Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Opowieści o pilocie Pirxie". Dostępne jest również online, na przykład TUTAJ.
"Na ziemi czuło się ograniczenie ciszy, jej skończoność, chwilowość. Wśród księżycowych wydm człowiek niósł z sobą własne, małe milczenie, uwięzione we wnętrzu skafandra, który wyolbrzymiał każde skrzypnięcie rzemieni nośnych, każde chrupnięcie stawów, tętno, nawet oddech - tylko statek nocą zatracał się w czarnym, lodowym milczeniu"
I właśnie na statku kosmicznym rozgrywają się wydarzenia opisane w "Terminusie". Pirx podejmuje pracę w charakterze nawigatora na "Błękitnej Gwieździe": starym już obiekcie, który kryje swoje tajemnice i - być może - swoje duchy... Okazuje się bowiem, że "Błękitna Gwiazda" to tak naprawdę "Koriolan" czyli statek, na którym kilkanaście lat wcześniej doszło do katastrofy. Teraz odremontowany i pod zmienioną nazwą, "Koriolan" wraca do gry. A wraz z nim Terminus, stary robot pomocniczy, który nieoczekiwanie staje się przekaźnikiem wiadomości od poprzedniej załogi statku. Załogi, która zginęła w wyniku wspomnianej już katastrofy...
"Myślał o niewinności maszyn, które człowiek obdarzył zdolnością myślenia i uczynił je przez to uczestnikami swych szaleństw. O tym, że mit Golema, maszyny zbuntowanej i powstającej przeciw człowiekowi, jest kłamstwem, wymyślonym po to, żeby ci, co niosą za wszystko odpowiedzialność, mogli ją z siebie zrzucić"
Tak, to opowiadanie to w dużej mierze science fiction. Statki kosmiczne, roboty, podróż na Marsa... Ale zawiera też dużą dawkę grozy. Tylko pomyślcie o sygnałach nadawanych alfabetem Morse'a, przekazujących słowa dawno zmarłej załogi, rozlegających się gdzieś w ciszy ponurych korytarzy. O Pirxie, który spaceruje po ogromnym statku samotnie, próbując znaleźć źródło dźwięków. O jego odkryciu, że tym źródłem jest robot - Terminus. I o nadawaniu wiadomości do widmowej załogi, które doczekało się odpowiedzi...
Strapped In - Thomas Wievegg |
Cóż mogę napisać... jestem zachwycona. Już dawno nie wracałam do twórczości Lema. A moje wcześniejsze spotkania z autorem ograniczały się do lektury "Bajek robotów" i prób zmierzenia się z "Solaris" i (chyba) "Powrotem z gwiazd". Nieznajomość tematu nie powstrzymuje mnie jednak od stwierdzenia, że Lem pisze pięknie, a dawka grozy, którą zawarł w "Terminusie" jest wystarczająca, żeby wprawić czytelnika w osłupienie. Ten tekst przemawia do mnie bardziej niż wiele innych "typowych" horrorów, które ostatnio czytałam. A uwierzcie mi, było ich trochę.
Teraz możecie się zastanawiać, jak tekst, który przecież jest lekturą (a więc może być spokojnie poznawany przez młodszych czytelników) przestraszył mnie bardziej niż inne opowiadania grozy, a także dlaczego nie sięgam głębiej, do przesłania kryjącego się w "Terminusie". Może chodzi o to, że naprawdę rzadko zdarza się, aby jakaś książka czy opowiadanie wzbudziły we mnie lęk. A tak było w tym przypadku. I chociaż wiem, że w utworze Lema chodzi też o coś więcej, nie chcę rozkładać tego opowiadania na czynniki pierwsze. Jeszcze nie teraz.
"Odkryłam" Lema. Nie da się zaprzeczyć. I chociaż podejrzewam, że przez resztę jego twórczości może mi być ciężko przebrnąć, to akurat "Terminus" okazał się fascynującą lekturą, którą zapamiętam na długo. Naprawdę nieprzypadkowo znalazł się w Ponurych Poniedziałkach. Tak wiele elementów science fiction to tutaj coś nowego, ale... groza pozostaje grozą.
Moja ocena: 5,5/6
Źródło zdjęcia: http://kulturawplot.pl/2014/10/27/przerazajace-obrazki/
Dla mnie też twórczość Lema jest trudna do strawienia, ale skoro piszesz, że to opowiadanie jest tak genialne i ma świetny grozy, a na dodatek jest pięknie napisane, to chyba trzeba się przemóc ;-)
OdpowiedzUsuńZ Lemem mam podobnie jak Renata. Nie mogę się przekonać do jego twórczości, a wszystko zaczęło się od tych nieszczęsnych "Bajek robotów" jako lektury szkolnej. Postaram się jednak odrzucić uprzedzenia i poznać to opowiadanie skoro aż tyle w nim grozy :)
OdpowiedzUsuńHehe, ja nie przebrnąłem przez Solaris, które za szczenięcych lat próbowałem czytać :P Opowiadanko sprawdzę, ale nie wiem czy pogodzimy się z panem Stanisławem :P
OdpowiedzUsuńA Dzienniki gwiazdowe? Kocham Lema ślepą miłością ;) Wierzę w Twój zachwyt!
OdpowiedzUsuńuwielbiam! a Zdjęcia i cytaty boskie! trzeba przyznać, że umie pisać!
OdpowiedzUsuńChciałam także poinformować, iż przeniosłam się na własną domenę: okiemMK.com i dodałam Ciebie do odwiedzanych blogów, by nic mi nie umknęło.
UsuńPozdrawiam ciepło!
Solaris było cudowne, ale to Powrót z gwiazd mnie przekonał do Lema całkowicie. Polecam jeszcze czytany przez Adama Ferency'ego Kongres futurologiczny<3
OdpowiedzUsuńCałkowicie podzielam to zdanie. Uwielbiam "Powrót z gwiazd", później Pirxa, "Solaris" i całą resztę i to już od dziesiątków lat. Przy powieściach Lema wypoczywam. Pozdrawiam.
UsuńLem to zdecydowanie nie moja bajka :D
OdpowiedzUsuńJa musze rozpocząć przygodę z Lemem. Cieszę się, że studia narzucają mi "Solaris", będzie łatwiej zebrać się w sobie. Nie wiedziałam, że ta powieść jest lekturą.
OdpowiedzUsuńOjej, moja szkolna zmora :D "Opowieści o pilocie Pirxie" były moją lekturą w podstawówce, co wg. mnie jest totalnym nieporozumieniem i przez to zraziłam się do Lema.
OdpowiedzUsuńA ja z Lemem styczności nie miałam jak dotąd. Na chwile obecną nie bardzo mnie interesuje ;)
OdpowiedzUsuńO matko, science fiction... do tego się chyba nigdy nie przekonam ;) A autor kojarzy mi się wyłącznie ze szkołą i niech tak lepiej pozostanie ;p
OdpowiedzUsuń