Tekst pochodzi ze zbioru "Dziwna pogoda" (Albatros, 2018)
Czy fotografie naprawdę mają moc odbierania duszy? Czy utrwalenie kogoś na zdjęciu może sprawić, że zabierzemy mu część jego osobowości? W to wierzyły (a być może nadal wierzą) niektóre plemiona. Nam, żyjącym w tym "lepszym", nowoczesnym świecie, wydaje się to śmieszne. Ale co by było, gdyby to była prawda? Gdyby ktoś miał aparat, który ma moc odbierania fragmentów wspomnień fotografowanej osoby? Gdyby ścigał różnych ludzi i - robiąc im zdjęcia - kradł im pamięć? To wszystko wydawało się niemożliwe, a główny bohater tej noweli wyśmiałby każdego, kto myśli inaczej. Do czasu, aż spotkał swoją sąsiadkę, wyraźnie skołowaną i mającą problemy z pamięcią, która dodatkowo bredziła coś o człowieku, który ją prześladował i robił jej zdjęcia. Oczywiście nie uwierzył od razu, chociaż poczuł się bardzo nieswojo. Ale bardzo szybko sam zetknął się z tajemniczym człowiekiem, który miał tylne siedzenie samochodu zapełnione albumami z fotografiami różnych ludzi i którego aparat wyglądał jak polaroid, choć tak naprawdę wcale nim nie był.
Czytając ten tekst miałam wrażenie, że napisał go Stephen King. Często tak jest, kiedy sięgam po utwory Joe'go Hilla, tym razem jednak to uczucie było niezwykle mocne. Może dlatego, że Hill poruszył tutaj temat starości, który tak często przewija się w ostatnich dziełach Kinga? Bo jak to jest, że nagle zaczynamy tracić pamięć, tak jakby ktoś chciał zabrać nam wszystkie wspomnienia? Czy zdjęcia naprawdę przechowują w sobie kawałek duszy fotografowanej osoby? I czy zakompleksiony, niezbyt pewny siebie nastolatek może pokonać kogoś, kto wydaje się być naprawdę groźnym przeciwnikiem?
To nowela przesycona grozą, ale też nostalgią. Między innymi dzięki temu, że czas akcji to koniec lat 80. Ale nie tylko. Główny bohater za wszelką cenę chce uratować gwałtownie tracącą pamięć staruszkę, która kiedyś była jego nianią i bezgranicznie go kochała. Za to teraz sama została przez niego zapomniana, do czasu aż na jaw wyszła sprawa człowieka z polaroidem. Tekst nie przeraża, za to jego czytanie wywołuje niepokój. Podczas lektury zaczynamy się zastanawiać nie tylko nad kwestią aparatu wymazującego wspomnienia i jego właściciela, tajemniczego mężczyzny, ale też nad zjawiskiem utraty pamięci. A także (czasem celowego) zapominania o pewnych, wcześniej niezwykle dla nas ważnych, osobach.
Nie znalazłam w "Zdjęciu" wiele grozy, za to nie zawiodłam się na klimacie całości oraz konstrukcji całej historii, opowiedzianej z perspektywy głównego bohatera. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wykorzystując pomysł Hilla, jego ojciec mógłby stworzyć grubą, wielowątkową powieść, świetną lekturę na ponure zimowe wieczory. Tęsknię za takimi książkami Kinga;)
Moja ocena: 4,5/6
_______________Zródło zdjęcia: https://unsplash.com/photos/BT67irL6UfE
Bardzo ciekawy wpis. Szczerze napisawszy nie słyszałam o tej książce, ale zaciekawiła mnie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com
Podejrzewam, że Joe Hill, by mnie przekonał tym opowiadaniem. Ciekawy temat, okazja do refleksji - to lubię.
OdpowiedzUsuńA co do Kinga, to ja go najbardziej właśnie w rozbudowanych powieściach lubię :)
Ciekawe... czasem nie musi być dużo dreszczyku aby czuć strach;) /albo przyjemność z lektury;)/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Nie wiem czemu ale nie przepadam za książkami grozy, chociaż parę przeczytałam i podobały mi się;)
OdpowiedzUsuńW sumie to fajnie, że w utworach syna można odnaleźć ślad tego, z czego słynie ojciec. Mnie to bardzo zachęca do sięgnięcia po opowiadanie, zresztą tak samo jak umiejscowienie akcji w latach 80. oraz nostalgiczna refleksja na temat pamięci. Ogólnie jestem na tak :)
OdpowiedzUsuń