Przypominam, że KK to nie recenzje, tylko moje marudzenie o klasyce.
UWAGA, SPOILERY JAK STĄD DO PARYŻA!
"Pochlebstwo nie płynie nigdy z wielkiej duszy, jest to właściwość dusz małych, które umieją się jeszcze pomniejszyć, aby lepiej wejść w sferę osoby, dookoła której wiszą. Pochlebstwo zawsze jest podszyte interesem."
I też nic innego, tylko interesy, ściągają rodziny Cruchot i de Grasins do domu starego Grandet. Grandet jest człowiekiem interesu, skąpcem, zainteresowanym głównie powiększeniem swojego majątku. Ma biedną, zahukaną żonę i córkę Eugenię, uosobienie niewinności, która nawet nie zauważa, że mieszczanie z Saumur bacznie śledzą rywalizację o jej rękę. I o jej pieniądze. Przede wszystkim o pieniądze.
Szkoda mi Eugenii. To dobra dziewczyna, która nie ma wiele radości z życia. Jej ojciec chorobliwie oszczędza na jedzeniu, ogrzewaniu i strojach, o innych przyjemnościach nie wspominając. Kandydaci na męża widzą w niej głównie wspaniałą inwestycję i równie dobrze mogliby ożenić się z sakiewką starego Grandet. A kiedy w końcu wydaje się, że znalazła miłość, jej kuzyn Karol wyjeżdża tak szybko, jak się pojawił - musi "zrobić majątek", bo jego ojciec właśnie został bankrutem. Wszystko kręci się wokół pieniędzy!
Nie ta epoka. Ale mniej więcej taki klimat. |
Stary Grandet jest straszny. Swoim skąpstwem niszczy rodzinę - burzy marzenia o szczęściu córki i doprowadza żonę do choroby, a następnie do śmierci. Budzi skojarzenia z Harpagonem, czyli "Skąpcem" Moliera, ale ten drugi, przedstawiony w komediowy sposób (choć i u Balzaca nie brakuje ironii) może jednak wywołać uśmiech.
Przykro było obserwować, jak Eugenia - wrażliwa, pełna empatii i dobroci, pada ofiarą mężczyzn opętanych wizją bogactwa. Przede wszystkim ojca. Ale również panów Cruchot i de Grasins (wraz z rodzinami). A także ukochanego Karola. Przed jego wyjazdem obiecali sobie wierność i przyrzekli miłość, a Eugenia oddała młodzieńcowi swoje skarby, otrzymane od ojca z okazji urodzin czy świąt (zresztą późniejsze odkrycie starego, że złoto zniknęło, doprowadziło go do ataku wściekłości, a panią Grandet do choroby). Dziewczyna przez osiem lat czekała na Karola, który w tym czasie świetnie się bawił pływając po morzach i oceanach i nie raczył nawet wysłać do niej listu. Po powrocie poinformował za to Eugenię, że zamierza poślubić spotkaną na statku pannę, brzydką lecz bogatą i z hrabiowskim tytułem. Jaki z tego morał? Faceci to świnie i zależy im tylko na Twoich pieniądzach!
Szkoda, że Eugenia nie mogła spakować walizki i po prostu wyjechać. |
Na zakończenie pozytywny akcent: postać Nanon. Ta służąca, delikatnie mówiąc niezbyt urodziwa, lecz o dobrym sercu, szczerze kochała rodzinę Grandetów. Nawet starego, który kiedyś zdecydował się ją zatrudnić, gdy bezskutecznie szukała pracy (oczywiście on jak zwykle miał w tym jakiś interes). Nanon była poczciwą kobietą, zupełnie niepodobną do Kopciuszka, choć paradoksalnie to właśnie ona znalazła swoje szczęśliwe zakończenie. W wieku prawie 60 lat wyszła za mąż, porzuciła służbę i stała się dumną i szczęśliwą panią domu. Prawdopodobnie miało to jakiś związek z pieniędzmi, ponieważ w pewnym momencie okazało się, że dzięki rodzinie Grandet zdołała zgromadzić całkiem przyzwoitą sumę... Ale nie bądźmy drobiazgowi.
Wiecie, chętnie obejrzałabym teraz ekranizację, najchętniej jakąś nowszą produkcję. Szkoda tylko, że nic podobnego ostatnio nie powstało...
W poprzednim odcinku:
"Cierpienia młodego Wertera"
Źródła zdjęć:
1. http://nos.twnsnd.co/image/100246030064
2. http://publicdomainarchive.com/public-domain-images-black-white-vintage-suitcase-girl-railroad-tracks-walking/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)