Można je też znaleźć w antologii "Tchnienie grozy" (Wydawnictwo Poznańskie, 1974).
Mąż i dwaj bracia pani Sappleton bardzo lubili polowania. Kiedy wybierali się na łowy, mieli w zwyczaju wychodzić z domu przez francuskie okno w salonie, które aż do ich powrotu pozostawało otwarte. Zawsze wracali tą samą drogą. Pewnego dnia panią Sappleton odwiedził mężczyzna, który przyjechał do jej miejscowości w celach leczniczych. Usłyszał wtedy od jej piętnastoletniej siostrzenicy historię ostatniego polowania wspomnianej wyżej trójki - zakończonego ich zaginięciem i prawdopodobnie śmiercią. Nic więc dziwnego, że kiedy pani domu, według słów dziewczyny nie dopuszczająca do siebie myśli o tej tragedii, wpatrując się w otwarte okno w pewnym momencie radośnie oświadczyła: "O, już wracają!", mężczyznę ogarnęło przerażenie...
Historia mogłaby się skończyć już w tym momencie. Czy to nie byłoby przerażające? Całość, odpowiednio ubrana w słowa (na przykład tak, jak zrobił to sam Saki), stałaby się świetną opowieścią do straszenia obozowiczów przy ognisku (i wcale nie umniejsza to jej wartości!). Ale wiecie, i tak nią jest. Właśnie ze względu na dalszy ciąg, który jest po prostu... mischievous (jeśli mogę posłużyć się angielskim słowem).
Hector Hugh Munro, znany również jako Saki, żył w latach 1870-1916. Był angielskim pisarzem, określanym mianem "master of the short story". Jego opowiadania, przewrotne i niepozbawione humoru, zapewniły mu sławę.
"Otwarte okno" to doskonale skonstruowana opowieść, której kluczowym bohaterem nie jest mężczyzna odwiedzający panią Sappleton. Nie chodzi również o samą gospodynię. Najważniejsza tutaj jest jej siostrzenica, która opowiada historię tragicznego w skutkach polowania i która będzie miała decydujący wpływ na zakończenie. Bardzo ciekawy zabieg.
Historia jest prosta, ale jednocześnie zaskakująca Cały czas zastanawiam się jednak nad zakończeniem. Wersja, na którą zdecydował się autor sprawiła, że - według mnie - napięcie, które udało mu się wcześniej stworzyć, nagle gdzieś wyparowało. Trochę szkoda. Ale rozumiem koncepcję Munro.
Humor, przewrotność, zaskoczenie - to określenia doskonale pasujące do "Otwartego okna". I chociaż sama nie jestem w pełni przekonana (już przez chwilę prawie się bałam, a autor to zepsuł), polecam to opowiadanie. Zwłaszcza w wersji audio;)
Moja ocena: 4/6
Opowiadanie przeczytałam również w ramach wyzwania "Groza z zamierzchłych czasów"
Przekonałaś mnie na tyle, że kliknęłam cały zbiór opowiadań. Skoro teraz horrorów wydaje się mało, to muszę skompletować jak najwięcej dawnych, niewznawianych już publikacji grozy :)
OdpowiedzUsuńTo też jest jakieś wyjście;)
UsuńWprawiłaś mnie tym opowiadaniem w jakąś...zadumę? Nie wiem. Chciałabym chyba przeczytać. Poza tym podoba mi się straszydło za oknem ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że rzeczywiście powiało grozą. :))
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia to Ty dodajesz obłędne...
OdpowiedzUsuńW tym miejscu chciałabym podziękować stronie pinterest.com:P
UsuńZ tego co piszesz, to opowiadanie zdecydowanie nie nadaje się do czytania wieczorową porą dla kogoś o zbyt bujnej wyobraźni... Pamiętam jak kiedyś pozwoliłam sobie skończyć "Miasteczko Salem" gdzieś koło drugiej w nocy. Potem do trzeciej siedziałam pod kołdrą tłumacząc sobie, że wampiry nie istnieją, a za firanką wcale nie widzę twarzy...
OdpowiedzUsuńChociaż zakończenie psuje ten efekt *bojęsięwyjrzećprzezokno* to faktycznie, jeśli ktoś ma zbyt bujną wyobraźnię, może potem mieć ciekawą noc;)
Usuń