4/24/2019 04:13:00 PM

Natłok nowości wydawniczych - jak się w nim odnaleźć i nie zbankrutować?


Odetchnij głęboko! Obecnie rynek wydawniczy jest przesycony nowościami. Nie ma szans, żeby przeczytać wszystko, co nas interesuje, bo zwyczajnie nie mamy na to czasu. Uświadom sobie tę przykrą prawdę, ale zamiast nad nią płakać, spróbuj uważnie wybierać nowości i/lub częściej sięgać po książki, które już masz i które nadal czekają na swoją kolej. To będzie trudne, ale może być również niesamowicie satysfakcjonujące. Oto kilka punktów, które być może Ci w tym pomogą.

Przede wszystkim, wybieraj rozsądnie. Każdego miesiąca mnóstwo nowości wydawniczych przykuwa naszą uwagę. Są tytuły, które dosłownie wyskakują z lodówki - widzimy je na blogach, na Instagramie, na facebooku… Im większy szum wokół książki, tym bardziej jesteśmy nią zaintrygowani i chcemy ją przeczytać. Warto zrobić sobie listę interesujących nas nowości, żeby nie zapomnieć o żadnym tytule, ale... nie biec z nią od razu do księgarni, tylko trochę poczekać (chyba że chodzi o książkę ulubionego autora, takie bierzemy w ciemno). Na co czekać?
  1. Na pierwsze opinie. Tutaj warto ostrożnie podchodzić do tych niesamowicie entuzjastycznych, wynikających z samego faktu, że ktoś dostał za darmo książkę od wydawnictwa (dobrze wiemy, że takie podejście się zdarza) i nie sugerować się tylko 1-2 ocenami. Dobrze zerknąć do zaprzyjaźnionych blogerów, do których mamy zaufanie. A także jakiś czas po premierze sprawdzić ogólną ocenę książki na Lubimy Czytać (oraz średnią na Goodreads).
  2. Na to, aż książka trafi do biblioteki. Wiem, że czasem takie czekanie dłuży się i dłuży, zwłaszcza że biblioteki często borykają się z problemami finansowymi i nie stać ich na zakup nowości w takiej ilości (i z taką częstotliwością), która by wszystkich satysfakcjonowała. Warto jednak zorientować się w ofercie kilku najbliższych bibliotek, odwiedzić je albo przejrzeć katalogi on-line. Wiele z nich publikuje informacje o nowych książkach na swojej stronie internetowej, profilu na Facebooku oraz koncie na Instagramie. Takie informacje (łącznie z tym, czy dana pozycja jest obecnie dostępna do wypożyczenia) można znaleźć też w internetowych katalogach zbiorów. Za ich pośrednictwem często można również zarezerwować interesujące nas tytuły lub zapisać się do kolejki oczekujących. Wiem, że dla wielu z Was ten punkt zawiera same oczywiste informacje... ale mam wrażenie, że niewielki odsetek blogerów naprawdę korzysta z bibliotek, dlatego warto to wszystko przypomnieć;)
  3. Na promocje. Jeśli czujesz, że koniecznie musisz mieć jakąś książkę (albo kilka) na własność, nie ma sprawy. Postaraj się jednak nie wydać na nie fortuny i porównaj oferty lokalnej księgarni stacjonarnej oraz księgarni internetowych (wliczając w to koszty wysyłki). Możesz się zdziwić, jak bardzo potrafią się one od siebie różnić. Dobra wiadomość jest taka, że tutaj czas oczekiwania na korzystną ofertę nie musi być długi - promocje bardzo często dotyczą też najnowszych tytułów (ale to chyba dobrze wiecie, prawda?)
  4. Na wymianę książkową, na przykład taką, jak TA. To świetna sprawa, pod warunkiem że obie strony podchodzą do tego uczciwie. Przy okazji przeglądania książek na wymianę (zwłaszcza u blogerów) można zauważyć, że wiele osób chce "podać dalej" tytuły, które rok-pół roku wcześniej gościły na większości blogów i zdjęć na bookstagramie. Może to oznacza, że wcale nie były takie dobre, za to miały świetną promocję? To temat na osobny post;) Prawdopodobnie wciąż warto je przeczytać, ale świat się nie zawali, jeśli sięgniemy po nie nieco później niż "większość Internetu".
  5. znajomy kupi ten tytuł i będziesz mógł go pożyczyć. Jeśli interesują Was te same książki, możecie się umówić, że każdy kupi wybrane pozycje, a po przeczytaniu pożyczy je drugiej osobie. Dwa razy więcej książek za te same pieniądze;)
  6. Na to, aż przeczytasz zaległe lektury. Jeśli czujesz, że mimo wszystko ilość nowych i nieprzeczytanych książek Cię przytłacza, a ciągle znosisz do domu następne, może warto zastosować prostą metodę: za każdą przeczytaną książkę ze "stosu hańby" możesz nabyć (kupić, pożyczyć) jeden nowy tytuł. Może będzie to mobilizacją do sięgnięcia po książki, które koniecznie musiałeś zdobyć, a do których nie zajrzałeś ani razu. I może w pewien sposób uświadomi ci to skalę problemu.


Spokojnie, nie namawiam Cię do sięgania po starsze książki, jeśli chcesz czytać same nowości (i to od razu po ich premierze). Ani do czekania na upragnione tytuły w nieskończoność (zanim będzie promocja, zanim pojawią się w bibliotece, zanim przeczyta je znajomy...). W sytuacjach kryzysowych warto przeczekać chociaż jeden dzień (a najlepiej kilka dni) i w tym czasie zastanowić się, czy na pewno chcemy dany tytuł. Może się okazać, że nasz początkowy entuzjazm szybko się ulotni, a my w międzyczasie zostaniemy z ogromnym zamówieniem z księgarni i pustką w portfelu. Nie wiem jak Wy, ale ja wolałabym uniknąć takich sytuacji;)

Jak to jest u Was? Sięgacie głównie po nowości? Czy korzystacie z bibliotek? Jak sobie radzicie z wydawaniem pieniędzy na książki?

5 komentarzy:

  1. Z biblioteki korzystam bardzo często, mam swoją ulubioną. Akurat nie mogę narzekać na brak nowości, bo ta biblioteka dość szybko zaopatruje się w nowe tytuły. Poza tym można podpowiedź, jaką książkę warto zakupić. Niemal wszystkie nowości wypożyczam z biblioteki. Inny mój sposób to lista prezentowa, nikt nie ma problemu co mi sprezentować na urodziny. ;) W ostatnim czasie bardzo rzadko sama kupuję książki, bo na półce mam jeszcze mnóstwo tytułów, które czekają na przeczytanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo słuszne i cenne porady. Problem polega jednak na tym, że nam molem książkowym, często bardzo trudno się powstrzymać przed kupowaniem nowych książek. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Paradoksalnie rzadko kupuję książki. Część książek faktycznie mam od wydawnictw (ale tylko, które sama sobie wybiorę :)), sporadycznie kupuję. Natomiast bardzo często korzystam z biblioteki. I tu kłania się DKK :) A... często dostaję książki w prezencie od najbliższych. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkąd oszczędzamy (kredyt i inne), nie kupuję książek i... bardzo cierpię z tego powodu ;) Naprawdę. Wiem, że biblioteka, że te wszystkie starsze tytuły czekające na półkach... Nic jednak nie równa się takiej świeżynce - oczywiście nieprzypadkowej, wybranej, oczekiwanej. Mam już kilka takich na oku i obserwuję jak... przestają być nowościami. Co nie zmienia faktu, że kolejki na nie w moich bibliotekach są nadal ogromne. Pewnie, że dobrze selekcjonować sobie te nowości, a nie rzucać na każdą tuż po premierze. Ale fajnie też móc z czystym sumieniem pozwolić sobie na takie dowolne zakupy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, ostatnia opcja jest najlepsza;) Niestety nie zawsze można sobie na nią pozwolić (kredytu nie mamy, ale oszczędzać i tak trzeba, bo wydatków nie brakuje...)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger