1/24/2019 12:04:00 PM

Helen FitzGerald "Jedyne wyjście"


Autor: Helen FitzGerald
Tytuł: "Jedyne wyjście"
Tytuł oryginału: "The Exit"
Wydawnictwo: Burda Książki
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 339

Nie polubiłam głównej bohaterki. Catherine to 23-latka, dla której najważniejsze były imprezy, spotkania z przyjaciółmi (równie zapatrzonymi w siebie, jak ona) i zamieszczanie kolejnych selfie na facebooku. Pewna swojej urody, zmieniająca chłopaków jak rękawiczki. I z ogromnym długiem na karcie kredytowej. Może właśnie dlatego mama załatwiła jej pracę - żeby w końcu się ustatkowała, spłaciła zaległe należności i rozpoczęła normalne, dorosłe życie. Dziewczyna oczywiście nie była zachwycona perspektywą zajmowania się ludźmi w domu opieki. Uważała, że starość jest obrzydliwa. Do tego musiała szczególnie opiekować się Rose, żwawą 82-latką cierpiącą na Alzheimera. Choroba powodowała, że Rose raz po raz przeżywała traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa. A kiedy była całkowicie przytomna, tworzyła przerażające rysunki i twierdziła, że w domu opieki dzieje się coś bardzo złego. Problem w tym, że nie mogła sobie przypomnieć, o co dokładnie chodzi. Jednego była pewna: należy unikać pokoju nr 7...


To mogła być całkiem dobra książka, gdyby tylko autorka skupiła się całkowicie na jednym z dwóch wątków. Historia nr 1 to wątek Catherine, jej trudnych relacji z matką, a także samego podejścia dziewczyny do życia. Druga opowieść to wątek Rose, jej choroby i tego, co faktycznie dzieje się w domu opieki. Czy staruszka ma rację? A może to tylko urojenia? Catherine mimo woli zostaje wciągnięta w całą sprawę i w końcu sama postanawia odkryć prawdę. Obie historie mają swoje plusy i wydaje mi się, że rozdzielone mogłyby stanowić materiał na dwie interesujące książki. Ich połączenie nie wyszło powieści na dobre, gdyż autorka raz zbytnio skupiała się na jednym, a raz na drugim. Zasygnalizowanie już na początku tajemniczych wydarzeń w pokoju nr 7 wymagało, żeby cały czas zajmować się tą historią. Tymczasem duża część książki to opowieść raczej obyczajowa, dotycząca Catherine i jej matki. I chociaż drugi wątek był cały czas obecny gdzieś w tle, z całą mocą powrócił dopiero na końcu powieści. Został rozwiązany bardzo spektakularnie, ale wydaje się, że zrobiono to za szybko, że za dużo faktów wyszło na jaw w tym samym momencie.

Czy "Jedyne wyjście" ma jakieś plusy? Tak, czytało się bardzo szybko, a autorce udało się kilka razy mnie zaskoczyć. Chociaż ogólnie wiedziałam, do czego to wszystko zmierza, i tak pod koniec lektury byłam nieco zdziwiona obrotem spraw. Nie był to jednak thriller, jakiego mogłam się spodziewać po szumnych zapowiedziach na okładce. Za dużą część stanowił tutaj wątek obyczajowy i nie do końca mi się to podobało. Poza tym główna bohaterka zupełnie nie zyskała mojej sympatii ani zainteresowania. Takie opowieści mnie nie pociągają. 
Jednak jeśli nie liczycie na rasowy thriller i ciekawi Was, co takiego działo się w domu opieki (i jak Catherine poradziła sobie z problemami), sięgnijcie po "Jedyne wyjście". To lektura w sam raz na 1-2 wieczory. Ja idę szukać lepszych (dla mnie) thrillerów.

Moja ocena: 3,5/6

Książka przeczytana w ramach mojego WYZWANIA CZYTELNICZEGO 2019. kategoria "Książka, której tytuł składa się z 13 liter"
_____________
Źródło zdjęcia: Photo by Jana Sabeth Schultz on Unsplash

9 komentarzy:

  1. Nie mam w planach tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, szalejesz z tym wyzwaniem, ja póki co planuję książki i mam już prawie wszystkie. Co do tego thirllera - to bedę unikać;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim razie daruję sobie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, jeżeli nie znajdę innej książki, której tytuł składa się z 13 liter to jednak będę musiała ją przeczytać :\

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę mnie kusi ten thriller, mimo wszystko, więc może jednak się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Opis fabuły mnie zaciekawił, ale skoro nie jest to świetny thriller to odpuszczę sobie lekturę. Świadomie nie chcę dokładać sobie przeciętnych powieści, bo już i tak sama często wybieram dość rozczarowujące historie. Tutaj naprawdę mogło być intrygująco, więc szkoda, że nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeglądając Twojego bloga zauważyłam, że czytamy zupełnie inne książki, ale mimo to zdecydowałam się przeczytać Twoją recenzję i masz bardzo fajny styl pisania! Nie zawsze blogerki potrafią zatrzymać czytelnika od deski do deski, a Tobie się udało :D
    Buziaki, isabelczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Fabuła - szczególnie wątek tajemniczego pokoju - wydała mi się ciekawa, ale wobec thrillerów mam jednak spore wymagania i chyba tym razem odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, szczególnie krytyczne. Odpowiadam na nie, oczywiście jeżeli mam coś do powiedzenia na dany temat;)

Copyright © 2016 Miros de carti. Blog o książkach , Blogger