12/14/2017 10:20:00 AM

Stephen King, Owen King "Śpiące królewny"

Autorzy: Stephen King, Owen King
Tytuł: "Śpiące królewny"
Tytuł oryginału: "Sleeping Beauties"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 736

Mamisynkowie tego świata będą musieli szybko wydorośleć
Coś dziwnego dzieje się z kobietami na cały świecie. Zasypiają i już się nie budzą. Śnią, oplątane białą przędzą, w czymś na kształt owadzich kokonów. A kiedy tylko ktoś zakłóci ich spokój... atakują. Brutalnie i bez litości.

Stephen King i jego syn Owen przedstawiają czytelnikowi przerażającą wizję. Nie chodzi o to, że "Śpiące królewny" to horror w klasycznym rozumieniu tego terminu. Raczej o sam pomysł, że na świecie mogłoby zabraknąć jednej płci. Co zrobiliby sami mężczyźni? Jak szybko doszłoby do aktów agresji? I czy kobiety, gdyby miały możliwość powrotu z... gdziekolwiek trafiały, zasypiając, na pewno chciałyby wrócić?

Miejscem akcji jest - jak to u Stephena Kinga - małe miasteczko. Tym razem jednak nie Castle Rock, a Dooling. W tych dniach kryzysu najwyraźniej to ono stało się centrum wydarzeń. Bo być może w nim, gdzieś w jednej z cel kobiecego więzienia, przebywa osoba, która może powstrzymać to całe szaleństwo. Jak to zazwyczaj bywa w prozie tego autora, bardzo podobały mi się opisy małomiasteczkowej rzeczywistości, skupianie się na relacjach między mieszkańcami oraz reakcje różnych ludzi na coś, czego ich umysł nie jest w stanie zrozumieć. Nie miałam do tej pory okazji przeczytać niczego autorstwa Owena, nie wiem czy pisze w podobnym stylu, co jego ojciec... "Śpiące królewny" są natomiast tak spójne i tak dopracowane, że bez konkretnej informacji na okładce ciężko byłoby mi się domyślić, że mają więcej niż jednego autora. Narracja bardzo przypominała mi wcześniejsze książki Stephena Kinga, w szczególności "Pod kopułą".

To zdjęcie jest głównie po to, żeby pochwalić się nowym kubkiem;)
Również sam pomysł przypadł mi do gustu. Brakowało mi natomiast informacji o Evie - kim dokładnie była? Kogo reprezentowała? Dlaczego zachowywała się w tak nieracjonalny sposób? Chociaż to od niej wszystko się zaczęło, potem raczej biernie wszystko obserwowała, musieli działać ludzie. Polubiłam jednego z głównych bohaterów, więziennego psychiatrę Clinta. Oraz jego syna, Jareda. Nieco mniejszą sympatią darzyłam żonę Clinta, miejscową panią szeryf. Wiecznie naćpany chirurg plastyczny Flickinger wydał mi się interesującą i barwną postacią, zaskakująco pozytywną. Agresywny Frank budził agresję i u mnie... Mogłabym jeszcze tak wymieniać, ponieważ książka ma wielu bohaterów. Na wyróżnienie zasługuje jeszcze pewien lis, który był bardzo dobrym posłańcem. Lubię lisy.

Autorzy poruszyli bardzo poważny temat - tego, jak trudne bywają relacje kobiet i mężczyzn, a zwłaszcza jak bardzo mężczyźni niejednokrotnie krzywdzą kobiety. Pod różnymi względami. Prawie każda bohaterka miała za sobą przejścia z ojcem, bratem czy mężem, które niekorzystnie wpłynęły na jej późniejsze życie. Można to nazwać przesadą, jednak kobiety z Dooling miały reprezentować całą kobiecą populację. I jako tego rodzaju przedstawicielki płci pięknej, wypadły znakomicie.

To kolejna wersja apokalipsy, którą zaserwował nam Stephen King. Jak się zakończyła cała historia? Jakie wnioski można z niej wyciągnąć? O tym musicie przekonać się sami. Zapamiętajcie tylko dwie rzeczy: Stephen i Owen to znakomity pisarski duet; świat bez kobiet szybko mógłby się stać przerażającym miejscem...

Moja ocena: 5/6 

Książka przeczytana w ramach wyzwania "Klasyka horroru 2" (kategoria: horror współczesny)
https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/klasyka-horroru-2-wyzwanie-czytelnicze.html
 

14 komentarzy:

  1. Świat bez jednej płci? Przerażająca wizja. Miałam kilka podejść do Kinga, nie wszystkie mi się podobały, ale ta historia mnie szalenie mnie intryguje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fabuła brzmi intrygująco, tajemniczo i nieco strasznie. Na pewno sięgnę po ten tytuł, bo jestem go ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam zawsze problem z Kingiem, nie mogę trafić na coś co byłoby faktycznie straszne ale z jakiegoś powodu ciągle daje mu 'drugą szansę' - ta książka czeka na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co z takimi klasykami jak "Cmętarz zwieżąt" czy "Lśnienie"?;)

      Usuń
  4. Uwielbiam książki które wyszły spod pióra Stephena Kinga, więc nie mogłoby być inaczej żeby i ta nie przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla takiego takiego duetu pisarskiego warto sięgnąć po książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam za sobą kilka pozycji Kinga i z czasem zaczął męczyć mnie swoim stylem... zwłaszcza gadulstwem. Pamiętam, że "Wielki marsz" choć wyjątkowo szczupły, jak na możliwości Kinga, tak mnie wynudził, że z trudem było doczytać go do końca. Od jakiegoś czasu ja i Stefan odpoczywamy od siebie, ale muszę przyznać, że "Śpiące królewny" wyjątkowo mnie intrygują i obawiam się, że w końcu ulegnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, osobiście uważam "Wielki marsz" za jedną z jego lepszych powieści;)

      Usuń
  7. Mnie również się podobało i też miałam skojarzenie z Pod kopułą. I też muszę Ci przyznać rację, że autorzy mogli zdradzić więcej informacji o Evie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jestem osamotniona w swoich wnioskach, to dobrze;)

      Usuń
  8. Brzmi interesująco.

    A tak poza tym (i trochę poza tematem :P), to chciałabym teraz zasnąć i obudzić się na wiosnę. I biada temu, kto by mi przerwał sen. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, niestety nie mamy takiej możliwości...ale może uda Ci się trochę wyspać w Święta? A wiosna nadejdzie wyjątkowo szybko?:P

      Usuń
  9. Byłam ciekawa co sądzisz o tej książce i widzę, że jest warta uwagi (ach, ten niewielkie społeczności - lubię bardzo!). Mimo to - i mimo że Kinga uwielbiam - teraz mnie do niej jakoś mocno nie ciągnie. Przeczytam na pewno, ale w planie mam raczej sięgnięcie coś ze starszych książek Kinga :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger