Autor: Suzanne Collins
Tytuł: "Igrzyska śmierci"
Tytuł oryginału: "The Hunger Games"
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 350
Zastanawiałam się, czy jest sens pisać o tej powieści. Duża liczba osób czytała książkę lub oglądała film (albo jedno i drugie). Ostatecznie doszłam do wniosku, że to mój blog i mogę tutaj publikować, co chcę;) Ale to nie będzie zwykła recenzja.
Dla niezorientowanych w temacie (są jeszcze tacy?) krótki opis fabuły. Główną bohaterką jest Katniss Everdeen, szesnastolatka mieszkająca w Panem (państwie powstałym na miejscu dawnych Stanów Zjednoczonych), w Dwunastym Dystrykcie. W Panem co roku organizowane są tzw. Głodowe Igrzyska, w których biorą udział 24 osoby w wieku od 12 do 18 lat, po parze (dziewczyna i chłopak) z danego dystryktu. Zasady? Tylko jedna: nie dać się zabić. Wygrywa ostatnia osoba, która przeżyje. Igrzyska mają przypominać obywatelom Panem o buncie, który kiedyś wzniecili. Są dla nich karą. Do udziału w Igrzyskach zostaje wylosowana młodsza siostra Katniss. Dziewczyna, chcąc chronić Prim, zgłasza się zamiast niej - jako ochotniczka.
Jeżeli chcecie pominąć mój niezgrabny opis, oto zwiastun filmu - będącego dosyć dokładną ekranizacją powieści.
Dużo osób pisało już o wadach i zaletach tej książki. Od siebie dodam, że jest to naprawdę dobra dystopia, którą mogę polecić nie tylko młodzieży. Katniss nie jest głupią nastolatką, która myśli tylko o chłopakach i nowych strojach - to mądra, odważna, nieco specyficzna dziewczyna. Miła odmiana po setkach nierozgarniętych bohaterek, dla których życiowym celem jest znaleźć księcia z bajki. Sama fabuła nie jest natomiast pretekstem do stworzenia oryginalnego wątku miłosnego. Tutaj chodzi też o coś więcej.
Naprawdę podoba mi się Katniss i jej sposób myślenia (Ona myśli! A Bella ze "Zmierzchu" tylko się zastanawia... i to czasami.) Chociaż nieco irytowało mnie to, że nie dostrzega prawdziwych uczuć Peety. Ale umówmy się - była akurat zajęta walką o przetrwanie.
Sam pomysł Głodowych Igrzysk był... niezwykły. I przerażający. Wprawdzie nie jest to nowa idea - podobny motyw wykorzystał Stephen King w "Wielkim marszu" (1979r.), ale zapewne i on nie był pierwszy. Mimo wszystko "Igrzyska..." wyróżniają się pewną innowacyjnością. Dodatkowo autorce udało się stworzyć powieść, od której naprawdę ciężko się oderwać. Punkt dla niej (Jak wiadomo - "the points don't matter". Ale nikt nie zabronił mi ich przyznawać;)
Nie, nie czytałam kolejnych części. Soon...
Moja ocena: 5/6
Jak widać, nie był to zbyt mądry tekst. Raczej zbiór luźnych przemyśleń. Jeżeli chcecie napisać coś więcej niż "na pewno przeczytam" i porozmawiać o książce albo filmie, serdecznie zapraszam!
_____________________
Źródła zdjęć:
1. http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/134000/134209/155x220.jpg
2. http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/9d/da/87/9dda878b496b8c2db7f4cfd112c1ce32.jpg
3. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/f2/34/08/f23408d044d6ad959d5e0c5c293d6cdc.jpg
4. http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/95/7e/99/957e99eb26c59b4b6153642b28402624.jpg
Muszę wreszcie sięgnąć po tę serię
OdpowiedzUsuńOstatni obrazek wymiata :) Czytałam dwie książki Collins, przede mną jeszcze trzecia. Muszę chyba niedługo się za nią wziąć, chociaż szkoda będzie rozstawać się z bohaterami.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, dlaczego tyle osób porównuje "Igrzyska śmierci" do "Zmierzchu". Collins ma niezaprzeczalnie większy talent i wykreowała historię z przesłaniem, a Meyer ubrała infantylne fantazje w słowa i oto powstał wielki bestseller. Czytałam, że Collins zainspirowała się opowiadaniem "Loteria" Shirley Jackson. Polecam ten krótki utwór, mnie bardzo się podobał, chociaż na początku nie skojarzyłam podobieństwa między nim a "Igrzyskami".
Rzeczywiście, szkoda będzie zakończyć lekturę. Ale zostają jeszcze filmy;)
UsuńJa porównuję "Igrzyska śmierci" i "Zmierzch" nie pod względem fabuły, ale jakości tych książek. Może chodzi o to, że obie przeznaczone są przede wszystkim do nastoletnich czytelników i obie odniosły duży sukces? Ale tak naprawdę innych podobieństw nie widzę...
Opowiadanie? Zawsze;) Dziękuję za polecenie!
Niby tak, ale nie lubię Jennifer Lawrence, więc ciężko będzie mi się skusić na film :P
UsuńPewnie tak, chodzi o popularność, ale zgadzam się, że Collins bije Meyer na główę :)
Co ciekawe, sama Meyer podobno zachwyca się "Igrzyskami..."
UsuńJeśli nie przepadasz za tą aktorką, to rzeczywiście seans nie będzie bardzo przyjemny;)
A wiesz, też się zastanawiałam, czy ma sens wstawiać recenzję książki, którą wszyscy znają. I doszłam do takiego samego wniosku, jak Ty;) Tylko w przeciwieństwie do Ciebie (aż wstyd się przyznać) mam swój egzemplarz, po który w dalszym ciągu nie sięgnęłam. Chyba czekam, po prostu, na moment, kiedy temat "Igrzysk..." trochę przycichnie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńChyba szybko nie przycichnie... przynajmniej nie w tym roku. I w następnym. A to za sprawą ekranizacji kolejnych części. Może jednak sięgniesz po tę książkę trochę szybciej?;)
UsuńPewnie nie wytrzymam i zacznę szybciej:) A książka, która wydaje mi się nieco podobna w klimacie do 'Igrzysk..." to "Czas Żniw". Jak nie czytałaś, to polecam, ja się obecnie zaczytuję i jestem jak zahipnotywzowana:))
UsuńNie czytałam, słyszałam tylko o tej powieści. Dziękuję za polecenie;)
UsuńPierwszy tom Igrzysk przeczytałam ponad rok temu, po obejrzeniu filmu. Jestem maniaczką porównywania książek do ekranizacji filmowych, zazwyczaj staram się najpierw czytać, a potem oglądać, ale w tym wypadku było na opak :). Fabularnie - pierwsza część bardzo mnie wciągnęła. Podobało mi się! Oczywiście z przeczytaniem kolejnych części zwlekałam aż do stycznia 2013. Dlaczego? Bo znajomi skutecznie mnie zniechęcili hasłami: "Nie warto", "Nudy", "Nie skończyło się jak myśleliśmy". Ale w końcu się przełamałam (znowu po obejrzeniu filmu). Przeczytałam w dwa dni, dwa tomy. I było mi przykro, że się skończyło! Podobały mi się, były inne niż pierwsza część...bardziej krwawe, bolesne. I może zakończenie w cholerę mnie nie ucieszyło, byłam pod wrażeniem :). Biorąc pod uwagę, że często śmiałam się z ironicznych i grubiańskich haseł bohaterów ;D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia! :)
Też porównuję książki z ich ekranizacjami (zwłaszcza, jeśli chodzi o powieści/opowiadania Stephena Kinga) i staram się najpierw sięgać po wersję papierową. W tym przypadku, tak jak Ty, wcześniej obejrzałam film. Ale nie żałuję, książka i tak bardzo mnie wciągnęła;)
UsuńIronia? To coś dla mnie! Druga część już czeka na półce, więc...;) Chętnie przekonam się też, jak różny jest klimat kolejnych tomów. To dobrze, że się zmienia (ciekawe, co powiem jak przeczytam zakończenie;) Trzy podobne do siebie książki byłyby jednak zbyt nudne.
To przykre, ale czasem nie warto wierzyć znajomym:P
Książki nie czytałam, ale oglądałam ekranizację, która oczarowała mnie bez reszty. Wcześniej dziwiłam się zachwytami wielu osób nad tą historią, a teraz sama wpadłam, jak śliwka w kompot :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię. Ta historia naprawdę wciąga;)
UsuńZbieram się w sobie już od dłuższego czasu, żeby sięgnąć po tę serię, zwłaszcza, że jakimś cudem nie obejrzałam jeszcze filmu :D
OdpowiedzUsuńDopiero parę dni temu zapoznałam się z dwoma pierwszymi tomami. Wcześniej widziałam ekranizację pierwszej części. Ta rzeczywiście historia wciąga, nawet takich sceptyków pod względem science-fiction jak ja :)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom - najlepszy z całej trylogii. Język wciąga, styl trzyma. Bardzo mi się podobał. Wszystko przemyślanie, dopracowane, nie było mowy o jakichś niewytłumaczonych zjawiskach ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka godna polecenia!
Nie podyskutuję o tej książce, czy w ogóle o tym cyklu, bo go jeszcze nie czytałam. Szturm na tę trylogię skutecznie mnie do niej zniechęcił, poza tym liczne rozbieżne opinie - również, ale powoli, bardzo powoli dojrzewam do tego, żeby wypożyczyć pierwszą część i zobaczyć z czym to się je :-) Czasami luźne myśli lepsze od wymuskanych słówek ;-)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że raczej nie czytałam recenzji "Igrzysk...". Wiedziałam ogólnie, o czym jest ta powieść, ale nie potrzebowałam do szczęścia kolejnych opinii o niej. Mówisz, że są bardzo różne? No tak, nie każdemu będzie się to podobać. I rozumiem zniechęcenie wywołane tym, że w pewnym momencie wszyscy o tej książce mówili/pisali.
UsuńTeż mi się wydaje, że czasem warto po prostu spisać swoje przemyślenia...lepiej tak, niż tworzyć kolejną "mądrą" recenzję;)
Nie wiem, czy jest sens czytania książki, kiedy film wywołał odpowiednie wrażenie. Pewnie za bardzo działałby na wyobraźnię podczas lektury... Ciekawa jestem, czy w książce są jakieś szczegóły z tego całego nowego świata, z działania dystryktów itd.
OdpowiedzUsuńMoże jest... zazwyczaj tak nie robię, wystarcza mi sam film. "Igrzyska śmierci" to wyjątek;)
UsuńNie ma licznych szczegółów - przynajmniej w pierwszym tomie. Sytuacja zarysowana jest dosyć ogólnie. Na tyle jednak, żeby wiedzieć o co chodzi.
Nie jestem fanką fantastyki w żadnym stopniu, a jednak całą trylogię przeczytałam z zapartym tchem...
OdpowiedzUsuńJa ta samo. :)
UsuńCzyli jest w tych powieściach coś, co może zainteresować (prawie) każdego czytelnika. To cieszy;)
UsuńIleż ja już razy miałam ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńNa razie jednak zadowoliłam się filmem!
Ja należę do grona właśnie tych niezorientowanych. Oczywiście, słyszałam o ksiązce i jej ekranizacji, ale nigdy nie sprawdziłam o co, tyle szumu. Wiem, wiem.... Mea culpa! :)
OdpowiedzUsuńI - jak może wiesz - fanką fantastyki nie jestem, to jednak w niektórych wypadkach dopuszczam małe odstępstwa, a Ty Głodowymi Igrzyskami mnie zainteresowałaś. Rzeczywiście, niecodzienny pomysł.
Cieszę się, że udało mi się zainteresować Cie tą powieścią;) Może akurat Ci się spodoba? Naprawdę warto dać jej szansę;)
UsuńUwielbiam! Muszę w końcu obejrzeć drugą część filmu. :)
OdpowiedzUsuńLepiej późno niż wcale. ;) Jak na razie czytałam tylko pierwszą część, ale na pewno to nadrobię.
OdpowiedzUsuń"Igrzyska" I część książka bardzo mi się spodobały- sprawiły, że myślałam o bohaterach i tym świecie nawet po przeczytaniu książki. Muszę zmobilizować się, by sięgnąć po kolejne tomy.
OdpowiedzUsuń