Autor: Joe Hill
Tytuł: "Strażak"
Tytuł oryginału: "The Fireman"
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 798
Dym dymi tu, dym dymi w szlugu. Jedzie Jakob w swoim pługu. Dym dymi tu, dymi każda chata, a co się nie spali, czeka koniec świata
Harper Grayson była szczęśliwa. Miała kochającego męża i dobrą pracę - jako pielęgniarka szkolna mogła być niczym jej ukochana Mary Poppins i opiekować się dziećmi, nieść dobro i miłość. Wszystko było pięknie, do czasu. Kiedy świat opanowała epidemia draco incendia trichophyton czyli smoczej łuski, jej marzenia i piękne życie pochłonął ogień. Dosłownie.
Smocza łuska to choroba, która maluje na ludzkiej skórze piękne, czarno-złote wzory wyglądające jak tatuaże. Miło, pomyślicie. Dopóki zarażeni nie zaczynają płonąć żywcem... Epidemia zbiera coraz to nowe ofiary, cały świat zdaje się płonąć, a Harper najpierw musi uciekać ze szpitala (do którego zgłasza się jako pielęgniarka-ochotniczka), potem odkrywa, że jest w ciąży, a następnie, że zaraziła się smoczą łuską. Jej mąż zaczyna się dziwnie zachowywać, po okolicy krążą Szwadrony Kremacyjne likwidujące chorych, a Harper - jeśli chce przeżyć i urodzić zdrowe dziecko (podobno jest na to szansa) - musi uciekać. Pomoże jej w tym tytułowy tajemniczy strażak. Co to za gość? Och, bardzo niezwykły. Wygląda na to, że potrafi władać płomieniami... Ale jeśli spodziewacie się typowego superbohatera, możecie się bardzo rozczarować.
Chyba już większość osób słyszała, że Joe Hill to tak naprawdę Joseph Hillstrom King, syn Stephena. Kiedy dowiedziałam się, że jego nowa powieść będzie czymś na miarę "Bastionu", byłam jej szalenie ciekawa. I rzeczywiście, podobnie jak w słynnej książce Kinga mamy tu do czynienia z epidemią, która ogarnia cały świat i z grupą ludzi walczącą o przetrwanie. Hill jednak podszedł do tematu po swojemu i zrobił to zupełnie inaczej niż ojciec - a jednak wciąż bardzo dobrze.
Wbrew pozorom główną bohaterką "Strażaka" jest kobieta, pielęgniarka Harper. To z jednej strony pełna marzeń i idealizmu postać, miłośniczka Julie Andrews, Mary Poppins i starych musicali, a z drugiej niezwykle silna osobowość. To w końcu Harper przeprowadzi trepanację czaszki za pomocą wiertarki udarowej i nawet przy tym nie mrugnie, to ona sprzeciwi się temu, co będzie się działo w obozie Wyndham który powoli ogarnia szaleństwo i to ona będzie miała ogromne szanse na przeżycie. Z drobną pomocą strażaka... który tak naprawdę strażakiem nie jest, ale idealnie do tej roli pasuje. Cudowny, przejaskrawiony, nieco głupiutki i niezwyciężony, jak opisuje go główna bohaterka. Uwielbiający się popisywać. Mówiący z obłędnym angielskim akcentem. Człowiek budzący postrach wśród Szwadronów Kremacyjnych. Potrafiący wykorzystać smoczą łuskę do swoich celów, jednak będący też po ludzku słaby. Ta dwójka bohaterów stanowi świetny duet, a ich losy interesują i wzruszają czytelnika. Joe Hill sprawił, że naprawdę się do nich przywiązałam. I troszkę nie mogę wybaczyć mu końcówki książki...
"Strażak" to nie tylko opowieść o apokalipsie, o płomieniach trawiących ziemię i ludzi, ale też pewnego rodzaju alegoria. Co dzieje się ze społeczeństwem podzielonym na dwie tak wyrazne grupy: zdrowych i chorych? Jak jedni starają się odciąć od drugich, jak organizują swoje życie na nowo? Obóz Wyndham, do którego w pewnym momencie trafia Harper, początkowo wydaje się być świetnym miejscem do życia: zarażeni, którzy nauczyli się żyć z chorobą i mają silne poczucie wspólnoty, dobrotliwy Ojciec Storey, ich przywódca... Jednak wiemy, że coś tu jest bardzo nie w porządku. A w miarę jak stosunkowo bezpieczny i poukładany świat obozowiczów zaczyna się sypać, ich hierarchia wartości ulega zmianie. Ciężko oprzeć się porównaniom do wydarzeń znanych dobrze wszystkim z historii.
Powieść Joe Hilla to chwytająca za serce historia, która ma nie tylko swoją brutalną stronę (choć opisów ludzkiego okrucieństwa i walki z chorobą w niej nie brakuje). Hill już w zbiorze opowiadań "Upiory XX wieku" dał się poznać jako niezwykle przenikliwy i nieco refleksyjny pisarz. "Strażak" jest opowieścią (trochę nietypową) nie o ludziach uciekających przed epidemią, ale o zarażonych, którzy usiłują przeżyć i pozostać ludzmi. O tym, jak społeczeństwo dzieli się i zwraca przeciwko sobie w obliczu tak dużego zagrożenia. O tym, że poczucie wspólnoty może ratować, ale też być wyjątkowo zgubne. To nie kopia "Bastionu", to jego zupełnie inna wersja. Kolejna historia o apokalipsie. Tym razem takiej, w czasie której cały świat stanie w ogniu.
"To przerażająco niesprawiedliwe, jeśli umierasz w trakcie dobrej historii, zanim dowiesz się, jak się skończyła"
Moja ocena: 5/6
_________________Zródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4092599/strazak
2. unsplash.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)