Autor: Kathleen DeMarco
Tytuł: "Królowa żurawin"
Tytuł oryginału: "Cranberry Queen"
Wydawnictwo: MUZA SA
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 275
"Środek nocy jest najgorszy, zawsze tak było. Człowiek się budzi i uderza go fala samotności"
Diana przeżywa ciężkie chwile. Trzy lata temu zostawił ją chłopak, a ona do tej pory nie może się pozbierać. A kiedy sytuacja trochę się stabilizuje, kobietę spotyka kolejna tragedia - tym razem o wiele większa. Jej rodzice i brat giną w wypadku samochodowym. Diana pogrąża się w rozpaczy. Pewnego dnia ucieka od znajomych, którzy chcą jej pomóc, wsiada w samochód i jedzie przed siebie. Po drodze zderza się ze staruszką na motorze, psuje swoje auto i trafia do zupełnie obcych ludzi, którzy oferują jej nocleg. Czy pobyt w Pine Barrens zmieni coś w życiu Diany?
Nie oczekujcie cukierkowej historii kobiety, której życie w jednej chwili zmienia się na lepsze. Dianę spotkało wiele złych rzeczy i naprawdę nie jest jej łatwo. Rozpoczęta pod wpływem impulsu podróż może jej pomóc, ale leczenie będzie bolesne. Zarówno dla Diany, jak i dla otoczenia.
"Nie ma już tej dzikiej dziewczyny o rozwianych na wietrze włosach. Wyglądała na szczęśliwą i ładną, ale już nie ma ze mną nic wspólnego."
Podobało mi się, że postaci mają złożony charakter i właściwie każdy skrywa jakąś tajemnicę. Nawet Rosie, szalona staruszka na motorze. Ucieszyło mnie też, że zakończenie nie jest typowe dla np. komedii romantycznych (a ta książka komedią nie jest, o nie!). Zawiera za to iskierkę nadziei. I to wystarczy, żeby się uśmiechnąć.
Głowna bohaterka jest chwilami denerwująca, ma tendencję do ranienia ludzi, którzy chcą jej pomóc. Nie ma dobrego zdania o sobie, a czasem daje się ponieść wyobraźni. Mimo wszystko, ciężko mieć do niej pretensje - po tym, co ją spotkało. Diana może niektórych irytować, ale myślę, że wiele osób będzie po prostu jej współczuć.
Najbardziej kontrowersyjna jest postać Louisy, wnuczki Rosie. Ktoś o tak pokręconej osobowości nie może pozostawić nikogo obojętnym.
Podczas czytania ma się ochotę sięgnąć po żurawiny (lubicie?). A po skończeniu lektury aż chce się pojechać do Pine Barrens. Koniecznie w październiku, kiedy jest tam najpiękniej.
To nie jest bardzo ambitna książka. Z drugiej strony "Królowa żurawin" nie należy do powieści, w których wszyscy są mili, a główna bohaterka w krótkim czasie odmienia swoje życie. To raczej słodko-gorzka opowieść, z nutką realizmu i odrobiną nadziei.
Moja ocena: 4,5/6
_____________________Źródła zdjęć:
1. http://nakanapie.pl/krolowa-zurawin-demarco-kathleen-ksiazka,634892
2. unsplash.com
Wyobraziłam sobie tę staruszkę na motorze i przyznam, że uformował mi się nieco zabawny widok, chociaż wiem, że nie jest to komedia. Niemniej jednak historia wydaje się bardzo ciekawa i chciałabym poznać ją w całości.
OdpowiedzUsuńA żurawinę bardzo lubię i nawet codziennie ją jem, bo dodaje ją do sałatki ,,obiadowej''..
Żurawinę lubię w każdej postaci, ale książka mi zupełnie nie pasuje ;)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie zindywidualizowaniem postaci, ich złożonymi charakterami. Chętnie bym kiedyś przeczytała tę książkę.
OdpowiedzUsuńOkładka odstrasza, ale Twoja recenzja zachęca.
OdpowiedzUsuńNo tak. Różowe okładki to nie jest to, co lubię najbardziej;)
UsuńŻurawinę bardzo rzadko jem. Fabułą książką mnie zainteresowałaś, babcią na motorze rozbawiłaś, a zdjęcie mimo, że ukazuje kawałek autostrady urzekło mnie. Chyba przez ten zachód słońca:)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że mimo różowej okładki się skuszę :)
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem nieźle, chętnie bym po nią sięgnęła. :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie w moim klimacie. Cytaty dość trywialne, zarys fabuły jakiś taki... No, nie porywający. Kwestia gustu :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, kwestia gustu;) A w moim przypadku wchodzi w grę jeszcze sentyment - książkę dostałam dosyć dawno, na urodziny, od Przyjaciółki. Wtedy bardzo mi się spodobała. Teraz do niej wróciłam i nadal uważam, że coś w tym jest;)
Usuń