Autor: Anna Sulińska
Tytuł: "Wniebowzięte. O stewardesach w PRL-u"
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 234
O historii lotnictwa pisze się sporo. Tematy takie, jak wspomnienia pilotów czy katastrofy lotnicze cieszą się sporym zainteresowaniem. A co z tymi, które witają pasażerów na pokładzie, podają im jedzenie, uspokajają podczas lotu i robią mnóstwo innych rzeczy, o których nawet się nie myśli? Anna Sulińska postanowiła poświęcić swój reportaż tej mniej docenianej grupie, czyli stewardesom. Skupiła się na początkach tego zawodu w Polsce i na pracy w czasach PRL-u, kiedy to zostanie stewardesą mogło się udać jedynie nielicznym, a sam zawód cieszył się dużym prestiżem. Nie było jej jednak łatwo dotrzeć do kobiet, które kiedyś tak pracowały i które chciałyby o tej pracy opowiedzieć.
Jak wyglądały rozmowy kwalifikacyjne i jakie kandydatki brano w ogóle pod uwagę? Na pewno musiały znać co najmniej dwa języki i mieć odpowiednią prezencję. Mówiąc wprost, brzydkie i niezgrabne nie miały szans. Musiały też wykazać się opanowaniem, wiedzieć jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, potrafić przygotować i podać ekskluzywny posiłek pasażerom na pokładzie. Nie mogły być im straszne turbulencje czy awarie samolotu. Jeśli już kandydatkom udało się pozytywnie przejść proces rekrutacji, czekało je mnóstwo ciężkiej pracy: kilkunastogodzinne zmiany, nocowanie w hotelach, nagłe zmiany grafiku. Jednocześnie dla wielu (jeśli nie dla wszystkich) praca stewardesy była niesamowitą przygodą. Możliwość spędzenia wielu godzin w powietrzu, odwiedzenia krajów, które (jeśli miałyby "zwykły" zawód) pozostałyby tylko w sferze marzeń, prestiż, a także świetna okazja do dorobienia...
Jak dorabiały stewardesy? Kobiety dobrze wiedziały, w których krajach można tanio kupić pewne towary, a w których je sprzedać. Zresztą wiadomo było, że w Polsce czasów PRL-u brakowało dosłownie wszystkiego, a na dobrach przywiezionych z zagranicy można było nieźle zarobić. Stewardesy sprowadzały też niedostępne w kraju leki czy ubranka dla dzieci. Oczywiście nie wszystko całkiem legalnie. Często wiele ryzykowały, ale równie często ryzyko naprawdę się opłacało.
Reportaż Anny Sulińskiej porusza również wiele innych zagadnień związanych z pracą stewardesy. Autorka przedstawia w nim także pokrótce historię Polskich Linii Lotniczych LOT. Brakowało mi jedynie bardziej osobistych historii stewardes - tego, jak ich zawód wpływał na życie rodzinne lub możliwość znalezienia partnera (ta kwestia była poruszona, ale chętnie przeczytałabym więcej) oraz tego, czy i jak częste loty i długa nieobecność w domu wpływały na ich relacje z dziećmi. Z drugiej strony, czytając o tym jak trudno było dotrzeć do niektórych kobiet i jak niechętnie wypowiadały się one na pewne tematy, rozumiem że uzyskanie podobnych wypowiedzi byłoby niezwykle trudne.
"Wniebowzięte" są z jednej strony pełne historii i statystyk, a z drugiej naszpikowane anegdotami, co sprawia, że ten reportaż bardzo dobrze się czyta. Myślę, że to dobra propozycja zarówno dla osób zainteresowanych szeroko pojętym lotnictwem, dla tych szukających informacji o życiu w PRL-u, jak również dla osób pragnących poznać opowieści niezwykłych kobiet. Polecam.
Moja ocena: 4,5/6
_______________
Źródło zdjęcia: https://unsplash.com/photos/M0AWNxnLaMw
Lubię sięgać po polskie reportaże, bo zwykle są dobre i warte uwagi. Jednak na chwilę obecną ten reportaż jakoś nie budzi we mnie chęci przeczytania.
OdpowiedzUsuńMam na nią chrapkę od dawna. Sporo latałam w życiu i zawód stewardesy zawsze jakoś mnie fascynował ;)
OdpowiedzUsuńJeśli czytam reportaże to właśnie tego wydawnictwa :)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu sięgam po reportaż, jednak bardziej interesują mnie te dotykające trudów ludzkiego życia, o których zazwyczaj się nie mów, albo mówi się bardzo mało. 😊
OdpowiedzUsuń