11/06/2013 05:54:00 PM

Dean R. Koontz "Nieśmiertelny"



Autor: Dean R. Koontz
Tytuł: "Nieśmiertelny"
Tytuł oryginału: "Shadowfires"
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 1996
Liczba stron: 431




Genialny genetyk Eric Leben ma obsesję na punkcie nieśmiertelności. Nic więc dziwnego, że kiedy ginie w wyniku nieszczęśliwego wypadku, jego ciało znika z kostnicy, a policja odkrywa zamordowaną młodą kobietę, bardzo podobną do byłej żony Lebena, władze nabierają podejrzeń że mężczyzna w jakiś sposób powrócił z krainy zmarłych. Erica zaczynają szukać agenci DSA, policja, a także jego była żona wraz z przyjacielem. Pytanie tylko, kogo - lub co - odnajdą. I kto tak naprawdę będzie łowcą, a kto ofiarą...

Pomysł na fabułę, a raczej wyjaśnienie tego co stało się z Lebenem, jest mało przekonujący. Jeśli jednak nie będziemy się zbytnio zastanawiać nad zawiłościami genetyki i damy się ponieść historii, przez pierwszą połowę książki będziemy się dosyć dobrze bawić. Potem robi się coraz dziwniej. Ale po kolei. 
Na plus mogę zaliczyć sam wątek ucieczki oraz pościgu - każdy z uczestników tego szaleństwa ma swoje powody, aby brać w nim udział. O przeszłości każdego dowiadujemy się stopniowo, a wychodzące na jaw fakty tłumaczą zachowanie oraz motywacje bohaterów. Akcja nie skupia się tylko na jednej osobie - możemy towarzyszyć na przemian wszystkim postaciom, które spotykają się w pełnym składzie dopiero na ostatnich kartach powieści.

Jeżeli chodzi o minusy... jest ich, według mnie, trochę więcej. Trzeba przyznać, że postacie są dosyć jednowymiarowe - albo dobre albo złe. Mamy więc Benny'ego, partnera byłej żony Erica, przyzwoitego faceta, zawsze postępującego uczciwie, mającego obsesję na punkcie lat 20., 30. i 40. Twierdzi on, że były to cudowne i spokojne czasy. Chyba nie słyszał o II wojnie światowej... W powieści pojawiają się również bardzo porządni policjanci oraz agent, który ma urocze i naiwne (?) marzenie zostania legendą swojego wydziału. Z drugiej strony mamy wicedyrektora DSA, ukrywającego pedofilskie skłonności i zbrodnie z przeszłości oraz samego Erica z jego niebezpieczną obsesją (której powody zostają wprawdzie wyjaśnione, nie sprawia to jednak że zaczynamy kibicować Lebenowi). 
Mam również zastrzeżenia co do języka, jakim napisana jest powieść. Nie wiem, na ile to wina autora, przekładu czy też redakcji, ale konstrukcja zdań i odmiana wyrazów często pozostawiają wiele do życzenia. Oczywiście obniża to przyjemność z lektury.

Podsumowując, "Nieśmiertelny" Koontza to ciekawa, choć nie do końca udana wariacja na temat historii Wiktora Frankensteina i stworzonego przez niego potwora. Powieść może zapewnić chwile grozy oraz kilka tematów do refleksji, jednak oczekiwałabym czegoś o wiele lepszego - zarówno pod względem formy, jak i treści.

Moja ocena: 3,5/6

PS. Jakiś czas temu założyłam fanpage bloga na facebooku. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, to zapraszam. Nie odpowiadam jednak za urazy psychiczne, spowodowane tym, co może się tam znaleźć;)
_______________________
Źródła zdjęć:
1. http://karolginter.pl/grafika/koontz_niesmiertelny.jpg
2. http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/12/4f/36/124f3612bd65ad8df566a6026e404dcd.jpg

21 komentarzy:

  1. Czytałam dwie książki Koontz'a, wypadły średnio, ale podobno jest kilka pozycji, które są naprawdę warte uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój kolega bardzo zachwala książki tego autora. Zastanawiałam się zawsze na czym polega ich fenomen tak często przez mojego kolegę opisywany. Po przeczytaniu Twojej recenzji jakoś nie jestem już taka pewna, czy książki Koontza są takie wspaniałe...
    Czytałaś może inne książki tego autora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem ekspertem, jeśli chodzi o Koontza, ale podobno część jego książek jest naprawdę dobra, a część niezbyt udana. Wszystko zależy od tego, na którą się akurat trafi;)
      Czytałam jeszcze "Opiekunów" (których bardzo polecam) i "Zabójcę strachu" (polecam, ale mniej;)

      Usuń
    2. No właśnie, czasami tak się zdarza, że niektóre książki pisarza są dobre, a inne trochę mniej.
      To może w takim razie przeczytam tych "Opiekunów"? Zobaczymy, może kiedyś się uda. :)

      Usuń
  3. Chętnie przeczytałabym jakąś książkę tego autora, ale chyba rozejrzę się za innym tytułem :) Jakoś mnie motywy zawarte w tej powieści nie przekonują :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do tej pory przeczytałam jedną książkę Koontz'a. Niby była dobra, ale jednak czegoś jej brakowało. Na swoich pólkach ma jeszcze trzy nieprzeczytane pozycje tego autora, może i je kiedyś przeczytam. Choć na razie jakoś niespecjalnie mnie do nich ciągnie.

    Pozdrawiam
    - i jeśli chcesz zapraszam do siebie: www.nieidentyczne-polki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam zamiar lepiej poznać twórczość Koontza, ale nie wiem czy właśnie po tę powieść mam ochotę sięgać. Naciągane wyjaśnienia i kiepski styl odstraszają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na książkę nawet bym nie spojrzała.
    Nie lubię tego typu, a po recenzji widzę, że słusznie - bo w "Nieśmiertelnych" nie znajdę dla siebie nic ciekawego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja sobie daruję, nie mój typ literatury, a po recenzji widzę, że nawet niekoniecznie warto...

    OdpowiedzUsuń
  8. Spodziewałem się takiej oceny. Koontz zabłysnął kilka razy, ale generalnie to rzemieślnik, który tworzy historie w bardzo podobny sposób. Wymienione wady dotyczące konstrukcji zdań, fabuły itp można znaleźć niemal w każdej jego pozycji.Jednak rozrywka przy czytaniu jest całkiem spora, więc dla mnie wciąż pozostanie jednym z ciekawszych autorów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bez żalu odpuszczę sobie tę książkę. Nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  10. No cóż nie zachęciłaś mnie więc, nie będę tej książki poszukiwać. chociaż może mojemu tacie by się spodobało ;d

    OdpowiedzUsuń
  11. Może i nie wyszło tak, jak miało, ale i tak jestem ciekawa tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie miałam okazji poznać twórczości tego autora, jednak jeśli do tego dojdzie, zacznę raczej od jakiejś innej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewno nie słyszał też o mafii, o czasach prohibicji, kiedy to podziemie było w rozkwicie. Piękne czasy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomysł może faktycznie mało przekonujący, ale jeśli ktoś potrafiłby się z niego wybronić i przekonać czytelnika, to dopiero byłoby mocne :D Szkoda, że autor postawił na czarno-białe postaci, nic tak nie psuje czytania.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jedną fajną książkę o Viktorze Frankensteinie czytałem. Koontz i ta tematyka... może być ciekawie. Te stare okładki Amberowskie są pocieszne, wieje od nich przyjemną tandetą :-D

    OdpowiedzUsuń
  16. Sama nie wiem... Trochę poważne te wady, szkoda, że takie te postacie szablonowe i czarno-białe.

    OdpowiedzUsuń
  17. nie znam twórczości Koontza, ale chyba dam mu szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Z Koontzem taki właśnie jest problem. Albo pisze wybitnie, albo słabiutko. Wiesz, ja go bardzo lubię, wręcz mogę go nazwać jednym z moich ulubionych autorów, ale nie jestem wobec niego bezkrytyczna. Po prostu wiem, że zdarza mu się przedobrzyć, napisać bzdury, zbyt ukwiecić, nawsadzać do fabuły wszystko, co możliwe... Mimo to chętnie przeczytam, i prawdopodobnie wystawię książce podobną ocenę, albo i niższą, ale nie o to przecież chodzi - chodzi o to, by poznawać zarówno te lepsze jak i gorsze strony danego autora :) Zwłaszcza jeśli jest tak płodny literacko, jak Koontz. Jednowymiarowość postaci to niestety taki znak rozpoznawczy Koontza. Jego bohaterowie własnie albo są aniołami, albo są do cna źli. Tym sposobem jedziemy schematem w odwiecznej walce między dobrem a złem. Ale to wszystko fajne książki rozrywkowe - nic ponadto. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger