"Z powodu snów i z powodu kotów"
Tymi słowami ostrzeżono głównego bohatera opowiadania, spokojnego i nieśmiałego Anglika, przed pozostaniem w małym, francuskim miasteczku. Tyle przynajmniej zrozumiał Vezin z całej wypowiedzi Francuza, który najwidoczniej chciał mu pomóc. Było już jednak za późno, mężczyzna podjął decyzję. Wysiadł z pociągu na przypadkowej stacji, zmęczony podróżą w niezwykle hałaśliwym i irytującym towarzystwie. Postanowił przenocować w pobliskim miasteczku i nazajutrz wsiąść do kolejnego, może już mniej zatłoczonego, pociągu. Jednak to, co spotkało Vezina w tym miejscu sprawiło, że spędził tam o wiele więcej czasu... A może tylko tak mu się wydawało.
Niezwykle senna atmosfera miasteczka, prawie pusta gospoda, w której znalazł nocleg i wrażenie, że wszyscy mieszkańcy bacznie go obserwują, choć na pozór zajmują się tylko swoimi sprawami... To mogło budzić niepokój. I dlaczego we wszystkich zachowaniach ludzi, których napotykał, Vezin dopatrywał się podobieństwa do zachowania kotów? O co chodziło z tytułową pradawną magią? To musicie sprawdzić już sami. Zdradzę tylko, że - podobnie jak w poprzednim opowiadaniu Blackwooda, o którym niedawno pisałam - także i tu będziemy mieć do czynienia z podejrzanymi rytuałami i wyznawcami kultu zła. Szczegóły musicie jednak poznać sami.
Ten tekst spodobał mi się mniej niż "Sekretny kult". Jego atmosfera była zbyt senna, a same wydarzenia były opisywane w rozwlekły sposób. Nie czułam grozy, która powinna towarzyszyć mi podczas lektury. O tak, pomysł z kotami był świetny. A przedstawienie małego, urokliwego (czy na pewno?) francuskiego miasteczka niezwykle dokładne i pobudzające wyobraźnię. Jednak główny bohater i jego niepewność, niezdecydowanie, mogły bardzo irytować. Wszystko mogło rozegrać się szybciej, w bardziej zdecydowany sposób. Na szczęście pojawienie się postaci Ilse wprowadziło do tekstu trochę ożywienia.
Zdaję sobie sprawę z tego, że senna atmosfera opowiadania i powolna narracja były celowym zabiegiem - miały pasować do fabuły, do francuskiego miasteczka, w którym życie toczyło się spokojnie i leniwie (przynajmniej na pozór) i do obrazu kotów, cicho przemykających uliczkami i leniwie wygrzewających się na parapetach. Kotów, których Vezin nie widział w miasteczku. Ale do których mieszkańcy byli niezwykle podobni. Wolę teksty, w których wszystko dzieje się szybciej, bardziej dynamicznie. Natomiast nie mogę nie docenić całości. "Pradawna magia" na pewno spodoba się wszystkim niestrudzonym tropicielom diabelskich kultów w literaturze. Oraz miłośnikom kotów.
Moja ocena: 4/6
Opowiadanie przeczytane w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2"
Źródło zdjęcia: unsplash.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)