Harris, główny bohater opowiadania, był kupcem. W odróżnieniu od
innych przedstawicieli tego zawodu, nie zawsze stąpał twardo po ziemi.
Pociągały go rozważania religijne, szukanie głębszego sensu w życiu.
Lubił też od czasu do czasu zatopić się we wspomnieniach. Tak jak przy
okazji jednej z podróży. Postanowił zboczyć z
ustalonej trasy i odwiedzić miejsce, w którym spędził część swojej
młodości - małą wioskę położoną gdzieś wśród niemieckich lasów, prawie
odciętą od świata. Właśnie tam znajdowała się szkoła, do której przez
dwa lata uczęszczał jako nastolatek. Harris chciał odświeżyć wspomnienia
i odwiedzić stare kąty. Popadł przy tym w wyjątkowo marzycielski i
nostalgiczny nastrój. Może dlatego nie zauważył dziwnej reakcji księdza,
z którym zdarzyło mu się rozmawiać o swojej szkole. Nie zwrócił też
uwagi na jego pytanie czy nie słyszał, co stało się w tym miejscu.
Poważny błąd. Bo kiedy Harris wybrał się tam w odwiedziny (marzyło mu
się, że prowadzący placówkę Bracia - czy nie jest to wyjątkowo
tajemnicze i mało mówiące określenie? - poznają go i zaproszą na kawę),
było już wyjątkowo późno. A on musiał przejść przez las. Jak się później
okazało, sama wędrówka była niezwykle przyjemna. Przerażające rzeczy
zaczęły dziać się dopiero wtedy, kiedy jeden z Braci otworzył Harrisowi
drzwi szkoły. Mężczyzna miał wrażenie, że nic się w tamtym miejscu nie
zmieniło. I że nauczyciele wyglądają tak jak wtedy, kiedy opuszczał
placówkę. Ale to niemożliwe, przecież ostatni raz był tam co najmniej
dwadzieścia lat temu.
Nie zapomnieliście, mam nadzieję, o tytułowym
sekretnym kulcie? Wkrótce Harris miał poznać go bliżej...
To moje drugie spotkanie z prozą Algernona Blackwooda. Niezwykle
klimatyczne i bardzo udane. Bo chociaż sama fabuła opowiadania nie
należy do wyjątkowo oryginalnych, to już atmosfera tego tekstu z
pewnością zasługuje na uwagę. Autorowi udało się zaciekawić czytelnika i
sprawić, żeby poczuł on niepokój już na samą wzmiankę o szkole
prowadzonej przez tajemniczych Braci, w której obowiązywała niezwykle
surowa dyscyplina. Nawet pomimo zachwytów głównego bohatera opowiadania,
dla którego ta placówka stała się po latach ucieleśnieniem pięknie
spędzonej młodości. Jak można było się domyślać, w tej szkole działy się
bardzo dziwne rzeczy. Związane oczywiście z tytułowym sekretnym kultem i
diabelskimi siłami. To właśnie opis dziwnego rytuału, w trakcie którego
pojawia się bardzo groźna i bardzo ZŁA istota, jest jednym z
najmocniejszych punktów całego tekstu.
Mam wrażenie, że Blackwood zostanie jednym z moich ulubionych
pisarzy, jeśli chodzi o literaturę grozy. Jego umiejętność budowania
napięcia, niezwykle trafne (i jednocześnie przerażające) opisy przyrody,
w których się specjalizował... a nawet historia jego życia, momentami
bardzo burzliwego oraz pełnego tajemnic - to wszystko tylko mnie zachęca
do sięgnięcia po jego twórczość.
"Sekretny kult" okazał się być dobrym opowiadaniem o tematyce
demonicznej. Takiej, której boję się najbardziej. I chociaż tutaj nie
odczuwałam strachu podczas lektury, to dzięki świetnie poprowadzonej
narracji i działającemu na wyobraźnię klimatowi, sam tekst zapamiętam na
długo. I już wkrótce sięgnę po kolejne opowiadanie z serii o Johnie Silence. Ten
bohater pojawia się tutaj tylko na chwilę, ale odgrywa kluczową rolę. To
świetna zapowiedź następnych tekstów z jego udziałem.
Moja ocena: 5/6
PS. O "Sekretnym kulcie" o wiele lepiej pisała Luka w Przestrzeniach Grozy, TUTAJ
PS2. Tekst bierze udział w wyzwaniu "Klasyka horroru 2"
______________________
Zródło zdjęcia: unsplash.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)