Autor: Tullio Avoledo
Tytuł: "Korzenie niebios"
Tytuł oryginału: "Metro 2033 Universe: Le Radici del Cielo"
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 572
"Las starych pali.
Takim właśnie ujrzałem Miasto Światła po raz pierwszy. Po raz pierwszy, kiedy spacerowałem wyschniętymi kanałami. Stare pale, na których spoczywają budynki, wydały mi się lasem korzeni.
Korzeni niebios." /s. 16/
Kolejna książka z Uniwersum Metro 2033. Tym razem jednak wydarzenia nie rozgrywają się w Rosji. Akcja przenosi się do Włoch. Zamiast metra mamy katakumby św. Kaliksta w Rzymie. Tam przebywają nieliczni mieszkańcy miasta, tam jest też siedziba Nowego Watykanu - bez papieża, za to z ostatnim ocalałym kardynałem. Pewnego dnia z katakumb wyrusza wyprawa do Wenecji - siedmiu żołnierzy Gwardii Szwajcarskiej i ksiądz John Daniels, ostatni członek Kongregacji Nauki Wiary, czyli Świętej Inkwizycji. Mają za zadanie odnaleźć patriarchę Wenecji, o którym jednak nie wiadomo nic pewnego. Zaczyna się trudna podróż przez zniszczone Włochy...
"(...) świat śpi snem głębokim jak śmierć, a po Ziemi chodzą stworzenia rodem z koszmaru." /s. 101/
Głównym bohaterem "Korzeni niebios" jest ksiądz John Daniels i to właśnie z jego perspektywy poznajemy całą historię. Rzeczy, które widzi na powierzchni, przerażają go. Nie jest łatwo poruszać się po świecie opanowanym przez mrok, obłęd i potwory, które potrafią przerazić najodważniejszych żołnierzy. Powodzenie misji jest naprawdę wątpliwe...
"W tych czasach błędy są niewybaczalne. Życie jest delikatne, a Ziemia stała się ogromnym polem bitwy. Tak nas uczą, albo uczymy się tego własnym kosztem każdego dnia, okupując to wielkim strachem i krwią." /s. 211/
Dziwnie czytało się powieść z Uniwersum Metro, która nie do końca do tego uniwersum pasuje. Praktycznie wszystko dzieje się na powierzchni, nie ma więc charakterystycznej, klaustrofobicznej atmosfery. Wprawdzie podobny motyw pojawił się w "Do światła" Andrieja Diakowa (przyznaję, jeszcze nie czytałam), ale i same realia opisanego świata różnią się od tych, do których przyzwyczaili nas rosyjscy autorzy. Zaczyna się dobrze - opis katakumb, wysłanie grupy na niebezpieczną misję, dziwne, zmutowane stworzenia... Pierwsza połowa książki naprawdę da się lubi. Później jednak pojawiają się coraz dziwniejsze wątki paranormalne, niektóre nie do końca wyjaśnione. Klimat, który w jakimś stopniu udało się stworzyć autorowi, znika. Powieść ma coraz mniej wspólnego z uniwersum... Zakończenie również nie było dla mnie satysfakcjonujące.
Do powieści dołączono bardzo dobre ilustracje Aleksandra Kulikowa. Szkoda tylko, że nie znajdują się one w tekście, ale w odrębnym rozdziale na końcu książki.
Powieść jest dobra. Jednak, jak już wspomniałam, nie do końca pasuje do Uniwersum Metro 2033. Nie wiem, czy włączenie jej do tego cyklu było dobrą decyzją.
Zdania o "Korzeniach niebios" są podzielone. Część osób jest tą książką zachwycona. Inni, w tym ja, są bardziej sceptyczni. Nie odradzam tej lektury. Ale lepiej najpierw przeczytać chociaż jedną z powieści Glukhovskiego. Żeby zobaczyć, czym jest prawdziwe "Metro...".
Moja ocena: 4/6
____________________Źródła zdjęć:
1. Produkcja własna.
2. http://media-cache-ec0.pinimg.com/236x/ba/2d/b0/ba2db03efbddd5c6ea0dce58bba6482d.jpg
Przede mną ciągle samo Metro...
OdpowiedzUsuńCzytałam. Zarówno tę książkę, jak i dwie Diakowa oraz dwie Glukhovsky'ego. Uwielbiam ten cykl i chętnie sięgnę po kolejne, które pojawią się na naszym rynku :)
OdpowiedzUsuńJest chyba jeszcze "Piter", prawda? A trzecia książka Diakowa podobno na jesieni...;)
UsuńTak myślę, że wolałabym zacząć od "Metra" Glukhovskyego :D A potem może i ta :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że "Metro 2033" Ci się spodoba;)
UsuńNie czytałam, nie zamierzam, nie lubię... nie tym razem.
OdpowiedzUsuńDużo tych "nie";) ale rozumiem;)
UsuńKto/co jest na okładce? ;)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego słyszałam o tych książkach, więc może kiedyś po nie sięgnę. ;) Wolę jednak metro niż włoskie katakumby, jakoś brzmi bardziej tajemniczo.
Pozdrawiam ciepło!
Na okładce jest człowiek w masce;) Podobne nosili średniowieczni doktorzy , żeby ochronić się przez epidemią dżumy. Teraz można je zobaczyć np. w Wenecji podczas karnawału. Pojawiły się również w powieści;)
UsuńJednak to książkowe metro jest bardziej tajemnicze i niebezpieczne... Tutaj katakumby pojawiają się tylko na początku, poza tym nie dzieją się tam tak dziwne rzeczy, jak w moskiewskim metrze;)
A ja myślałam, że to jedno z tych, wspomnianych w zacytowanym fragmencie, stworzeń rodem z koszmaru! ;) Teraz widzę, że to postać w masce. Gapa ze mnie, powinnam ją rozpoznać, byłam na karnawale w Wenecji i nawet przywiozłam z niej cztery maski, wszystkie kolorowe i błyszczące.
UsuńŻadna gapa;) W tym uniwersum występują tak dziwne stworzenia, że niczego nie można być pewnym;)
Usuńja uwielbiam tego typu książki :)
OdpowiedzUsuńTo musi być fascynujące uniwersum. Ponoć książka ta ("Metro" a nie recenzowana) jest w mojej bibliotece, ale jeszcze nigdy jej nie widziałem :P Duża popularność to przekleństwo :)
OdpowiedzUsuńTak zwana książka-widmo;) Znam to...
UsuńO! A ja byłam w tych katakumbach! Fajnie byłoby więc przeczytać tę książkę;)
OdpowiedzUsuńDotychczas nie czytałam ani jednej powieści Glukhovskiego, ale mam ,,Metro..'' w swoich zasobach bibliotecznych, więc postaram się znaleźć trochę wolnego czasu i przeczytać.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mam ochotę przeczytać, ale z drugiej odstrasza mnie brak charakterystycznej dla powieści z uniwersum otoczki. Zastanowię się jeszcze.
OdpowiedzUsuńJa czytałam cały cykl i po Metro 2033 właśnie Korzenie niebios uważam za najbardziej klimatyczne z serii.
OdpowiedzUsuńTym "prawdziwym" Metrem wszyscy się zachwycają i mam je w planach - znacznie bardziej wolę Rosję jako miejsce akcji, a motyw zamknięcia z pewnością robi swoje :))
OdpowiedzUsuńNie znam książek z serii "Metro" i jakoś czuję, że to nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńNiestety czytałam tylko "Pitera", więc nie miałabym dużego porównania. Okładka jest fenomenalna :)
OdpowiedzUsuń