Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Nowa. Antologia grozy Horror Online", który można pobrać za darmo tutaj.
Małe, górnicze miasteczko. Miasteczko, które umiera. Przez brak pracy, ponurą atmosferę, a także przez grozę czającą się w każdym kącie. Ktoś wspomniał o zarazie, która przybrała postać odzianej na czarno kobiety włóczącej się po ulicach. Ktoś inny zobaczył we śnie robaka wysysającego życie z korzeni miasta. Za to wszyscy widzieli ptaki - gawrony - które wkrótce stały się nieodłącznymi towarzyszami ostatnich mieszkańców miasteczka. Jakby tego było mało, zaczęły znikać dzieci. A Gustawa Majera, woźnego w pobliskiej szkole, zaczęły nawiedzać niepokojące sny...
Jestem coraz bardziej zawiedziona polskimi opowiadaniami grozy. Tym razem sięgnęłam po utwór, który według nielicznych recenzji i opinii, jakie udało mi się znaleźć, jest jednym z najlepszych w całej antologii. I znowu jestem rozczarowana, bo oczekiwałam czegoś lepszego.
Zacznijmy jednak od zalet. Autor posługuje się ciekawym, wręcz nieco poetyckim językiem. Atmosferę opowiadania można określić słowem: surrealistyczna. Paweł Mateja umiejętnie buduje tez napięcie, wprowadzając do tekstu coraz więcej niepokojących elementów, które i tak nie mogą przygotować czytelnika na dramatyczny finał.
Pomimo wszystkich literackich zabiegów zastosowanych przez autora, nie udało mi się poczuć klimatu umierającego miasteczka. Nie bałam się, nic niepokoiłam. Być może pewien wpływ na to miał fakt, że jednego dnia przeczytałam kilka tego typu opowiadań i byłam już nimi nieco zmęczona.
Zakończenie nie wyjaśniło wszystkich wątpliwości. Czytelnik nie dowiaduje się ostatecznie, jaki rodzaj złych mocy zawładnął miasteczkiem i kim była tajemnicza staruszka, która pojawiła się pewnego dnia w kamienicy Gustawa Majera. Rozumiem, że było to celowe niedopowiedzenie - każdy może sam uruchomić wyobraźnię i spróbować dociec, o co naprawdę chodziło. Nie lubię jednak takich rozwiązań.
Ostatnią sprawą, do której chciałam się "przyczepić", są błędy. To kolejna tego typu antologia, w której razi brak korekty. Jednak znikające przecinki nie rażą tak bardzo, jak mało logiczna konstrukcja zdań - a ten błąd kilka razy popełnił autor. Po przeczytaniu fragmentu: Ostatniego dnia marca rozpętała się ogromna ulewa, przygrywająca ostatniej zmianie w kopalni. Niedochodowy zakład ostatecznie zamknięto. Deszcz nie przestawał jednak padać ani następnego dnia, ani przez cały tydzień miałam wrażenie, że zamknięcie kopalni miało powstrzymać ulewę. W tekście trafiały się też zdania typu: Drobna, milcząca sylwetka chłopca przecisnęła się między dorosłymi i pobiegła na górę. Nie ułatwiało to czytania. A może tylko ja widzę tutaj błędy? Im dłużej się zastanawiam, tym mniej wiem;)
Podsumowując: opowiadanie nie jest złe, zawiera jednak kilka błędów, których można byłoby się łatwo pozbyć, gdyby ktoś zajął się korektą. Zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało, nie byłam też w stanie wczuć się w klimat tego tekstu. Te wszystkie czynniki złożyły się na niższą ocenę. Ale nie znaczy to, że tekst trzeba omijać - przeczytajcie go, chętnie usłyszę opinię innych.
Moja ocena: 4/6
_________________Źródło zdjęcia: http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/ae/c3/4a/aec34aa5ab0290028a50f2999cdb8c2b.jpg
Rzeczywiście coś ze składnią w tych fragmentach nie tak, więc słusznie Ci się to rzuciło w oczy. Dopiero zaczynam przygodę z polskim horrorem, więc nie jestem w stanie wydać ogólnej opinii, ale mam nadzieję, że będę trafiać na lepsze opowiadania.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że się rozczarowałaś tym opowiadaniem. Ja również kiedyś kilka razy przeżyłam to samo i nie tylko mam na myśli polską literaturę grozy, ale zagraniczną także. Kiedyś bardzo często sięgałam po różne horrory, ale po jakimś czasie widocznie uodporniłam się na makabrę, bo nic nie było w stanie mnie zaskoczyć, ani zaniepokoić, dlatego teraz prawie wcale nie czytuje dreszczowców, gdyż za każdym razem czuje wielki niedosyt. Może jak ,,odpocznę'' od tego gatunku to po pewnym czasie wszystko się zmieni? Zobaczymy. Tymczasem wolę nieco łagodniejsze historie.
OdpowiedzUsuńPrzykre trochę, że tak dobrze zapowiadające się, klimatyczne opowiadanie, tak kuleje... I nie pierwszy raz się to zdarza w polskich opowiadaniach grozy. Nie wiem skąd się biorą takie konstrukcje zdaniowe. Czemu autorzy nie potrafią porządnie zrealizować naprawdę dobrego pomysłu...
OdpowiedzUsuńBrak korekty to problem powszechny, coraz częściej zauważalny. Szkoda, bo nawet najlepsze utwory na tym sporo tracą. Nie mam pojęcia, czumu się tak dzieje, ale jest to niepokojące.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że się zawiodłaś na tym opowiadaniu. Zapowiadało się nieźle. Cóż, nie da się jednak uchronić od powszechnej bylejakości i miałkości. Trzeba czytać i oceniać, co dobre, a co nie.
Chyba jednak sobie odpuszczę :) jakoś nie mam nastroju na podobne historie:)
OdpowiedzUsuńCzytałam coś Pawła Matei.. Ale nie jestem w stanie jednoznacznie go ocenić. Widocznie jakoś szczególnie nie zapadł w pamięć. Tej antologii nie czytałam, ale czy to nie jest zbiór opowiadań zamieszczonych uprzednio w serwisie Horror Online? To może i czytałam, a sama nie wiem, bo czasem zasiadam przed stroną HO i sobie przeglądam. A słaba korekta to już reguła, nie wyjątek, przy tego typu wydaniach. Ale z drugiej strony rozumiem to, bo te antologie są darmowe, a kto za darmo zrobi korektę? Wąż zjada ogon.
OdpowiedzUsuńTak, to chyba zbiór opowiadań opublikowanych już w HO.
UsuńRozumiem, że robienie korekty za darmo to średni interes;) Z drugiej strony, szkoda byłoby mi publikować coś złej jakości i z dużą ilością błędów.