Autor: Camilla Lackberg
Tytuł: "Zamieć śnieżna i woń migdałów"
Tytuł oryginału: "Snostorm och mandeldoft"
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 142
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Policjant Martin Mohlin zostaje zaproszony na zjazd rodzinny dziewczyny, z którą się spotyka. Impreza ma się odbyć w pensjonacie na wyspie. Kiedy wszyscy są już na miejscu, burza śnieżna odcina im drogę powrotu i zrywa linie telefoniczne. Jednocześnie podczas kolacji umiera senior rodu. Woń migdałów, unosząca się z jego szklanki z wodą, wskazuje na to, że ktoś postanowił zamordować Rubena przy użyciu cyjanku. Martin, jako chwilowo jedyny przedstawiciel policji na wyspie, postanawia przeprowadzić śledztwo i odnaleźć zabójcę.
Przede wszystkim - nie czytajcie opisu na okładce. Jest mocno przesadzony i niedokładny. Ktoś nie zadbał o jego zgodność z tekstem książki. A jeśli już mowa o kwestiach technicznych, korekta również zawiodła.
Pomysł był bardzo dobry, choć nie oryginalny: grupa ludzi w miejscu odciętym od świata i morderca, którym może być każdy z nich. Jednak, jeśli czytaliście już np. "Morderstwo w Orient Expressie" czy "Dziesięciu Murzynków", "Zamieć śnieżna..." nie wywrze na Was żadnego wrażenia.
Wydaje mi się, że Camilli Lackberg nie udało się w przekonujący sposób oddać przytłaczającej atmosfery, która siłą rzeczy musiała zapanować na wyspie Valo po zabiciu Rubena. Stworzyła też postać wyjątkowo nieudolnego (i przez to irytującego) policjanta, który nie potrafił sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. Wiem, że miał on trudne zadanie. Ale nawet ja, bez żadnego doświadczenia, za to po lekturze dużej liczby kryminałów, wiedziałabym lepiej od Martina jakie pytania zadawać podczas przesłuchania i na co zwrócić uwagę. O ile ciekawiej byłoby, gdyby na miejscu Mohlina znalazł się Poirot... ale to nie ta powieść.
Ta książka (a raczej książeczka) to wyjątkowo słaby kryminał. Szkoda zmarnowanego potencjału. Szkoda miejsca poświęconego na opisywanie rozterek policjanta dotyczących prowadzonego "śledztwa" (tak było nieudolne) i jego "dziewczyny" (to nawet nie był związek), a także różnych problemów rodzinnych, które tak naprawdę nie wnosiły nic nowego do fabuły.
Mam nadzieję, że Camilla Lackberg potrafi pisać o wiele lepiej i że udowadnia to w innych swoich powieściach. "Zamieć śnieżna i woń migdałów" może spodobać się miłośnikom autorki, ale nikomu innemu bym tej książki nie poleciła.
Moja ocena: 3/6
_________________Źródła zdjęć:
1. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/159190/zamiec-sniezna-i-won-migdalow
2. unsplash.com
Słyszałam że to dość słaba książka, w porównaniu chociażby z wcześniejszymi kryminałami autorki. Nazwisko przyciąga do tego tytułu,ale w rezultacie rozczarowuje.
OdpowiedzUsuńLubię powieści Lackberg z cyklu o Erice Falck i Patriku Hedstromie, mimo że to są raczej lżejsze kryminały. Ale polecam i tak :) Natomiast na razie nie chcę sobie psuć obrazu twórczości tej pisarki i po "Zamieć śnieżną i woń migdałów" raczej nie sięgnę w najbliższym czasie. Szkoda, że historia nie wypada zbyt dobrze, bo lubię motyw mordercy grasującego wśród bohaterów z jakiegoś powodu odciętych od świata i zmuszonych przebywać z nim w jednym miejscu. Czytałam powieści Christie wykorzystujące ten motyw, więc tym bardziej na razie na to dzieło się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńOd razu pomyślałam o "10 Murzynkach" :) Cóż, kryminałów raczej nie czytuję, więc małe szanse, że w ogólne nacięłabym się na ten tom :)
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie do tej pory wydane powieści autorki z serii o Erice i Patriku, i ogólnie mam całkiem pozytywne wrażenia. Jednak po "Zamieć..." nie mam zamiaru na razie sięgnąć, bo czytałam same nie przychylne opinie na jej temat ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam. To moja pierwsza książka Lackberg i prawdopodobnie ostatnia. Tak słabego, przeciętnego kryminału dawno nie czytałam. O Lackberg mam bardzo złe zdanie też jako o autorce, która "wyuczyła się" pisać i nastawiła na kręcenie biznesu książkowego. Kiedyś może spróbuje jej słynną Księżniczkę z lodu (tzn. doczytam, bo chyba zaczynałam), ale zdanie już o niej określone mam i nie wiem, jak mogłaby je zmienić ;)
OdpowiedzUsuńJestem już po lekturze "Księżniczki z lodu" i muszę przyznać, że to dobra książka. Nie zachwycająca, ale dobra. Więc nie warto się zniechęcać po przeczytaniu "Zamieci...";)
UsuńMiałam podobne wrażenia, skojarzenia z kryminałami Christie same się nasuwają, ale u Lackberg zabrakło mi napięcia. A szkoda, bo motyw z ludźmi odciętymi od świata i szalejącym mordercą bardzo lubię, mimo że może się wydawać nieco wtórny. Ta książka wypada o wiele słabiej w porównaniu z sagą kryminalną autorki.
OdpowiedzUsuńSłyszałam dużo o tej autorce i na pewno muszę wreszcie coś przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie książki pani Camilli oprócz właśnie tej. Ale mam w planach oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńLektura tej książki zajęła mi niewiele czasu. Niestety moje odczucia po jej lekturę są takie same jak Twoje. Na szczęście "pełnowymiarowe" powieści Lackberg są znacznie lepsze :)
OdpowiedzUsuńwww.krzywaprosta.pl
Oj, trochę zdziwiła mnie Twoja opinia. Spotykałam się dotąd raczej z naprawdę pozytywnymi recenzjami kryminałów tej autorki, a tu proszę - zaskoczenie. No, ale widać są podstawy ku takiej ocenie. Teraz tylko nie wiem, czy chcę poznać pióro tej pani.
OdpowiedzUsuńMam w planach książki Christie i to przy nich pozostanę :-)
OdpowiedzUsuńMuszę się kiedyś wziąć za kryminały tej autorki.
OdpowiedzUsuńLubię Lacberg za inne powieści, ta mnie ciekawi, choć już słyszałam opinię, że jest dosyć słaba.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Księżniczkę z lodu", właściwie słuchałam - fatalnie przeczytał Perchuć. Czytuję kryminały, ale lubię takie, które odbiegają od schematu, a Lackberg niczym mnie nie zaskoczyła, więc nie kusi mnie, żeby czytać inne jej książki. Ale tu winą może podzielić się z okropnym lektorem ;)
OdpowiedzUsuńO "Zamieci" już słyszałam, dotarły do mnie pełne rozczarowania głosy i niepozorność tego opowiadania (dobrze zapamiętałam, że to opowiadanie było?) to najmniejszy z zarzutów :)