają się zobaczyć. I wreszcie - jaki mają w tym cel?
Come to-night, I heard the old man say, come to me to-night into the Wood of the Dead. Come at midnight
Już chyba wiadomo - staruszek nie jest zwykłym staruszkiem i coś tu jest bardzo nie w porządku. W dodatku widzi go chyba tylko nasz główny bohater. Czy będąc na jego miejscu, skorzystalibyście z zaproszenia? Pewnie nie... A gdybyście poznali miejscową legendę, z uroczym staruszkiem w roli głównej? No cóż, ja na pewno już nawet nie spojrzałabym w kierunku tajemniczego lasu. Wędrowiec jednak - jak na bohatera horroru przystało - wybiera się na wycieczkę w sam środek Wood of the Dead. Ciekawe czy jeszcze wróci...
Ta historia niesamowicie mi się spodobała. Może z pewnymi wyjątkami (dziwny stan, w jaki popadł mężczyzna podczas rozmowy ze staruszkiem, jego filozoficzne rozważania, będące może odzwierciedleniem poglądów samego autora... to wolałabym pominąć). Kiedy jednak przejdziemy do samej historii, dosyć w gruncie rzeczy typowej i przewidywalnej, możemy odkryć, że w wersji Blackwooda jest ona niezwykle atrakcyjna. I może nawet wywołać lekki dreszczyk. Czy już sam tytuł opowiadania, w połączeniu ze złowieszczym nazwiskiem autora, nie przyprawia Was o niepokój?
Ogromną zaletą tekstu jest opis przyrody. Najpierw tej uroczej i łagodnej: kwitnących drzew owocowych, słodko śpiewających ptaków, promieni słońca przeświecających przez gałęzie, kwiatów... Kiedy jednak nasz bohater wkracza do tytułowego lasu, robi się coraz bardziej niepokojąco. Drzewa wydają się nieustannie szeptać, a wiatr w ich gałęziach nigdy nie milknie (przypominają się Wam "Wierzby"?). Przyroda u Blackwooda żyje. I nie zawsze jest przyjazna.
Jak już wspominałam, opowiadanie jest dosyć przewidywalne. Jednak w wydaniu Blackwooda zdecydowanie zasługuje na uwagę. Autor nadał mu niepowtarzalny klimat. I pozostawił kilka niedopowiedzeń. Bo chociaż główna historia kończy się dosyć typowo, pozostaje pytanie: co spotkało tajemniczego staruszka, że zaczął widzieć pewne niedostępne dla innych rzeczy? Z kim rozmawiał w lesie umarłych? I dlaczego akurat ten las stał się tak ważnym dla fabuły miejscem?
Moja ocena: 5/6
Opowiadanie przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
A dla wszystkich, którzy lubią kawę i zakładki, mam KONKURS!
_________________
Zródło zdjęcia: unsplash.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)