1/23/2018 07:26:00 PM

C. J. Tudor "Kredziarz" [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]

Autor: C. J. Tudor
Tytuł: "Kredziarz"
Tytuł oryginału: "The Chalk Man"
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 383

Eddie to dwunastolatek, który ma swoją paczkę przyjaciół i który wiedzie zwyczajne, wydawałoby się, życie. Wszystko jednak zmienia się pewnego lata, kiedy chłopiec poznaje Kredziarza. Kiedy na własne oczy widzi makabryczny wypadek w wesołym miasteczku. I kiedy razem ze swoją grupą znajduje w lesie rozczłonkowane zwłoki dziewczyny...

Kiedy Gruby Gav, jeden z członków paczki Eddiego, dostaje na urodziny wiaderko różnokolorowej kredy, początkowo traktuje ten prezent z pogardą. Kreda? Co można z nią robić? Ktoś jednak podsuwa Eddiemu pomysł, że można ją wykorzystać do rysowania tajemnych znaków i przekazywania sobie zaszyfrowanych wiadomości. Zamienia się to w świetną zabawę. Do czasu, kiedy dziwne kredowe ludziki pojawiają się w miejscach, w których nie powinno ich być - bo nikt z paczki chłopaka ich tam nie rysował. A kiedy ludzie odkrywają je na miejscu przestępstwa, a pózniej rysunki doprowadzają dzieciaki do miejsca ukrycia zwłok, zaczyna robić się naprawdę dziwnie. I to dlatego, chociaż od tych wszystkich wydarzeń mija 30 lat i wydaje się, że te tragedie już od dawna należą do przeszłości, kiedy Eddie i jego paczka otrzymują dziwne liściki z rysunkami ludzików i kawałkami kredy, horror powraca...

Spodobał mi się motyw Kredziarza i tych rysunków - bardzo prostych, wręcz schematycznych, które jednak były tajemniczym kodem wykorzystywanym przez grupkę dzieciaków. Oraz fakt, że ktoś zaczął ich używać do swoich celów. Akcja powieści toczy się dwutorowo. Poznajemy wydarzenia z przeszłości, głównie z tamtego feralnego lata, kiedy tak wiele tragicznych wydarzeń dotknęło małą społeczność miasteczka i kiedy życie piątki dzieciaków zmieniło się na zawsze. A także to, co dzieje się współcześnie - wiadomości wysyłane przez... właśnie, przez kogo? I próby odpowiedzenia na pytanie: co tak naprawdę stało się trzydzieści lat wcześniej? Bardzo przypadł mi też do gustu opis relacji między paczką dwunastolatków, ich przyjazni, ale też konfliktów powstających między nimi i tego, z czym musieli się zmierzyć. Również główny bohater okazał się być niezwykle interesujący. Eddie nie był zwyczajnym nastolatkiem (ani dorosłym). Jego dziwne, makabryczne, niezwykle realistyczne sny, a także skłonność do kleptomanii były tym, co kazało mi się zastanawiać, czy to przypadkiem on nie jest tytułowym kredziarzem.


Mniej przypadła mi do gustu tendencja autorki do wplatania co jakiś czas w tekst przemyśleń, które z jednej strony mogą stanowić dobre zródło cytatów, z drugiej natomiast mogą raczej przypominać przemyślenia Coelho (i nie piszę tego w dobrym znaczeniu tych słów). Nie wiem, może tylko mnie lekko denerwowała mnogość przemyśleń w stylu: "Kimże bowiem jesteśmy, jeśli nie sumą doświadczeń, które zbieramy przez całe życie?" czy "Jesteśmy nie tym, co da się w nas zmienić. lecz tym, na co nie możemy nic poradzić".

Ogólnie lektura naprawdę mi się podobała. Akcja szybko mknęła do przodu, a autorce udało się do samego końca zachować kilka asów w rękawie. Zostawiła również czytelnikowi parę kwestii do przemyślenia już po zakończeniu powieści - skąd wzięły się kredowe ludziki w kościele?; co z przerażającymi snami Eddiego? Pomimo kilku niedociągnięć, traktuję "Kredziarza" jako dobry kryminał i opowieść o dorastaniu (także tym wcześniejszym) w jednym. I uwierzcie, nie chciałabym znalezć przed swoim domem ludzika narysowanego białą kredą...

Książkę otrzymałam jako egzemplarz recenzyjny, nie miało to jednak wpływu na moją opinię.
Pewien wpływ na kształt tej recenzji może mieć natomiast fakt, że obecnie jestem chora i ciężko mi zebrać myśli, a także przekazać je w klarowny sposób. 

Moja ocena: 4,5/6
____________
Zródła zdjęć:
1. Moje
2.  Photo by sydney Rae on Unsplash

7 komentarzy:

  1. Nie przypuszczałam, że książka ma aż tak rozbudowaną i intrygującą fabułę. Zapowiada się naprawdę dobrze ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Obecnie wszędzie spotykam tę książkę. Koniecznie muszę po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno usłyszałam o tej powieści i jestem nią zainteresowana. Masz rację, że takie zdanie jak te, które przytoczyłaś, brzmią raczej tandetnie, więc pewnie też będzie mi to przeszkadzać. Ale ogólny zarys fabuły wydaje się ciekawy :) Wracaj szybko do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio trafiam na dużo pozytywnych opinii o tej książce, nie mogę się doczekać aż sama przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Te przemyślenia to był moim zdaniem jeden z większych atutów książki. Lubię jak nieco się spowalnia akcje, wtedy lepiej smakuje rozwikłanie zagadki. Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest klarownie, więc choroba niespechalnie na Ciebie wpłynęła ;) A za Kredziarza zamieram się za kilka dni, tylko mnie wystraszyłaś tymi 'coelhowskimi" wtrąceniami...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak więc nie żałuje,że tę książkę sprezentowałam szefowej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger