Autor: Jeffery Deaver
Tytuł: "Pod napięciem"
Tytuł oryginału: "The burning wire"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 461
"Można zatrzymać prąd elektryczny, można go skierować inną drogą. Nie można go jednak oszukać. Gdy powstanie, będzie instynktownie robił wszystko, aby wrócić do ziemi, a jeżeli na drodze stanie mu człowiek, zabije go błyskawicznie - w dosłownym znaczeniu.
Prąd nie ma sumienia, nie ma poczucia winy." /s. 160/
Lincoln Rhyme i Amelia Sachs po raz kolejny muszą zmierzyć się z bezwzględnym mordercą. Tym razem zadanie jest szczególnie niebezpieczne, ponieważ mają do czynienia z kimś, kto do zabijania używa...prądu. Potrafi włamać się do każdej sieci i skierować napięcie tak, żeby porażeni zostali przypadkowi ludzie - wystarczy dotknąć czegoś, co przewodzi prąd. Lincoln i jego zespół muszą więc nie tylko skupić się na zbieraniu dowodów, ale też na poszerzeniu swojej wiedzy na temat elektryczności. Bez tego ciężko będzie uniknąć przykrych niespodzianek. Dodatkowo kryminalistyk po raz kolejny zajmuje się sprawą Zegarmistrza - przestępcy, którego ściga od lat. Pracy w tych trudnych warunkach nie ułatwia mu też pogarszający się stan zdrowia...
Jeffery Deaver trzyma poziom. Nadal potrafi stworzyć zajmującą historię, nadal zwodzi czytelnika na każdym kroku. Trzeba przyznać, że morderca zastawiający pułapki na ludzi gdzieś w przestrzeni miejskiej - i używający do tego elektryczności - to nowość (Przynajmniej dla mnie. Ktoś zna inne, podobne przypadki?) Nietypowy dla książek o Lincolnie jest również pomysł ścigania dwóch groźnych przestępców równocześnie. Oraz tak duże problemy kryminalistyka ze zdrowiem.
Wszędzie kable. A schody są metalowe. Uciekniesz? Nie wydaje mi się... |
Mimo wszystko zabrakło mi w tej powieści tytułowego napięcia. Owszem, było ono obecne, jednak po przeczytaniu wielu książek Deavera znam już ogólny schemat, jakim posługuje się ten pisarz. Czytałam więc z lekkim znudzeniem o zbrodni-chodzeniu po siatce-kolejnej zbrodni-kolejnym chodzeniu po siatce...
Nie mogę jednak powiedzieć, że autor zupełnie mnie nie zaskoczył. Przemyślał dokładnie całą fabułę i kilka razy naprawdę wprowadził mnie w błąd (szczególnie na samym końcu powieści). Jednak nie bawiłam się podczas lektury tak dobrze jak wtedy, gdy dopiero zaczynałam przygodę z jego książkami. Spodziewałam się, że będę zaskakiwana - i tak się stało. Trochę paradoks, wiem. Ale gdzie tu prawdziwy element niespodzianki?
"Pod napięciem" to bardzo dobra lektura. Odebrałam ją w opisany wyżej sposób, bo znam już autora i stosowane przez niego sztuczki. Ostatecznie jednak cieszyłam się tą książką - to było jak ponowne spotkanie ze starymi znajomymi. Polecam tę powieść miłośnikom twórczości Deavera. Tym, którzy jeszcze nie znają tego pisarza, radzę zacząć od czegoś innego. Najlepiej od "Kolekcjonera kości", czyli od początku serii z Lincolnem.
Moja ocena: 4,5/6
________________
Uwaga - weryfikacja obrazkowa w komentarzach.
Źródła zdjęć:
1. Własne
2. unsplash.com
Ciekawa książka, ale chyba niestety nie dla mnie
OdpowiedzUsuńHah, fajne zdjęcie książki :D
OdpowiedzUsuń;)
UsuńMam ją w planach, jednak jeszcze nie czytałam żadnej książki tego autora. Może rzeczywiście zacznę od "Kolekcjonera kości". ;)
OdpowiedzUsuńTak będzie lepiej - poznasz historię Lincolna i Amelii od początku;) Poza tym "Kolekcjoner kości" to po prostu lepsza książka.
UsuńGenialne zdjęcie na początku :D Dla książki chyba nie znajdę czasu, ale dobrze o niej wiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie ;)
Dziękuję;) Rzeczywiście, dobrze wiedzieć - zawsze można polecić ją komuś zainteresowanemu tematem;)
UsuńCzytałam tego autora ,,Twój cień'' i bardzo mi się podobało, dlatego z przyjemnością sięgnę po powyższą pozycje, gdyż liczę na powtórkę z rozrywki.
OdpowiedzUsuńMoże się zapoznam, mało czytałam Deavera, nie znam jeszcze jego schematu pisania i konstruowania zbrodni.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jest nawiązanie do Zegarmistrza. Deavera lubię, więc książkę pewnie kiedyś tam przeczytam, co jakiś czas sięgam po serię z Lincolnem. :)
OdpowiedzUsuńŚwietne jest to Twoje zdjęcie. Pomysłowe i doskonale wpasowujące się w tytuł :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!;)
UsuńMusze się w końcu wziąć za czytanie Deavera, żeby też móc sięgać po jego książki z konkretnymi oczekiwaniami :)
OdpowiedzUsuńIntrygujący tytuł.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :D
Deaver znajduje się na mojej liście autorów, których chciałabym poznać w tym roku ;) Zacznę jednak tak jak radzisz od "Kolekcjonera kości". :)
OdpowiedzUsuńTaak, jak to napisać... nie czytałam jeszcze książek Davera, jakoś tak wyszło, ale dziękuję Ci za podpowiedź, już teraz wiem od czego zacząć :-)
OdpowiedzUsuńJak wszędzie prąd, a jedyną drogą są metalowe schody, to raz dwa zakładać gumiaki i... wiać ile sił :D
Ps. Piękne zdjęcie :-)
Bardzo dziękuję;)
UsuńDobrze myślisz - izolacja to podstawa;)
Główka pracuje, instynkt przetrwania to podstawa :-)
UsuńMam parę książek autora, wiem , że jest świetny. Ale czas, czas:(
OdpowiedzUsuńWielka szkoda kiedy autor posługuje się łatwo zauważalnym schematem, ale ja jeszcze w ogóle go nie znam więc chyba nie będzie źle ;>
OdpowiedzUsuńNa pewno nie będzie;)
UsuńFaktycznie, jeden z nieco słabszych tytułów, ale nadal bardzo dobry. ;)
OdpowiedzUsuńNiestety tej książki Deavera jeszcze nie czytałam, ale z chęcią bym to zrobiła :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, muszę nadrobić :)))
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog, będę obserwować oczywiście!
W.
Zaintrygowałaś mnie. Ostatnio coraz chętniej sięgam po thrillery i kryminały, więc nabrałam ochoty na "Pod napięciem". Ale skoro polecasz na pierwsze spotkanie coś z początku serii to muszę Ci zaufać, by nie rozczarować się powyższą książką. Ale i ją przeczytam, ten motyw z prądem niezwykle mnie zainteresował.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię nową serię Deaver'a - śpiąca laleczka, przydrożne krzyże itd., ale faktem jest, że pod rząd kilku jego książek nie da się przeczytać. bazuje on na podobnych schematach, za to raz za czas dobrze się go czyta.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że już gdzieś słyszałam o tej książce. Twoja recenzja mnie zachęciła i popytam w bibliotece o"Kolekcjonera kości", a potem przeczytam tę. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna fotka :) Bardzo mi się podoba pomysł. A co do książki. Lubię Deavera bardzo. Bardzo bardzo. I jakoś w sumie biorę go w ciemno, nie sugerując się nigdy polecanymi tytułami (w sumie rzadko pamiętam, co było polecane a co nie, tyle tego napisal). Lubię duet Amelia i Lincoln, i lubię zagadki. Zaczęłam od "Kolekcjonera kości", nie tylko przygodę z Deaverem ale w ogóle przygodę z kryminałami. No, z Kolekcjonerem straciłam kryminalno-thrillerowe dziewictwo :) Wcześniej czytałam tylko literaturę piękną. I ach, mam do faceta sentyment ogromny, zatem bywam bezkrytyczna (poza zbiorem opowiadań jego, totalnie mu nie wyszło). Tę książkę też kiedyś przeczytam. Na bank. Kiedyś. :)
OdpowiedzUsuńUżywanie elektryczności do zastawiania pułapek to rzeczywiście nowość. Zastanawia mnie jak to wygląda z technicznej strony - oczywiście nie mam pojęcia o elektryczności, ale trudno mi to sobie wyobrazić i z chęcią bym się dowiedziała ;) Czytałam "Kolekcjonera kości", ale jakoś nie przypadł mi do gustu. Raczej nie myślałam, by dać autorowi kolejną szansę. Ale ta elektryczność mnie ciekawi ;)
OdpowiedzUsuńPS Świetne zdjęcie! :)
Ja autora jeszcze nie znam, więc pewnie odebrałabym tę książkę jeszcze pozytywniej :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń