10/19/2015 01:30:00 AM

Ponure Poniedziałki: Stephen King "Magiel"


Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Nocna zmiana".

"Prasowarko-składarka automatyczna Hadley-Watson Model-6. Długa i niezręczna nazwa. Pracujący tu w upale i wilgoci ludzie ochrzcili ją krótkim, nieco staroświeckim mianem: magiel"
Właśnie ta - zdawałoby się - niewinna maszyna była przyczyną makabrycznego wypadku. Na początku dowiadujemy się tylko, że stało się coś strasznego i że zginęła kobieta. Nikt jednak nie chce powiedzieć policjantowi Huntonowi, który własnie przybył na miejsce zdarzenia i razem z którym poznajemy wszystkie fakty, co dokładnie się wydarzyło. Hunton musi to zobaczyć sam. Ale nawet wtedy czytelnik nie dostaje pełnej informacji na temat tego, co stało się z kobietą. Ta przyjdzie dopiero za chwilę, kiedy policjant będzie opowiadał całe zdarzenie swojemu przyjacielowi. I wystarczy, żeby zmrozić nam krew w żyłach. Jednak naprawdę przerażające wydarzenia dopiero przed czytelnikiem...
"Nie podoba mi się ta maszyna. Wydaje się... wydaje się, że z nas kpi. W ciągu ostatnich pięciu lat badałem z tuzin takich magli. Niektóre znajdowały się w tak opłakanym stanie technicznym, że nie zostawiłbym przy nich bez smyczy najbardziej parszywego kundla [...] Ale to wszystko były zwykłe maszyny. A ta... ta jest upiorem"
To może wydawać się śmieszne. Magiel, który został opętany? Serio? I rzeczywiście, jest w tym coś groteskowego. Tyle tylko, że w interpretacji innego pisarza ten pomysł pozostałby absurdalny do samego końca. A Stephen King zrobił z niego coś, co owszem - śmieszy - ale też jednocześnie niesamowicie niepokoi. 

"It has a crush on you"? Serio...?
Mistrzowskim zabiegiem było stopniowanie informacji o wypadku. Nie dostajemy od razu krwawego opisu miejsca zdarzenia. Wszyscy o tym mówią, ale nikt nie podaje istotnych szczegółów. To wzmaga napięcie. I ciekawość czytelnika. Później akcja nabiera tempa - wiadomości o kolejnych incydentach, śledztwo prowadzone przez policjanta i jego znajomego, oryginalne wnioski, do których dotarli... aż w końcu scena (prawie) finałowa. I znowu: możemy się śmiać, bo przecież to wszystko jest takie bezsensowne i nie do pomyślenia. Ale sposób, w jaki zostało opisane... Totalnie mnie przekonuje. 
Wiecie, jeżeli chodzi o Stephena Kinga, jestem w stanie zaakceptować (prawie) wszystko. 
"Zupełnie jakby maszyna poznała smak krwi i bardzo go polubiła"
Moja ocena: 5/6
_____________
Źródło zdjęcia: https://pl.pinterest.com/pin/415034921881887517/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger